Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Swiety z miasteczka Zaklików. Mam przejechane 42734.67 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Swiety.bikestats.pl
free counters
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2014

Dystans całkowity:2024.52 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:98:54
Średnia prędkość:20.47 km/h
Maksymalna prędkość:64.54 km/h
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:119.09 km i 5h 49m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
68.42 km 0.00 km teren
02:52 h 23.87 km/h:
Maks. pr.:51.71 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Za Anny polem

Niedziela, 11 maja 2014 · dodano: 15.05.2014 | Komentarze 0

Dzisiaj planowałem wstać rano i ruszyć na Sandomierz, żeby dołączyć do Bike Equipy i razem z nimi ruszyć wzdłuż Wisły na Nowe.

No, ale wieczorem sprawdziłem prognozy i jakoś się zniechęciłem, co prawda obudziłem się przed 6:00, ale nie dałem rady się podnieść.

Później, żałowałem, bo choć trochę wiało można było się wybrać. No ale żeby całkiem nie stracić niedzieli, wybrałem się sam, tez w tereny, które dzisiaj miała zwiedzać Equipa. 

Wiało z południowego -zachodu, ale jadąc przez las nie było tego czuć. Dopiero w drodze na prom w Zawichoście przez parę km ostro mnie hamowało. Miałem przeprawić się na druga stronę Wisły, ale prom był na drugim brzegu, więc nie chciało mi się czekać i ruszyłem dalej drogami przy samych wałach do Janiszowa, aż do Annopola jednym ze szlaków św. Jakuba. Po drodze w lesie znalazłem jeszcze cmentarz wojenny, na którym spoczywają żołnierze z I wojny światowej i kampanii wrześniowej. 

W Annopolu zatrzymałem się żeby coś zjeść, ale nie na długo bo zaczęło kropić. Główną drogą dojechałem do Gościeradowa. Dzisiaj niedziele więc można zrobić wyjątek i tędy się przejechać, w tygodniu już bym nie ryzykował. 

W Gościeradowie skręciłem na południe na Zaklików i tutaj wiatr dawał już mocno popalić.






Zawichost, na Wiśle mocno wieje






Cmentarz wojenny na Szlaku Jakubowym




Szlak św. Jakuba


Annopol


Za Annopolem mżawka. Droga krajowa 74 raczej nie dla rowerzystów, ale w niedzielę można zrobić wyjątek.
Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
54.16 km 0.00 km teren
02:16 h 23.89 km/h:
Maks. pr.:50.91 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Po deszczu, po okolicy, po prostu....

Sobota, 10 maja 2014 · dodano: 15.05.2014 | Komentarze 0

Od rana padało, więc straciłem nadzieję, że dzisiaj gdzieś pojadę. Ale od popołudnia zaczęło się wypogadzać i zrobiło się całkiem przyjemnie, wiec koło 18:00 postanowiłem jeszcze wybrać się na małą przejażdżkę.




Dzisiaj jazda tylko z cieniem






Na zdjęciu słabo widać, ale daleko na horyzoncie Stalowa Wola. Powietrze było dzisiaj wyjątkowo czyste i przejrzyste.



Przy zjeździe z górki ponad 40 km/h przy drodze stała sobie mućka, dobrze, że nie wpadała na pomysł i nie weszła na drogę, kiedy zjeżdżałem. Miejsce na popas nie najlepsze. 



Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
91.78 km 0.00 km teren
04:11 h 21.94 km/h:
Maks. pr.:54.32 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Nieudane poszukiwania w pośpiechu

Piątek, 9 maja 2014 · dodano: 15.05.2014 | Komentarze 0


Dzisiaj nie miałem całego dnia na rower, ale do południa mogłem śmigać, więc umówiłem się z Mariuszem w Janowie Lubelskim.

Nie jechałem swoją ulubioną trasą przez lasy, bo dzień wcześniej mocno padało i pewnie było jeszcze mokro. 

Rano pogoda wyśmienita, słońce, minimalny wiatr i czyste niebo. Czekając na Mariusza pojechałem nad janowski zalew, nad którym trwają jeszcze prace, ale park rekreacji Zoom Natury jest już niemal gotowy

Z Mariuszem spotkałem się przy małych fontannach na rynku i po zakupach ruszyliśmy na Godziszów i Andrzejów, gdzie Mariusz chciał znaleźć min. mogiłę z czasów napoleońskich, a potem jeszcze inną pod miejscowością Blisko.

Niestety, krążyliśmy po tamtej okolicy i nic nie udało się znaleźć, ale na pewno tutaj wrócimy.

Mi już zaczęło się trochę spieszyć, a chciałem dzisiaj jeszcze pojeździć, więc zostawiłem Mariusza i trochę okrężnie pojechałem do domu. A Mariusz miał jeszcze zwiedzać jakiś dworek koło Modliborzyc.

Wiatr pomagał, więc szybko dojechałem do Zaklikowa, na horyzoncie zaczęły zbierać się chmury, ale potem tylko z nich trochę pokropiło.

Zoom Natury w Janowie Lubelskim














Okolice Andrzejowa


Mały podjazd w Osinkach


Po południu już niebo zachmurzone


Najwyższa temp. jaką załapał mój termometr w tym roku w słońcu pokazywało prawie 30. 





.







Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
152.51 km 0.00 km teren
07:36 h 20.07 km/h:
Maks. pr.:35.88 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Po rezerwatach

Wtorek, 6 maja 2014 · dodano: 06.05.2014 | Komentarze 0

Na dziś prognozy były super, miało się znacznie ocieplić i miało przestać wiać. Z Mariuszem umówiłem się na Momotach przy kościele. 
Rano jeszcze chłodno ok. 7 stopni, więc trzeba się cieplej ubrać.

Na Momoty jadę cały czas lasami janowskimi, asfaltem przez Maliniec, Gwizdów i potem szutrem na Łążek Garncarski. Po drodze zatrzymałem się jeszcze chwile przy rezerwacie Imielty Ług, żeby chwile odpocząć. 

Żeby zdążyć na czas już nie jechałem na Szklarnie i kolejne szutrówki, tylko pojechałem asfaltem do Jarocina. Mariusz już na mnie czekał.

Dzisiaj naszym celem był rezerwat Obary pod Biłgorajem. Ruszyliśmy więc przez Momoty, dalej na Bukową. Żeby urozmaicić trasę, chwilę pojechaliśmy szlakiem leśnej kolejki wąskotorowej, na drodze której spotkaliśmy ciekawy most, który nie bez wysiłku trzeba było pokonać. Dojechaliśmy znowu do asfaltu po kilkunastu km skręciliśmy  w leśną drogę i nią dojechaliśmy do Rezerwatu Obary. Obszar ten to tzw. oczko polodowcowe, cały teren przypomina bardzo nasiąknięta gąbkę. Rezerwat nie jest duży, dlatego szybko dojeżdżamy do ścieżki/kaładki, która z kolei prowadzi do wieży widokowej. Na wieży robimy sobie przerwę obiadową. Potem chcemy jechać za mapą dalej, ale droga robi się tak podmokła, że wracamy. Zaciekawiło nas jeszcze to, że w oddali było widać jakąś kobietę, która na tych bagnach coś zbierała, chcieliśmy podjeść i zapytać o drogę, ale w  butach miałem już trochę wody i nie chciałem i całkiem przemoczyć.

Wróciliśmy więc do asfaltu. Stwierdziliśmy, że na dzisiaj jeszcze mało na wrażeń i ruszyliśmy na kolejny rezerwat tym razem na Rezerwat Kacze Błota. Najpierw leśnymi duktami wyłożonymi kamieniami dostaliśmy się do wsi Bukowa i potem  znaleźliśmy po małych problemach drogę do rezerwatu.

Nazwa nie jest przypadkowa, faktycznie na drodze sporo błota, nie chciałbym znaleźć się tutaj po deszczu. Kluczymy po lesie to w lewo to w prawo, czasami siadając z rowerów, bo inaczej się nie da, trochę błądzimy, ale w końcu znajdujemy dobrą drogę, nią znowu dojeżdżamy do leśnego szlaku ułożonego z kamieni.

Tak wróciliśmy z powrotem do Szewców. Powrót trochę inną drogą, cały czas wąskim asfaltem przez las, chyba z 15 km. Jechało się w miarę dobrze, czasami porywy wiatru trochę hamowały, ale gdy tylko skreciliśmy na północ zaczęło wiać w plecy. 

W Pysznicy Mariusz skręcił ma most i Stalową, a ja prosto pojechałem na Zaklików.

Wycieczka bardzo ciekawa, zróżnicowany teren, no i praktycznie cały dzień spędzony w lesie, super.


Stawy na Malińcu


Przy rezerwacie Imielty Ług


Tu szosą nie pojeździ




Momoty




Mariusz się czai w krzakach


Most na Rakowej




Kolejny most na szlaku leśnej kolejki wąskotorowej


Przechodzić? Trochę strach :)








Dalej nasypem kolejki












Kładka w rezerwacie


Krok w bok i znikasz


Obumarłe drzewa






Wieża widokowa








Obiad, skromny bo resztę gofrów Mariusz po drodze zeżarł














Super ta zieleń wygląda na żywo




   

Na Bukową jedziemy




Kacze Błota :)

Kacze Błota cd.




Mariusz podziwia moją maszynę :)


Odpoczynek w Goliszowcu


Trop, sarny też tu przychodzą



Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
101.46 km 0.00 km teren
05:09 h 19.70 km/h:
Maks. pr.:40.89 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Do czarnej d.... i jeszce dalej :)

Poniedziałek, 5 maja 2014 · dodano: 05.05.2014 | Komentarze 4


Dzisiaj już wyprawa z Mariuszem, który nie chce jechać gdzieś dalej bo nadają na dziś zimno. 

Wiec, żeby go zadowolić, poświęcam się i jadę do Stalowej. Koło 9:00 nie jest źle, świeci słońce, trochę wieje, no może nie troche :), ale z północy, wiec na razie nie ma się czym przejmować. Śmiga się ponad 30 km/h , wiatr pomaga, tylko najgorsze te roboty drogowe i światła co 500 metrów, trzeba mieć cierpliwość.

Umawiam się z Mariuszem pod klasztorem w Rozwadowie i potem śmigamy główną na Grębów, tu skręcamy na Krawce. Zaraz za Grębowem odwiedzamy cmentarz wojenny, na którym pochowani są żołnierze z I Wojny Światowej. 

Później Mariusz prowadzi krętymi asfaltowymi drogami, aż do Krawców. Tu zatrzymujemy się przy starym pałacyku, w którym teraz znajduję się ośrodek wychowawczy.

Potem przekroczyliśmy rzekę Łęg i skręciliśmy w polne drogi, niezwykle wyboiste, ale przynajmniej było ciekawie. Tak dojechaliśmy do kolejnej mogił znajdującej się na piaszczystym wzniesieniu. Jest tu zakaz wjazdu wszelkich pojazdów, ale kładowcy zrobili sobie tor i jeżdżą obok mogił. Mariusz opowiadał mi, że kiedyś podczas takiej jazdy wykopali ludzkie kości. Niewielki ogrodzenie chroni tylko kawałek. 

Potem dalej polnymi drogami chcieliśmy dojechać do mostku/kładki w Burdzach, ale trochę pobłądziliśmy. Wróciliśmy się kawałek i skręcili w inną drogę, która okazała się strzałem w 10 prawie, bo dojechaliśmy do drogi wysypanej kamieniami, po których nie dało się jechać, więc prowadziliśmy rowery. 

Kamienie się skończyły i leśną drogą dojechaliśmy do kładki, która okazała się zniszczona. Swojego czasu był reportaż o tym miejscu w Sprawie dla Reportera, ponieważ jeden mieszkaniec, robi kładkę, aby jego dzieci i rodzina mieli bliżej do szkoły czy sklepu, a inni mieszkańcy specjalnie ją niszczą. I tak w kółko, i nikt nic nie może poradzić.  Smutna historia.

Kąłdka bardzo skraca drogę, dlatego my też musimy zrobić spore koło żeby dostać się do Stalowej. Kilka km leśnymi ścieżkami i w końcu wyjeżdżamy w Przyszowie. Szybko docieramy do Stalowej pomimo wiatru w twarz. Mariusz jedzie sobie do domu, a ja pod wiatr jeszcze 25 km do Zaklikowa.     


Cmentarz wojenny za Grębowem


Wbrew pozorom Mariusz nie czeka na stracenie, ale na słońce


Morz(ż)e rzepaku




Pałac z XIX w. w Nowym Grębowie






Kąpiel w Łęgu


Mogiły z I Wojny Światowej


a obok tor wyścigowy


Tam gdzieś jedziemy








Straszne kamienie


Nie przejedziemy :(


Obiekt sporów




Musimy szukać innej drogi




Mijać to dołem czy bokiem ?


Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
98.12 km 0.00 km teren
05:27 h 18.00 km/h:
Maks. pr.:47.30 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Do opuszczonej osady Brzóza

Niedziela, 4 maja 2014 · dodano: 05.05.2014 | Komentarze 0



Kolejna niedziela kiedy na rozwój wydarzeń pogodowych trzeba czekać do rana. Przez to też nie zaplanowałem jakieś konkretnej trasy.

Rano już widać, że będzie słonecznie, ale bardzo wietrznie, jeszcze nie zdążyłem się wybrać i dzwoni kolega Zdzisław, na szybko umawiamy się w Lipie i dalej mamy jechać w las w poszukiwaniu śladów po opuszczonej osadzie Brzóza.

Do Lipy dojeżdżam w ekspresowym czasie, po drodze spotykając Zdzisława. Zjeżdżamy z asfaltu i wjeżdżamy w las, choć wczoraj padało, to w lesie są tylko niewielkie kałuże i można przejechać. 

Po kilku kilometrach dojeżdżamy do miejsca w którym kiedyś prawdopodobnie była osada Brzóza, ale został ona wysiedlona w okresie przedwojennym.

O dawnym osadnictwie w tych rejonach świadczyć mogą choćby drzewa owocowe i bzy, które rosną obok drogi.  Dalej jedziemy cały czas lasem, po drodze spotykając jeszcze dwie kapliczki. 

Z lasu wyjeżdżamy dopiero w Antoniowie i jedziemy w kierunku Wisły na wał, dalej już wałem, aż do przeprawy promowej na Zawichost.
Tu chwila odpoczynku, bo wiatr wiejący z północy daje w kość. Do Zaklikowa wracamy przez Szczecyn i Nowe Baraki. Chwile gadamy na rynku w Zaklikowie.  Widzę, że przez rynek przejeżdża  mąż mojej ciotecznej siostry doganiam go i razem ruszamy na Łychów do rodziny.  Tam jemy niedzielny obiadek i jedziemy okrężnie do domu znowu przez Baraki Nowe, las, aż do Ireny.



Trzeba na początek takiego okaza wrzucić :)


W Lipskich Lasach












Krzyż i pomnik w dawnej osadzie Brzóza





Kapliczka kilka km dalej




Wałami do Zawichostu




Sady już kwitną





Wisła




Prom w Zawichoście




Cykliści przeprawiają się na drugi brzeg






Odpoczynek, wiatr nie daje za wygraną


To już druga część wycieczki, powrót na Baraki


Mojej roboty Hercules




Deser po obiedzie


A to dzisiejsze znaleziska







Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
251.26 km 0.00 km teren
12:31 h 20.07 km/h:
Maks. pr.:42.89 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

I Spotkanie pielgrzymkowe w Komorowie i PB

Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 01.05.2014 | Komentarze 0
Dzisiaj pierwsze w tym roku rowerowe spotkanie przed pielgrzymką w Bieszczady.  

Mieliśmy spotkać się w Komorowie koło Nowej Dęby, większość dojechała tam samochodami, ale znalazło się paru śmiałków, którzy dotarli na spotkanie  rowerami. Je też wolałem wybrać ten drugi środek lokomocji, tym bardziej, że zapowiadał się fajna pogoda. 

Wstałem przed 5 rano, ogarnąłem się, spakowałem jedną sakwę i w drogę na Stalową. Rano było bardzo chłodno, około 4 stopni. Gdy wyjeżdżałem termometr pokazywał nawet 10 stopni, więc nie ubrałem się zbyt ciepło i przez pierwsze 30 km trochę zmarzłem.

Po 35 km dojechałem do Przyszowa, gdzie czekał na mnie już Piotrek, z którym miałem jechać na Komorów. Zrobiło się już cieplej i z każdą minutą temperatura rosła. Do Komorowa było ok. 30 km, więc dojechaliśmy w nieco ponad godzinę.

Tu już pielgrzymi rozpakowywali swoje maszyny i szykowali się do drogi. Niestety pogoda zaczęła się trochę psuć, zachmurzyło się i zapowiadało się na deszcz. No ale żadna pogoda nam nie straszna.

W oczekiwaniu na start znajomi powiedzieli mi, że mijali na trasie Mariusza, który jechał na Komorów. Nie chciało mi się w to wierzyć, bo dzień wcześniej nie zdecydował się jechać. No ale po chwili dociera razem z Danielem do Komorowa. Niestety przyjechali tylko się przywitać i ruszyli w swoją trasę, widząc, że pogoda może być nie za ciekawa.

Nasza grupa ruszyła zgodnie z planem o 9:30. Pierwszy postój już po kilku km w Ostrowach Tuszowskich w tamtejszym kościele. Dalej ruszamy na południe. Jedzie się super bocznymi ścieżkami, z dobrym asfaltem i przepięknymi krajobrazami. Jedyne czego brakowało to słońca i odrobiny wyższej temperatury, ale w końcu doczekaliśmy się. Dopiero w Sędziszowie Małopolskim zaczęło mocno dogrzewać. I tak już praktycznie zostało do końca.

W Sędziszowie posiedzieliśmy chwilę na rynku i w drogę. Kolejny postój tym razem na obiad w Raniżowie, czyli za kilkadziesiąt km. Niestety na tym odcinku jeden z naszych kolegów ma okropnego pecha i łamie cały wózek przerzutki i wodzik przedniej, co najgorsze został wtedy z tyłu. Dwóch z naszych wróciło się więc po telefonie alarmowym i jakoś doholowali pechowca do Raniżowa. Z rowerem nic  się nie dało zrobić, ale na szczęście znalazł się zastępczy :)

W Raniżowie zatrzymaliśmy się w tamtejszej parafii na obiad, po posiłku koło 16:00 ruszyliśmy z powrotem na Komorów odalono już o niecałe 30 km. 

Po drodze zatrzymaliśmy się już tylko w Porębach Dymarskich, gdzie znajduję się kościół  z XVII w, przeniesiony w to miejsce z pobliskiego Cmolasu. Potem już cały czas lasem dotarliśmy do Komorowa. Tu jeszcze wspólne spotkanie i dzielenie się wrażeniami. Pomału pielgrzymi zaczynają się rozjeżdżać, ruszam i ja bo do domu mam jeszcze 65 km, a na liczniku już grubo ponad 150 km.

Znowu zakładam sakwę, żegnam się ze wszystkimi i ruszam. O dziwo teraz jedzie mi się znacznie lepiej niż rano, a jest niby pod wiatr, wiec 30 km/h nie schodzi z licznika. Zwolniłem dopiero gdy na drodze spotkałem starego znajomego z Niska, 76-letniego kolarza, który wracał właśnie do domu, mając już prawie 100 km w nogach. Razem jedzie się raźniej, ale Miron odbija w Bojanowie na mniej ruchliwe drogi, a ja już spokojnie jadę na Stalową.

Dopiero ok 20:30 zrobiło się ciemno, do domu wróciłem ok. 21:30 , ale ostanie km to już był spacer i podziwianie ciszy jaka panował w nocy w lesie. 

Rekordu dziennego dzisiaj miało nie być, ale jakoś tak wyszło :) 250 km, jestem trochę padnięty, ale chcę więcej :)

Wpis dopracuje jutro, bo dzisiaj już padam


Zimno, słońce dopiero wschodzi


Pomału pielgrzymi się schodzą



Tu już tłumy


Kołcz gotowy


Inni też :)


Słów kilka naszego kierownika...


...do wszystkich zgromadzonych, sztuk ok. 30


Kościół w Ostrowach Tuszowskich





Ostrowy - wyjeżdżamy





Rynek w Sędziszowie Małopolskim











Kościół w Sędziszowie Małopolskim


Dojeżdżamy do Raniżowa







Bajki odpoczywają w Raniżowie







Kościół w  Porębach Dymarskich


















Wspólne zdjęcie przed kościołem w Porębach Dymarskich


Ostatnie wspólne chwile w Komorowie





Odpoczynek na przystanku w Przyszowie do domu już tylko 35 km






Route 2,582,050 - powered by www.bikemap.net
   


Kategoria 150<