Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Swiety z miasteczka Zaklików. Mam przejechane 42734.67 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Swiety.bikestats.pl
free counters
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2014

Dystans całkowity:1850.56 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:88:55
Średnia prędkość:20.81 km/h
Maksymalna prędkość:67.34 km/h
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:115.66 km i 5h 33m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
170.66 km 0.00 km teren
08:29 h 20.12 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:39.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Mazury 2014 Dzień I

Czwartek, 31 lipca 2014 · dodano: 26.08.2014 | Komentarze 1

Jeden wielki spontan, tak można nazwać całą wyprawę. W tym roku już rozmawialiśmy o Mazurach podczas wspólnych wypadów, był to jeden z priorytetów Andrzeja, ja z Mariuszem i Danielem raczej nie liczyliśmy, że w tym roku tam się wybierzemy, ale Andrzej nie pozwalał nam zapomnieć o jego marzeniu :)

Po tym jak wrócę z bieszczadzkiej pielgrzymki, mieliśmy we czterech wybrać się na Jurę Krakowsko-Częstochowską, ale w trakcie wszystko się pozmieniało i jeszcze przed powrotem z Bieszczad wiedziałem, że na Jurę nie jedziemy. Dlatego wrócił pomysł Mazur, po powrocie z pielgrzymki trochę się ogarnąłem, policzyłem kasę i postanowiłem, że jadę z Andrzejem. Niestety, tylko we dwóch.


Ostateczną decyzje o wyjeździe podjęliśmy we wtorek, w czwartek byliśmy już gotowi do drogi.

Ja z Zaklikowa wyjechałem koło 6:00, podobnie jak Andrzej z Sandomierza. Umówiliśmy się na 7:00 w Kosinie, ale przez prom, na który Andrzej musiał trochę czekać, spotkaliśmy się dopiero koło 8:00. Ale nigdzie nam się nie spieszyło, nie mieliśmy wyznaczonych konkretnie noclegów, także jechaliśmy, aby przed siebie i aby na północ o resztę się nie martwiliśmy. 

Dzień zapowiadał się na upalny. Już o 9:00 grzało niesamowicie, ale jechało się super, bo prawie cały czas mieliśmy z wiatrem, więc nie wiadomo kiedy minęliśmy Opole Lubelskie. Przejechaliśmy już trochę km, więc zatrzymaliśmy się na chwilę. Na kawę, colę i karpia :)
Dalsza droga do Puław zleciała bardzo szybko, już po 12:00 jechaliśmy ścieżką rowerową wzdłuż Wisły z Bochotnicy do Puław.

Grzało tak bardzo, że postanowiliśmy przeczekać upał i rozbiliśmy się pod jedną z wiat. Szybko pojechałem po jakieś zakupy i po małym objedzie rozpoczęliśmy leżakowanie, które trwało, aż do 16:00. Wtedy zrobiło już się trochę chłodniej, więc ruszyliśmy dalej. Omijając Dęblin kierowaliśmy się na Ryki. Potem wjechaliśmy na chwilę DK 17 prowadzącą do Warszawy i zaraz odbiliśmy na Żelechów i Stoczek Łukawski.

Robiło się coraz bardziej ciemno, a nas zaczęły gonić burzowe chmury. Zrobiliśmy mały postój w Kłoczewie i pomimo, że robiło się groźnie, postanowiliśmy przejechać, jeszcze 13 km i poszukać noclegu dopiero w Żelechowie. Udało się dojechać, choć po drodze delikatnie nas zmoczył deszcz, ale na miejscu już nie padało, tylko ciągle z południa nadciągały czarne chmury.

Nocleg znaleźć było w Żelechowie ciężko, także staliśmy pod spożywczakiem i się zastanawialiśmy co zrobić. Co chwila jakiś miejscowy nawet coś doradził, ale wskazówki były mało pomocne. Do czasu, aż nie przyjechała pewna Pani Beata, z 3-miesięcznym Stasiem w nosidełku :) Przejęła się naszym losem i postanowiła pomóc, najpierw pojechała z nami do znajomych, u których była szansa na rozbicie namiotu, jednak ci nie bardzo chcieli się na to zgodzić, bo bali się, że może coś nam się stać podczas burzy. Pani Beata postanowiła, że w takim razie weźmie nas do siebie. Z tym, że musieliśmy jechać za nią jakieś 4km do miejscowości Letnisko pod Żelechowem gdzie mieszkała. Jechaliśmy, więc za nią jak szaleni, bo dookoła już grzmiało i błyskało się na dobre.

Udało się dojechać, zaraz potem rozpadało się, ale my byliśmy już pod dachem. Dalej to co nas spotkało nie da się opisać, pani Beata jak i jej rodzina przyjęli nas niezwykle serdecznie, naprawdę z taką gościnnością i serdecznością jeszcze się nie spotkałem. Zjedliśmy przepyszną kolacje i długo rozmawialiśmy i moglibyśmy do rana, ale trzeba było się wyspać.

Dziękujemy jeszcze raz za super przyjęcie.



Zaraz ruszam, jak do tej pory to chyba na wyprawę życia :)


Już w Kosinie, czekam na Andrzeja


Lepiej późno niż wcale, jest :)


Maszynka Andrzeja budzi podziw


Piejmy coś w Józefowie, już grzeje niesamowicie


Tu już za Opolem, kawa, cola i ...


.. karpik


Joł


Dojechaliśmy do Puław, jemy i idziemy spać :)








Tu nocowały nasze bajki






Kategoria 150<, Mazury 2014


Dane wyjazdu:
131.04 km 0.00 km teren
06:30 h 20.16 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

VIII dzień V Pielgrzymka Rowerowa Diecezji Sandomierskiej

Sobota, 26 lipca 2014 · dodano: 24.08.2014 | Komentarze 2

Zleciało nie wiadomo kiedy. Dzisiaj ruszamy już z Chmielnika do Sandomierza. Trasa o wiele dłuższa niż zwykle, ale już wyjeżdżamy z gór, więc do samego domu będzie płasko.

Ruszamy zaraz po śniadaniu. Dzisiaj mamy napięty grafik, na 17:00 mieliśmy zaplanowaną Mszę w sandomierskiej katedrze, a o 19 byliśmy umówieni na rejs po Wiśle, podczas, którego już ostatecznie mieliśmy podsumować tegoroczną pielgrzymkę. 

Pogoda dzisiaj dopisywała, lepszej zamówić się nie dało. Kilometry uciekały bardzo szybko, nawet za szybko, bo chyba każdy pomimo zmęczenie chciałby, żeby ta przygoda się jeszcze nie kończyła. Ale kiedyś wrócić trzeba było, za rok pewnie będzie kolejna edycja, no i oczywiście spotkanie pomiędzy.

Po przejechaniu blisko 90 km byliśmy już w Przyszowie, gdzie zatrzymaliśmy się w tamtejszym zajeździe na obiad. Tu też odpoczęliśmy dłuższą chwilę nad Łęgiem. Do Sandomierza pozostało już tylko 35 km. W każdego wstąpiły chyba nowe siły, bo średnia na ostatnich kilometrach wyszła konkretna. W Sandomierzu byliśmy punktualnie.  O 17:30 rozpoczęła się Msza św., którą celebrował biskup sandomierski Krzysztof Nitkiewicz. Po Eucharystii wszyscy przenieśliśmy się na bulwar marszałka Piłsudskiego, gdzie dokładnie osiem dni temu rozpoczynaliśmy naszą podróż. Można powiedzieć, że zatoczyliśmy koło, koło po niezwykłych miejscach, przepięknych terenach. Spotykając po drodze ciekawych ludzi ciągle uczyliśmy się czegoś nowego.

Zakończyliśmy efektownie, bo rejsem po Wiśle promem noszącym imię, które było z nami przez całą naszą drogę, jeśli nie na ustach, to na pewno w sercu - "Maria". Ostatnie słowa podsumowania i oczywiście pamiątkowe dyplomy, z którymi jak to powiedział nasz kierownik, możemy jechać na każdą pielgrzymkę, nawet w Alpy :)

Pozostało się tylko pożegnać i do następnego :)

Trzeba jeszcze na koniec podkreślić, że dwie osoby z Janowa Lubelskiego, postanowiły wrócić rowerami, także wielki szacunek dla Was :) 



Żegnamy Chmielnik i ruszamy na Sandomierz




Gospodarz już na swoich włościach


Obiad w Przyszowie na Łęgiem








Fotograf kaskader


Czekamy na pociąg


Już pod Katedrą








Nasze księdze














Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
100.07 km 0.00 km teren
05:20 h 18.76 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

VII dzień V Pielgrzymka Rowerowa Diecezji Sandomierskiej

Piątek, 25 lipca 2014 · dodano: 24.08.2014 | Komentarze 0


Dzisiaj przedostatni dzień Pielgrzymki. Jutro będziemy już w domu, ale najpierw przed nami jeden z najtrudniejszych odcinków z Dębowca do Chmielnika. Przewyższeń sporo,a po paru dniach jazdy wychodzi też zmęczenie. Na pocieszenie dzisiaj mieliśmy jechać bez towarzystwa deszczu, więc chyba to było najważniejsze.

Porządek dnia, jak prawie zawsze, Msza św., śniadanie i w drogę. Dzisiaj mieliśmy miły akcent przed odjazdem, bo w grupie znalazło się trzech solenizantów, którzy przygotowali coś słodkiego. Na drogę w sam raz :)

Już pierwsze kilometry to spore podjazdy, a końcówka etapu zwieńczona była 20 % podjazdem pod zamek w Odrzykoniu. Tu musieliśmy trochę odpocząć, bo to jeszcze nie był koniec wspinaczki na dzisiaj. Przez remonty mostów nadrobiliśmy też trochę kilometrów, ale pomimo tego mieliśmy bardzo dobry czas, dlatego ponad godzinę odpoczywaliśmy na kolejnym postoju, tym razem w Gwoźnicy Dolnej, obok skansenu.

Potem czekał na nas już tylko jeden większy podjazd i zjazd szutrową drogą do Borka Starego, gdzie zatrzymaliśmy się przy tamtejszym Sanktuarium i źródełku. Stąd do Chmielnika było już tylko z góry i tylko 6 kilometrów, więc dojechaliśmy ekspresowo. Po przyjeździe oczywiście kolacja i sporo czasu wolnego. Dopiero wieczorem spotkaliśmy się, żeby podsumować wspólnie spędzone ostatnie dni.


Dzisiejsi solenizanci, to ci panowie w środku


Do stołu podano




Tak nocowały rowery


Zachmurzone, ale ciepło


Tam jedziemy, przed nami Strzyżowski Park Krajobrazowy i Królewska Góra




Tu już na górze, 20% pokonane, dalej już o wiele łagodniej


Zamek w Odrzykoniu


Postój pod kaplicą MB z Lourdes w Odrzykoniu




Na wzgórze prowadzi także droga krzyżowa, a na samym szczycie znajduje się ostania stacja


Rower się jeszcze trzyma, ale porządny serwis konieczny


Dzisiejszy profil i trasa




Skansen w Gwoźnicy














Ostatni dzisiaj podjazd do Borka Starego


Sanktuarium w Borku






Wieczorne spotkanie w kościele w Chmielniku


Ostatnie wspólne zdjęcie






Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
79.97 km 0.00 km teren
03:57 h 20.25 km/h:
Maks. pr.:52.51 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

VI dzień V Pielgrzymka Rowerowa Diecezji Sandomierskiej

Czwartek, 24 lipca 2014 · dodano: 24.08.2014 | Komentarze 0

Pomału zbliżamy się do Sandomierza, czyli tym samym do końca naszej wyprawy. Dzisiaj już kierujemy się bardziej na południe jadąc z Komańczy praktycznie cały czas wzdłuż granicy, aż do Dębowca. Odcinek bardzo krótki, bo tylko niecałe 77 km, ale podobnie jak wczoraj górzysto i niestety deszczowo.

Po śniadaniu i modlitwach wyjeżdżamy, oczywiście przygotowani na deszczowy dzień, bo z samego rano jedynie kropiło, ale z każdym kilometrem wjeżdżaliśmy w coraz ciemniejsze chmury. Pierwszy etap dosyć długi, ale po nim zatrzymaliśmy się w Jaśliskach na Mszy św. w której uczestniczyliśmy z Oazą, która zatrzymała się w Wisłoku Wielkim, a młodzież podobnie jak my przyjechała z różnych stron Diecezji Sandomierskiej.

Kolejny przystanek to Pustelnie św. Jana z Dukli, niezwykłe miejsce, położone na niezwykle stromym wzniesieniu, które pokonywaliśmy w strugach deszczu, bo już pod samą górą rozpadało się na dobre. Piękna kaplica z, której rozciągają się niesamowite widoki, podobno... bo nam wszystko przesłoniły chmury, ale to też miało swój urok.

Nie przestawało lać, a my musieliśmy jechać. Na zjeździe trzeba było uważać, tym bardziej, że hamulce były w opłakanym stanie, a dopiero w Dębowcu będzie okazja na jakiś mały serwis. Ostatni przystanek mieliśmy w kościele w Nowym Żmigrodzie, tutaj wikary przybliżył nam trochę historię parafii i działalność bł.ks.Władysława Findysza, męczennika czasów komunizmu.

Dalej do Dębowca mieliśmy już z górki, w przenośni i dosłownie. Deszcze przestał padać i nawet można było trochę obeschnąć. W Dębowcu, zwany polskim La Salette, byliśmy już koło 15. Zatrzymaliśmy się w domu pielgrzyma przy tamtejszym Sanktuarium Maryjnym.

Potem dzień minął nam na doprowadzeniu siebie i rowerów do stanu używalności. Mi w Jaśle udało się kupić nowe hamulce, więc byłem już spokojny o jutrzejszy dzień, bo dzisiaj był już tragedia. Wieczorem wszyscy spotkaliśmy się na konferencji, którą prowadził o. salezjanin, a która dotyczyła orędzia Matki Boskiej z La Salette. Dzień zakończyliśmy Apelem Maryjnym odprawianym w takiej formie jak na wzgórzu La Salette.



Bagaże już się szykują do drogi, my też.


Mariusz, to dla Ciebie .... :)


Rano jeszcze tak bardzo nie padało, ale chmury krążyły dookoła.








Jesteśmy w Jaśliskach








No co.. modnie nowo


Jaśliska, integracja z Oazą


Podjazd zdobyty, było ciężko


Kaplica św. Jana z Dukli




Chmury, chmury, chmury...










Chwila odpoczynku i jedziemy dalej.


Sanktuarium Maryjne w Dębowcu


Dom pielgrzyma


Tam dopiero muszą być widoki


Wieczorna konferencja






Apel Maryjny










Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
90.29 km 0.00 km teren
04:24 h 20.52 km/h:
Maks. pr.:53.12 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

V dzień V Pielgrzymka Rowerowa Diecezji Sandomierskiej

Środa, 23 lipca 2014 · dodano: 21.08.2014 | Komentarze 0



Dzień piąty. Dzisiaj jedziemy do Komańczy. "Odpoczynek" każdemu się przydał, bo przed nami najtrudniejsze etapy, a do tego pogoda się całkiem załamała. Już wieczorem zaczęło kropić, a w nocy rozpadało się na dobre i już nie przestało, a jechać trzeba było.

Ale właśnie, dzisiejszy dzień będzie na pewno nowym doświadczeniem, bo na 100 % w innej sytuacji nie wybrałbym się w taki dzień jak dzisiaj, żeby pokonać tak trudną trasę i przy takiej pogodzie, a tak nie zapomnę tego dnia bardzo długo.

Po modlitwie i śniadaniu ruszamy, niektórzy uszczelnieni od stóp do głów z nadzieją, że nie zmokną inni pogodzeni z losem. Ale faktycznie 11 km wystarczyło, żeby nawet płetwonurek zdążył przemoknąć. Po tych 11 kilometrach dojechaliśmy do Ustrzyk Górnych, gdzie zostaliśmy na Mszy św. Był to okazja żeby trochę wyschną i się zagrzać, ale także, żeby znaleźć jakieś dodatkowe siły i motywację do dalszej drogi. Po Eucharystii mieliśmy jeszcze chwilę, żeby się przygotować. Najchętniej to nikt by się stąd nie ruszył na krok, ale w końcu trzeba było ruszyć.

A przed nami podjazd z Ustrzyk Górnych /650 m n.p.m./ przez Przełęcz Wyżniańską /854 m n.p.m./ do Przełęczy Wyżniej /872 m n.p.m. te etapy pokonywaliśmy indywidualnie. Po kilkuset metrach już deszcz nie przeszkadzał, właściwie to sam nie wiem o czym wtedy myślałem, po prostu jechało się... 10 km/h, ale do przodu, zawsze te parę metrów. Pokonaliśmy góry, wszyscy którzy tego dnia siedli na rowery dali radę.

Potem czekał nas szaleńczy zjazd, również indywidualnie, 16 km pokonaliśmy w niecałe 30 min. Na końcu podjazd i postój w karczmie Brzeźniak gdzie zatrzymaliśmy się na obiedzie. Spędziliśmy tu dobrą godzinę, ale każdy chciał już znaleźć się na miejscu i przebrać w suche rzeczy. Kolejne kilometry już trochę łatwiejsze, a ostatni 20 km etap to już praktycznie sam zjazd.

Po dojechaniu do Komańczy jakby zaczęło się przejaśniać, ale dalej coś kropiło. Zanim dotarliśmy na nocleg odwiedziliśmy miejsce w Komańczy, którego nie można ominąć - klasztor s. Nazaretanek, położony na jednym ze wzgórz Komańczy, do którego prowadzi niezwykle stromy podjazd. To właśnie tu internowany był ks. kard. Stefan Wyszyński. Po krótkiej prelekcji zwiedziliśmy muzeum, które znajduje się w klasztorze.

Dopiero potem zjechaliśmy znowu w dół, żeby udać się do oddalonej o jakieś 3 km szkoły podstawowej w Komańczy w której dzisiaj mieliśmy nocować. Pierwsze co to zrzuciliśmy z siebie mokre rzeczy, szybki prysznic i udaliśmy się na kolację. Deszcz jakby trochę odpuścił, więc wolny czas można było wykorzystać na doprowadzenie rowerów do porządku, choć prognozy na jutro nie były lepsze.
Dzisiaj najbardziej ucierpiały hamulce, u mnie prawie starł się cały tył, ale to nie był tylko mój problem. Przed wyjazdem nie brałem opcji, że mogą przydać się zapasowe klocki, ale teraz już będę przygotowany.

Wieczorem zaplanowane było wyjście w góry, ale pogodo popsuła plany, więc wszyscy spotkaliśmy się w świetlicy. Czas upłyną bardzo miło na wspólnych opowieściach, a także była to okazja żeby bliżej się poznać, bo co roku dołączają do nas co raz to nowe twarze.

Jutro zapowiadają się kolejne kilometry w deszczu i po górach, ale już jesteśmy zaprawieni, więc nic nam nie jest straszne :)





Nasz apartament 6 - osobowy, łóżka wygodne, ale trochę mało miejsca jak dla 6 chłopa


Tego nie chcę komentować :)




Msza w Ustrzykach Górnych


Na zewnątrz lepiej nie wychodzić








Ostatni postój dalej pada


Już w Komańczy u ss. Nazaretanek










Reperere


A to ekskluzywne pokoje na poddaszu








Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
87.42 km 0.00 km teren
04:29 h 19.50 km/h:
Maks. pr.:60.53 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

IV dzień V Pielgrzymka Rowerowa Diecezji Sandomierskiej

Wtorek, 22 lipca 2014 · dodano: 21.08.2014 | Komentarze 0

Już cztery dni jesteśmy w drodze.  Za nami piękne krajobrazy i spore przewyższenia, ale przed nami jeszcze przynajmniej dwa razy tyle emocji, wrażeń, kilometrów i wzniesień do pokonania, dlatego dzisiaj "odpoczywamy", oczywiście każdy na swój sposób.

Żeby bardzo się nie rozleniwić i nie wyjść z rytmu porannego wstawania, o 7:00 zaplanowane mieliśmy wspólne śniadanie, a potem przejazd do oddalonego o około 5 km Smolnika. Tam w dawnej cerkwi wzięliśmy udział w Eucharystii, po czym każdy już mógł zaplanować dzień wedle uznania.

Oczywiście zdecydowana większość jako formę odpoczynku wybrała nomem omen rower, choć pogoda nie nastrajała do jazdy. W nocy padało, a nad ranem było jeszcze mokro i tworzyły się spore mgły. Część ruszyła pieszo na Tarnicę, najwyższy szczyt w Polskich Bieszczadach 1346 m n.p.m.  Dwóch śmiałków ruszyło na Pętlę Bieszczadzką, to był też i mój plan, ale nie przy takiej pogodzie. Dlatego ze znajomymi ruszyliśmy przed siebie na małą przejażdżkę. Najpierw do Chmiela i dawnej cerkwi. Po drodze podziwialiśmy przełom Sanu. Potem kolejna cerkiew, tym razem w Dwerniku. Kolejne kilometry biegną pięknie położoną drogą wzdłuż lasów i wzgórz bieszczadzkich, pomiędzy Połoniną Wetlińską, a Caryńską. Wrażenie jest niesamowite, na pewno będę chciał tutaj wrócić. Droga ta łączy się z DW 897, którą jutro będziemy jechać do Komańczy, po drodze pokonując Przełęcz Wyżnią. My jednak zostawiamy na jutro te górki i skręcamy w lewo w stronę Ustrzyk Górnych. Zostało nas tylko dwóch, bo reszta jeszcze coś po drodze zwiedzała. Mały podjazd i zjazd, aż do samych Ustrzyk, który zrobił na nas spore wrażenie, tym bardziej, że jutro będziemy tu podjeżdżać. 

W Ustrzykach zatrzymaliśmy się na śniadaniu w restauracji Esculap, po chwili zjawili się inni pielgrzymowicze. Po pysznej jajecznicy ruszyliśmy już w stronę Stuposian. Tu już wielkich wzniesień nie było, ale cały czas jechało się, albo w górę albo w dół. Po dojechaniu do Stuposian stwierdziliśmy, że jeszcze nam mało i odbiliśmy na Tarnawę Niżną. Tu kolejna wspinaczka, ale znowu przepiękne widoki, no i zobaczyliśmy żubry :) Potem zjazd, aż do samej Tarnawy. Dojechaliśmy do samej granicy, rzuciliśmy okiem na zieloną Ukrainę i powoli zaczęliśmy wracać, bo robiło się coraz bardziej ciemno i zapowiadało się na deszcz. Ale postraszyło nas tylko do samego szczytu, po drugie stronie góry już nie spadła ani kropla.

Wieczorem wszyscy spotkaliśmy się prze wspólnym ognisku, nawet deszcz nam później nie przeszkadzał. Każdy dzielił się wrażeniami z mile i aktywnie spędzonego dnia. I nawet właśnie wspomniany deszcz nie był w stanie popsuć nam humorów. 


Z samego rana przywitały nas gęste mgły












Cerkiew z XVIII w. w Smolniku






















Cerkiew w Dwerniku








Cerkiew w miejscowości Nasiczne




Droga pomiędzy Wetlińską, a Caryńską


























Taras widokowy...


...na żubry










Ruiny mostu dawnej kolejki wąskotorowej


Tam już Ukraina














Kombinujemy opał




Wielki mecz


Wszystkie edycje pielgrzymek








Był ogień była i straż




Wieczorne spotkanie z leśnikiem











Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
98.05 km 0.00 km teren
05:04 h 19.35 km/h:
Maks. pr.:63.34 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

III dzień V Pielgrzymka Rowerowa Diecezji Sandomierskiej

Poniedziałek, 21 lipca 2014 · dodano: 21.08.2014 | Komentarze 0

Czas leci bardzo szybko. Przed nami już trzeci dzień. Trasa liczy tylko 84 km, ale to tylko potwierdza, że kilometrów będzie mało, ale za to większość pod górkę. Dzisiaj będziemy kierować się cały czas na południe na Ustrzyki, Lutowiska, aż do miejsca noclegu, czyli Stuposian. 

Ale po kolei, dzisiaj podobnie jak wczoraj dzień rozpoczynamy Mszą św. w Sanktuarium w Kalwarii Pacławskiej. Rozgrzewka idealna, ale trzeba było uważać, bo od razu na początek brać się za taka górę było niebezpiecznie. Wszyscy na 8:00 dotarli na szczyt, czy to wyjeżdżając, czy prowadząc. Po Mszy już nie nie indywidualnie całą grupą w eskorcie policji zjechaliśmy do Huwnik, gdzie po śniadaniu ruszyliśmy w dalszą drogę.

Dzisiaj może trochę odpoczniemy od słońca, trochę się zachmurzyło, bo od gór na pewno nie:)

Już pierwsze kilometry to ciągła wspinaczka, prawie 18 km non stop pod górę, na początku łagodnie, ale końcówka była mordercza. Zatrzymaliśmy się na samy szczycie przed Arłamowem, dawnym miejscem internowania Lecha Wałęsy. Obecnie znajduję się tu ekskluzywny kompleks wypoczynkowy. Po chwili odpoczynku pojechaliśmy, tym razem w dół. Trasy do jazdy są genialne, trzeba się trochę przygotować, żeby za bardzo nie cierpieć na podjazdach, ale widoki i zjazdy rekompensują wszystko.   

Tak dojechaliśmy do Jesienia, który teraz stał się częścią Ustrzyk Dolnych, a jeszcze parę lat temu był małą wioską obok Ustrzyk.
Tutaj zatrzymaliśmy się na krótkim nabożeństwie i odpoczynku, żeby nabrać sił przed ostatnimi dzisiaj podjazdami. Do Stuposian mieliśmy już tylko 30 km z czego 11 km to sam zjazd.  

No i faktycznie upociliśmy się tego dnia znowu, ale było warto. W Lutowiskach czekał na nas punkt widokowy, z którego widoki zapierały dech. Na samej górze zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie z panoramą Bieszczad w tle. A potem czekał nas już tylko zjazd do Stuposian.

Jutro mamy dzień wolny, ale pewnie jak to zwykle bywa tylko nieliczni zostawią swoje rowery w spokoju, ja na pewni nie :)


Droga na Kalwarie już po raz trzeci zdobyta




Pamiątkowe foto





Śniadanie w DPS


Sto lat dla najstarszego uczestnika i naszego mechanika


Legowisko tej nocy bardzo wygodne


Widoki z okna tez nie najgorsze...


No może trochę :)


Pierwszy podjazd dzisiaj zdobyty


A tak powstawało powyższe zdjęcie :)








Zjazdy, zjazdu i jeszcze raz zjazdy :)




















Gdzie się nie obejrzeć piękne widoki






Punkt widokowy już blisko, ostatni górka








Potem już tylko zjazd











Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
120.11 km 0.00 km teren
05:08 h 23.40 km/h:
Maks. pr.:66.55 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

II dzień V Pielgrzymka Rowerowa Diecezji Sandomierskiej

Niedziela, 20 lipca 2014 · dodano: 20.08.2014 | Komentarze 0



Dzień drugi rozpoczęliśmy od Eucharystii w Bazylice. W dalszą drogę udało się wyruszyć idealnie z planem. Ponieważ, każdy kilometr, przystanek mieliśmy dokładnie rozpisany, każda minuta była cenna. Komuś nie bardzo może to się podobać, ale nie ma innego wyjścia, żeby dojechać i być w umówionych miejscach o czasie, trzeba było trzymać się rozpiski. Później im większe były górki, okazało się, że wcale nie potrzebujemy, aż tyle czasu na podjazdy, dlatego zaoszczędzony czas można było przeznaczyć na dłuższy odpoczynek.

Pierwsze km spokojne, jeszcze cały czas płasko, ale dzisiaj przed nami zaczynały się już poważniejsze wzniesienia, które przyszło nam pokonywać w upale. Drugi etap do Pruchnika również zaczął się nie pozornie, ale już po kilku kilometrach doskonale było widać, że w niziny nie jedziemy. Kolejne wzniesienia, czasami nawet 10% pokonywaliśmy jednak bardzo sprawnie i na drugim postoju byliśmy nawet przed czasem, ale to bardzo dobrze, bo przed nami był do pokonania pierwszy z trzech dzisiejszych poważnych podjazdów.

Na górę każdy wjeżdżał indywidualnie, za Pruchnikiem zaczął rozpościerać się piękny krajobraz Pogórza Przemysko-Dynowskiego i tym samy coraz piękniejsze widoki. Momentami było bardzo ciężko, ale nikt się nie poddawał.

Dalej po zjechaniu z góry jechaliśmy wzdłuż Sanu, niemal samym brzegiem. Teren tu jest niezwykle pofałdowany, ale jeżeli się dobrze rozpędzi to można pokonać ten odcinek bez wysiłku. Na samym końcu tego pagórkowatego odcinka czeka na nas przeprawa przez San kładką. Tak dojeżdżamy do ostatniego postoju i do drugiego już dzisiaj poważnego wzniesienia za Birczą. Parę kilometrów trzeba było się pomęczyć, ale potem czekał nas już prawie tylko 15 kilometrowy zjazd, aż do samych Huwnik, a konkretnie miejscowego DPS, gdzie nocowaliśmy.

Na dzisiaj nie był to jeszcze koniec wrażeń. Po rozlokowaniu się w domkach i obiadokolacji koło 20:00 wszyscy mieliśmy się spotkać przy Sanktuarium w Kalwarii Pacławskiej. Sposób w jaki tam się dostaniemy był dowolny, ale zdecydowana większość wybrała rower, niż pieszą wędrówkę, bo choć podjazd jest niezwykle stromy to ma tylko 2 km.

Po dotarciu na górę poczekaliśmy na zakończenie Mszy św. która rozpoczynała Franciszkańskie Spotkanie Młodych. Zaraz po Eucharystii rozpoczął się koncert, w którym też chwile uczestniczyliśmy.


Koło 22:00, w zupełnych ciemnościach zjechaliśmy z góry, to też było ciekawe wrażenie, trzeba było naprawdę uważać, niebezpiecznie jest w dzień, a co dopiero w nocy. Poszliśmy spać późno, ale nocleg w wygodnych łóżkach, więc każdy pewnie świetnie się wyspał.

Na samej górze żywot zakończył mój aparat, ale po 10 latach miał już prawo. Samsung NV11, był prawie nie do zdarcia, najlepsza cyfrówka jaką miałem do tej pory, miejmy nadzieję, że nowy też trochę posłuży. Najgorsze było to, że zostałem bez aparatu, a tu dopiero początek wyprawy, zostały mi zdjęcia telefonem no i życzliwość kolegów :)




Idziemy na poranną Mszę




Pierwszy podjazd dzisiaj


Fotoreporterzy jak na profesjonalnym wyścigu


Postój w Heluszu po pokonaniu sporego podjazdu










Peleton się trochę rozciągnął


My już Kończugę żegnamy




Widoki były takie, no że, aż nie wypadała nie robić zdjęć, a Ty Marcin się odwróć :)
















To nie San Fransisco :(


to tylko kładka na rz. San, ale podobna :)























Nie było asfalta cały czas




Cały czas z góry do Huwnik


Najstarsza cerkiew obronna w Polsce - Posada Rybotycka


Super tereny, a do tego świetna pogoda








Kolacja




Nasze chałupy


Przed nami ostatni dzisiaj podjazd, prawie 2 km, max 20%



Już na samej górze, totalnie wyczerpani








Wieczorny koncert



Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
144.27 km 0.00 km teren
07:14 h 19.95 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

I dzień V Pielgrzymka Rowerowa Diecezji Sandomierskiej

Sobota, 19 lipca 2014 · dodano: 19.08.2014 | Komentarze 0


Zaczynamy...

W tym roku wszystkie wyjazdy, przejażdżki były poświęcone jednemu - przygotowaniu się na pielgrzymkę w Bieszczady. Już po zakończeniu ubiegłorocznej pielgrzymki z niecierpliwością zaczęliśmy myśleć o kolejnej. Dla mnie pielgrzymka do Wilna była pierwszą i gdy udało się pokonać trasę do Wilna, wiedziałem, że jeżeli tylko siły będą, to w kolejnej na pewno będę uczestniczył. 

W tym roku startowaliśmy jak zwykle z Sandomierza i do Sandomierza mieliśmy wrócić, ale po raz pierwszy rowerami. Trasa miała prowadzić szlakiem "Madonn Podkarpacia" po malowniczych Bieszczadach.

Zbiórka jak zwykle na bulwarze nad Wisłą. Ja do Sandomierza dojechałem rowerem, dzień wcześniej, przywiozłem tylko do znajomych bagaże, bo z ponad 10 kg plecakiem daleko bym nie zajechał. Kilka metrów okazało się ciężkie z takim ładunkiem, a co dopiero 40 km.

Na początku sprawy organizacyjne, numery, koszulki i bagaże. Po tym wszystkim udaliśmy się do Bazyliki Katedralnej, na modlitwę, której przewodniczył biskup Krzysztof Nitkiewicz.  Po błogosławieństwie całą grupą przejechaliśmy na rynek Starego Miasta, gdzie pod Ratuszem pożegnała nas pani burmistrz. Zarówno biskup jak i p. burmistrz otrzymali pamiątkową maskotkę "Czesia", który od tego roku towarzyszy nam w podróży. Dalej w eskorcie policji przejechaliśmy przez Rynek, ul. Zamkową, aż do mostu na Wiśle. Potem bocznymi ścieżkami dojechaliśmy do miejsca pierwszego postoju, czyli Radomyśla nad Sanem.

Pogody lepszej wymarzyć sobie nie mogliśmy. Cały czas towarzyszyło nam słońce, czasami nawet, aż za bardzo :) W Radomyślu chwilę odpoczęliśmy i ruszyliśmy dalej. Przed 13:00 byliśmy już w Zarzeczu, gdzie udaliśmy się na Eucharystie w kościele MB Śnieżnej. Po Mszy św. przygotowano dla nas pyszny poczęstunek, po którym w ogóle nie chciało nam się stamtąd odjeżdżać.

Kolejne kilometry i postój w Krzeszowie przy kapliczce i źródełku. To był dzisiaj już ostatni przystanek. Trochę ponad godzina jazdy i byliśmy już pod leżajskim sanktuarium. Tu zatrzymaliśmy się na nocleg w Domu Pielgrzyma. Zaraz po przyjeździe udaliśmy się na wspólną kolację. Po zakwaterowaniu mieliśmy jeszcze sporo wolnego czasu. Dzień zakończyliśmy apelem Maryjnym w Sanktuarium.

Dzisiejszy etap był rozgrzewką, jutro już zacznie robić się coraz bardziej stromo :)



Foto musi być


Mnie też paparazzo dopadł


Zbiórka na bulwarze


W drodze do Katedry




Pod eskortą jedziemy na Rynek






Stalowa, Gorzyce, Harasiuki, Sandomierz... z różnych stron się zjechali


Czesio na pamiątkę dla Pani burmistrz





W Radomyślu




U św. Jana w Dukli też będziemy


Pierwsza krew


Msza w kościele MB Śnieżnej w Zarzeczu


Poczęstunek






Przystanek w Krzeszowie przy źródle




I na miejscu


Oczami Marcina :) kolacyja


Rowery spały dzisiaj w palarni










Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
82.14 km 0.00 km teren
03:13 h 25.54 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Rozgrzewka przed pielgrzymką rowerową

Czwartek, 17 lipca 2014 · dodano: 29.07.2014 | Komentarze 0

Już w sobotę ruszam w Bieszczady z Pielgrzymką Rowerową Diecezji Sandomierskiej. Przed nami ponad 700 km po górkach, dlatego dzisiaj taka trasa, żeby jak najbardziej wykorzystać okoliczne pagórki.