Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Swiety z miasteczka Zaklików. Mam przejechane 42734.67 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Swiety.bikestats.pl
free counters
Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2014

Dystans całkowity:2145.57 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:104:14
Średnia prędkość:19.83 km/h
Maksymalna prędkość:73.96 km/h
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:126.21 km i 6h 30m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
154.74 km 0.00 km teren
07:40 h 20.18 km/h:
Maks. pr.:73.96 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Na karwowskie źródło

Niedziela, 29 czerwca 2014 · dodano: 02.07.2014 | Komentarze 0

Dzisiaj miało być ambitnie bo ponad 200 km, ale jeden kolega zmiękł i odpuścił, ale bez nazwisk :) ( pozdro Mariusz) :) Dlatego wybraliśmy się na trochę krótszą, ale też interesującą wycieczkę. Na 9:00 do Sandomierza dojechali ze Stalowej Mariusz i Daniel, ja parę minut po nich, potem pojechaliśmy pod loda, gdzie przywitaliśmy się z Bajkami. Oni dzisiaj po płaskim, a my trenujemy na Pieniny. W międzyczasie dojechał Andrzej. Standardowe foto i Equipa rusza okrężnie na Zawichost, a my we czterech w drugą stronę, bocznymi ścieżkami na Karwów.

Trasa bardzo fajna bo cały czas jedzie się pośród sadów, których w okolicy jest całe mnóstwo, a owoce już zaczynają dojrzewać, więc jazda niedługo stanie się jeszcze przyjemniejsza :) Pojechalismy przez Radoszki, Dacharzów, Pęczyny aż do Międzygórza. Tu trochę się zamotaliśmy i zrobilismy małe kółko, ale przynajmniej fajny podjazd zaliczyliśmy :)

Później już bez krążenia pojechaliśmy na Karwów, gdzie rozbiliśmy się z całym Majdanem przy źródle bł. Kadłubka. A że jechał z nami Andrzej, to kawa i herbata były :) Potem tylko chwila przy zalanym kamieniołomie i do Sandomierza wróciliśmy już główną.

Na sandomierskim rynku jak zwykle tłumy ludzi, wszyscy korzystali z pięknej pogody. Pożegnaliśmy się z Andrzejem i z chłopakami pojechałem jeszcze parę km, żeby potem odbić w Zaleszanach, na Zaklików.

Od tego momentu jechało się super, bo wiatr już nie przeszkadzał.




Caroten jest :)


Super zjazd przez wąwozik


Kradziej w akcji, ale tylko 8t może na ładować :(






Ostre hamowanie na dole



Zalany kamieniołom w Karwowie



Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
132.22 km 0.00 km teren
06:57 h 19.02 km/h:
Maks. pr.:52.71 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Zwiedzanie latarni

Sobota, 28 czerwca 2014 · dodano: 02.07.2014 | Komentarze 0

Dzisiaj ruszyłem na Sandomierz. Tam umówiłem się z Mariuszem i Andrzejem i ruszyliśmy dalej za Sandomierz. Dzisiaj celem Mariusza było odwiedzenie wszystkich latarni chocimskich, które znajdują się w okolicy. Prowadził nas Andrzej, który te tereny doskonale zna. Szlak prowadził po bardzo malowniczych terenach, w większości po asfalcie, ale i polne odcinki też się zdarzały.

Odwiedziliśmy min. Nowe Kichary, Góry Wysokie i Garbów. Potem pojechaliśmy na mały wodospad, żeby trochę odetchnąć po górkach i dalej na Dwikozy i bocznymi drogami na Pieprzówki.

Na sam koniec przeszliśmy kawałek szlakiem wzdłuż Wisły, ale po kilkunastu metrach, ścieżka była tak zarośnięta, że trudno było przejść. Wróciliśmy, więc do asfaltu i przez most kolejowy dotarliśmy na powiśle. Tu Andrzej pojechał na Sandomierz, a my w przeciwnym kierunku do domu.

 
Pierwsza latarnia w Mokoszynie


Szlaki bardzo malownicze




Latarnia Nr 2 koło Kichar


Kaplica św. Rocha w Kicharach


Latarnia koło Garbowa




Pomnik Zawiszy Czarnego w Garbowie


Kościół w Górach Wysokich


Nie ma to jak zwiedzanie rowerem



Odpoczynek przy wodospadzie






Nowa torba




Bieżnik opony CrossMark :)


Stary młyn




Miśki na Pieprzówkach i wszystko wiadomo, kto tu się bawił :)


Widok na Sandomierz z Pieprzówek






Szlakiem wzdłuż Wisły


Ścieżka tam gdzieś w Krzakach

Ale idziemy :)


Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
78.15 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:51.71 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Lajcik przed weekendem

Piątek, 27 czerwca 2014 · dodano: 02.07.2014 | Komentarze 0

Po powrocie z Roztocza odpoczywałem, potem nie było czasu, a na koniec zepsuła się pogoda. No, ale w końcu w piątek ruszyłem. 

Standardowo, żeby jak najbardziej wykorzystać okoliczne wzniesienia. Dziwne wrażenie jakby wiało cały czas w mordę, ale pomimo tego nawet się kręciło. 





Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
126.31 km 0.00 km teren
06:44 h 18.76 km/h:
Maks. pr.:51.91 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Roztocze 2 - dzień V

Niedziela, 22 czerwca 2014 · dodano: 02.07.2014 | Komentarze 0
Dzisiaj powrót z Roztocza. Nie patrząc już na dzisiejszy dzień można powiedzieć, że wypad udał się w 200 procentach. Przy takiej pogodzie jeszcze po Roztoczu chyba nie śmigaliśmy, zawsze jak nie zimno, to lało.

Dzisiaj wracała też Bike Equipa, ale mieli wyjechać dopiero koło 9:00, a my chcieliśmy dotrzeć do domu wcześniej, więc już na 7:00 byliśmy gotowi. 

Jeszcze przed wyjazdem zaczęło coś kropić, ale już nie czekaliśmy tylko ruszyliśmy. Rano było bardzo chłodno, a do tego ciągle coś pokrapywało, ale na szczęście po paru km wyszło słońce. 

Zapowiadało się na to, że dzisiaj pogoda będzie w kratkę, no i tak było czasem słońce, czasem deszcz :) Po drodze spotkaliśmy jeszcze grupę młodzieży z Tarnobrzega, która z opiekunami także wracała z rowerowej wyprawy.

Pierwszy raz mocniej zmoczyło nas za Aleksandrowem, potem dopiero przed samą Stalową, ale zawsze się te parę minut przeczekało i jechało dalej.  No i największa ulewa 7 km przed Zaklikowem. Było już tak blisko, że już nawet się nie zatrzymywałem.

Pięć dni zleciało nie wiadomo kiedy, zobaczyliśmy sporo fajnych miejsc, ale sporo jeszcze nie odkryliśmy, dlatego w przyszłości jeszcze tutaj wrócimy.


Chyba nas dzisiaj zmoczy ? :)


Najdłuższa wieś w Polsce :)


Cmentarz wojenny w Sigłach






Sakwiarze, wersja Pro i ... :)








 
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
111.22 km 0.00 km teren
06:14 h 17.84 km/h:
Maks. pr.:51.91 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Roztocze 2 - dzień IV

Sobota, 21 czerwca 2014 · dodano: 27.06.2014 | Komentarze 0

Na Roztoczu jesteśmy już czwarty dzień. Do tej pory pogoda była super. Dopiero dzisiaj się zachmurzyło i czuć było, że może nas na trasie zmoczyć, ale przecież nie będziemy siedzieć na tyłkach. Dzisiaj jedziemy tylko we trzech, bo Equipa rusza w tereny, które zjeździliśmy przedwczoraj. 

Najpierw jedziemy do Narola, gdzie zatrzymaliśmy się w dawnym pałacu Łosiów. Cały czas jest on remontowany i odzyskuje dawny blask. Dalej jedziemy na poszukiwanie odlewni armat w Pizunach. Wczoraj przy ognisku dowiedzieliśmy się, że jest jeszcze takie miejsce gdzie na zamówienie robią prawdziwe armaty, wiec musieliśmy to sprawdzić.  W Pizunach faktycznie stała armata, ale odlewnie znaleźliśmy parę km dalej we wsi Łukawica.

Dalej pojechaliśmy na Bełżec. Widać było, że parę minut przed nami porządnie tu padało.  W Bełżcu odwiedziliśmy starą cerkiew, potem musieliśmy chwilę poczekać bo rozpadało się i następnie pojechaliśmy na pomnik upamiętniający pomordowanych, którzy zginęli w obozie zagłady. Tutaj też spotkaliśmy znajomych z Rzeszowa i Jarosławia, których wczoraj spotkaliśmy na trasie. Z wdzięczności, że powiedziałem im o Siedliskach - bardzo ciekawej miejscowości koło Hrebennego, dostałem od nich kawałek skamieniałego drzewa, które można spotkać właśnie w tamtych stronach.    

Z Bełżca pojechaliśmy prosto do Tomaszowa Lubelskiego, tutaj obiad i skusiło nas jeszcze jechać na Rachanie gdzie miały być ruiny zamku. Okazało się, że po ruinach niewiele zostało, został tylko jakiś pałacyk i stare budynki po PGRu, ale sama trasa była super :) to nic, że nadrobiliśmy 30 km. Okrężnie wróciliśmy do Tomaszowa po drodze złapał nas jeszcze mały deszczyk, ale potem już do Suśca mieliśmy słońce.

Zanim dojechaliśmy do Suśca po drodze wstąpiliśmy do Łosińca i starej cerkwi, gdzie obecnie znajduj się kościół katolicki. Obok kościoła płynie źródełko, ale najciekawsza jest metlowa konstrukcja nad nim, która pochodzi z samolotu transportowego Messerschmitt 323.

To już była ostatnia atrakcja, miał być lajcik, a wyszło znowu ponad 100 km, dlatego dzisiaj już nie imprezowaliśmy tylko po kolacji poszliśmy spać, bo jutro 6:00 pobudka i powrót do domu.


Jedziemy, chłodno jest na razie


Pałac Łosiów, z przodu idzie hrabia Łoś








Narol


Szukaliśmy odlewni armat, a tu takie cudo w lesie





Może ktoś chce aramtę ...


Pikna ścieżka, a powietrze po deszczu, a....





Cerkiew w Bełżcu


Znowu znajomi z Jarosławia i Rzeszowa


Ogromny pomnik w Bełżcu









Pada :(


No i skrzydełko, a raczej to co z niego zostało




Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
112.31 km 0.00 km teren
06:04 h 18.51 km/h:
Maks. pr.:46.70 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Roztocze 2 - dzień III

Piątek, 20 czerwca 2014 · dodano: 27.06.2014 | Komentarze 0

Na Roztoczu dzień trzeci. Dzisiaj ruszamy razem z sandomierską Bike Equipą śladem roztoczańskich cerkwi. Pogoda nie rozpieszcza, jest zachmurzone i trochę chłodno, ale nie pada. Do kręcenia to właściwie w sam raz. 

Już po kilku km czekał nas spory podjazd, ale widoki z samej góry na Roztocze Południowe są super. Już na dole zatrzymaliśmy się jeszcze przy ruinach cerkwi w Hucie Różanieckiej.

Kolejnym przystankiem był Gorajec i  dawna cerkiew greckokatolicka p.w. Narodzenia NMP z 1586r. Jest to jedna z najstarszych cerkwi drewnianych w Polsce i wg mnie jedna z piękniejszych. Udało się nam nawet wejść do środka, a Pani która nam to umożliwiła opowiedziała prawie całą historię Gorajca i cerkwi w telegraficznym skrócie.

Kolejna cerkiew, która odwiedziliśmy znajdowała się w Łówczy, trochę na uboczu, więc trzeba było się trochę jej oszukać. Potem przejechaliśmy fajnymi leśnymi ścieżkami, do Nowego Brusna i tu też oczywiście cerkwie, ta już bardzo zniszczona i zaniedbana. Obok znajduje się również stary cmentarz.

Kolejnym przystankiem był już Horyniec - Zdrój tu mieliśmy zatrzymać się na obiad, ale żeby towarzystwo się nie rozleniwiło to pierwsze pojechaliśmy do oddalonej o jakieś 3 km Radruży, gdzie czekały na nas kolejne dwie cerkwie. 

Po zwiedzaniu wróciliśmy do Horyńca obiecany na obiad, a potem niestety pod wiatr na camping. Ale to nie był jeszcze koniec atrakcji. Próbując dotrzeć do Prusiów i kolejnej cerkwi pokonaliśmy bardzo interesujący odcinek leśnej i wymagającej trasy.

W Prusiach spotkaliśmy inną grupę z Rzeszowa, Mielca i Jarosławia, którzy podobnie jak my na rowerach zwiedzali Roztocze.

Potem już tylko cerkiew w Werchracie i Woli Wielkiej i koniec lekcji historii :)

Zleciało nie wiadomo kiedy, na camping dojechaliśmy już po 20:00. Dzień zakończyliśmy przy wspólnym ognisku. 

  
Podjazd w Hucie Różanieckiej, a na górze punkt widokowy


Żeby nie było gdzie jesteśmy




Ruiny cerkwi w Hucie Różanieckiej


Gęsiego!!!


Całą ławą, a przed nami bociek


Gorajec
Dawna cerkiew greckokatolicka p.w. Narodzenia NMP z 1586r. Jest to jedna z najstarszych cerkwi drewnianych w Polsce.








Nie wiem o co poszło, ale to ten mały :)


Prelekcja o historii cerkwi trwa




Ikonostas i Pani prelegentka






Wspólne foto na które nie zdążyłem się załapać



Mural obok cerkwii


Jedziemy do cerkwi w Łówczy






Jest dobrze


Czekamy na flagowych :)


Cerkiew greckokatolicka p.w. Św. Paraskewii z 1713 roku w Nowym Bruśnie, a według niektórych źródeł nawet z 1676 roku. Jest nieużytkowana, podobno w trakcie odbudowy, jednak ostatnie prace wykonano w latach w 2000 roku, a potem je przerwano.


Cmentarz obok cerkwi






Kierunek Horyniec


Czy z tej chmury pier...


Kucyki


No i capnęły rękę


Radruż
Prawdopodobnie najstarsza cerkiew drewniana na terenie Polski. Pochodzi z ok. 1580r. Oprócz cerkwi za kamiennym murem stoi drewniana dzwonnica i kamienna wikarówka.




Kolejna cerkiew w Radruży, ale trochę na uboczu.
Dawna cerkiew greckokatolicka p.w. Św.Mikołaja Cudotwórcy pochodzi z 1931r. Została zbudowana na miejscu starszej drewnianej cerkwi z wykorzystaniem części dawnego wyposażenia.





Byłem prawie na Ukrainie :)


Lekko nie było






Ale se radziliśmy :)


Cerkiew w Prusiach


Konkurencyjna grupa z Rzeszowa i Mielca :)


Integracja :)







Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
143.11 km 0.00 km teren
07:59 h 17.93 km/h:
Maks. pr.:47.10 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Roztocze 2 - dzień II

Czwartek, 19 czerwca 2014 · dodano: 26.06.2014 | Komentarze 1

Zwiedzamy Roztocze. Dzisiaj jeszcze tylko we trzech, ale wieczorem na campingu pojawi się sandomierska Equipa.

Pierwszym punktem dzisiaj był Krasnobród, tam pojechaliśmy, już dobrze znanym na nm skrótem. Momentami trzeba było prowadzić rower po piachu, ale skrót i tak się opłacał. Ten odcinek z Suśca do Krasnobrodu jest ogólnie dosyć ciężki, bo jest na nim kilka podjazdów, które choć krótkie to dają w kość, no a no końcu jeszcze piaski.

W Krasnobrodzie pojechaliśmy najpierw do kaplicy św. Rocha, w tamtym roku pomyliliśmy szlak i już nie wracaliśmy, W tym roku już bez problemu dotarliśmy na miejsce. Kaplica położona w środku lasu faktycznie robi świetne wrażenie. W Krasnobrodzie zajechaliśmy jeszcze nad zalew ( przez pomyłkę :) oraz na niedawno wybudowaną wieżę widokową, z której rozciągają się świetne widoki na Krasnobród i okolice.

Potem ruszyliśmy dalej w stronę Zamościa, a że robiło się już południe, to trzeba było zatrzymać się na kawę. Postój zrobiliśmy w Adamowie przy dawnym dworku w którym teraz mieści się leśniczówka.

Wróciliśmy z powrotem na główną drogę, żeby po kilkunastu km znowu odbić w szutrowe i leśne ścieżki, tym razem Mariusz wywlókł nas na źródełko św. Romana :) Znaleźliśmy je bez trudu, potem, wróciliśmy niebieskim szlakiem do głównej drogi na Zamość, do którego było już rzut beretem. Ale do Zamościa tak szybko nie dojechaliśmy, bo Mariuszowi - amatorowi futrzastych zwierzątek, zamarzyło się zobaczyć susła, których podobno pełno jest w rezerwacie Hubale.

Przedzieraliśmy się przez chaszcze i bagna, zjadły nas komary, ale do rezerwatu dojechaliśmy, nawet zobaczyliśmy z bliska susła, ale tylko na zdjęciu :)

Z rezerwatu pojechaliśmy już prosto do Zamościa, gdzie odwiedziliśmy Rotundę dziewiętnastowieczną budowlę, która wchodziła w skład sytemu obronnego Twierdzy Zamość, a w czasie II w ś pełniła rolę więzienia śledczego zamojskiej placówki gestapo oraz obóz przejściowy. Była miejscem masowych egzekucji i palenia zwłok. Szacuje się, że zginęło to od 6-8 tys. ludzi. Obecnie znajduje się tu muzeum, a miejsce upamiętniono jako Pomnik Męczeństwa Zamojszczyzny.   

Z Rotundy pojechaliśmy na Stare Miasto i pod zamojski ratusz. Czas leciał strasznie szybko, w planach mieliśmy jeszcze Nielisz, ale z uwagi, że było już bardzo późno, to pojechaliśmy główną droga do Szczebrzeszyna. Przed samym miastem słynnego chrząszcza, zatrzymaliśmy się na obiad w restauracji u U Klemensa. Restauracja jest ciekawie położona, a szczególnie jej otoczenie jest nietypowe. Uwagę przyciąga wielki drewniany wiatrak, a obok znajduje się również muzeum Skarby Ziemi. Menu też mają ciekawe ja zamówiłem Talerz Greckiego Obieżyświata, a Mariusz Talerz Roztoczańskiego Rybaka :)

W Szczebrzeszynie zatrzymaliśmy się tylko na fotkę z chrząszczem i popędziliśmy na Zwierzyniec bo robiło się już ciemno i zimno, a przed nami było jeszcze ok 40 km. Na camping dotarliśmy przed 21:00, na miejscu już rozkładała się sandomierska Equipa, która dojechała kilkanaście minut przed nami. Jutro ruszamy już całą grupą śladem roztoczańskich cerkwi.



Pierwszy podjazd zaraz za Suścem


A na samym szczycie wieża widokowa







Leśna ścieżka do kaplicy


Kaplica św. Rocha








Nad zalewem w Krasnobrodzie




Teraz jedziemy na wieżę widokową nr 2











Tylko 5 % :)




Postój gdzieś koło Adamowa

Niebieskim szlakiem do źródła św. Romana


Kapliczka i źródło św. Romana

Jedziemy na Susły


Mariusz szuka susłów




Zamojska Rotunda














Pomnik Jan Zamoyskiego


Ratusz z wieży kościelnej







U Klemensa






Postaw się, ale zastaw się ... :)


W Szczebrzeszynie chrząszcz


A w Zwierzyńcu browar


Powrót o zachodzie słońca








Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
147.00 km 0.00 km teren
07:34 h 19.43 km/h:
Maks. pr.:36.48 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Roztocze 2 - dzień I

Środa, 18 czerwca 2014 · dodano: 26.06.2014 | Komentarze 0


Pamiętam jak w maju narzekałem, że jeździmy tylko na jednodniowe wycieczki, a teraz nie ma prawie tygodnia bez przynajmniej dwu dniowej eskapady.

Teraz nadszedł kolejny długi weekend, więc wybraliśmy się na 5 dni na Roztocze razem z Mariuszem ze Stalowej i Andrzejem z Sandomierza, a w czwartek miała dojechać jeszcze do nas BikeEquipa z Sandomierza.

Wyruszyliśmy już w środę, żeby wykorzystać piękną pogodę jaka się właśnie zrobiła. Wszyscy spotkaliśmy się w Stalowej (sorry Andrzej, że tyle czekałeś :)) stamtąd, wyruszyliśmy przed 9:00. Rano jeszcze chłodno, ale zapowiadał się ciepły dzień. 

Ruszyliśmy głównymi drogami, żeby do Suśca dotrzeć w miarę wcześnie i jeszcze może coś po zwiedzać. Droga prowadziła niemal cały czas przez las, a ruch był na niej bardzo mały. Po przejechaniu ponad 40 km, zatrzymaliśmy się przy jakiejś wiacie na kawę i herbatę, bo nasz kolega Andrzej miał przy sobie cały niezbędny sprzęt (z Tobą Andrzej nie zginiemy :)) Już jak się napiliśmy i najedliśmy ruszyliśmy dalej w kierunku Biłgoraju. Kawałek przejechaliśmy DW i znowu wróciliśmy na mniej ruchliwe ścieżki.

Żeby ominąć najdłuższą wieś w Polsce, czyli Aleksandrów. Pojechaliśmy w nieznane nam tereny, na zamkniętą dla ruchu samochodowego ścieżkę, która prowadziła przez Puszczę Solską. Przez ponad 10 km jechało się super, asfaltem, cały czas przez las, po prostu bajka.
Ale wraz z tym jak skończyła się puszcza i rezerwat, to i skończył się asfalt i z 2-3 km musieliśmy tłuc się po kamienistej drodze.

Tak dojechaliśmy do Górecka Kościelnego, gdzie zatrzymaliśmy się na obiad w Karczmie nad Szumem. W Górecku obowiązkowym punktem dla turystów jest kapliczka na wodzie, do której prowadzi dębowa aleja. 

Z Górecka pojechaliśmy do Józefowa, chwilę spędziliśmy na rynku, a potem odwiedziliśmy, chyba najciekawsze miejsce tego miasteczka, czyli kamieniołom. 

Z Józefowa do Suśca mieliśmy już tylko 15 km. Planowaliśmy dojechać wcześniej, ale właściwie to nigdzie się nam nie spieszyło. Na Campingu u Zbyszka, byliśmy już późnym popołudniem. Prysznic, zakupy, kolacja i zrobił się już wieczór.

Andrzej został w domku, a ja z Mariuszem ruszyłem jeszcze na miasto szukać wrażeń :), a dokładniej to jakiegoś TV, żeby obejrzeć sobie mundialowy mecz. Udało się w Roztoczance - podobnym ośrodku co camping Zbyszka, ale może jedną gwiazdkę lepszym :)

Jutro ruszamy w kierunku Zamościa, po drodze oczywiście zwiedzamy :)


 

Postój na kawę


W tym roku pierwszy raz jeżdżę z sakwami i żałuję tylko, że nie miałem ich wcześniej.


W Puszczy Solskiej


Karczma nad Szumem w Górecku





Kapliczka w Górecku








Bardzo stare dęby




Kamieniołom w Józefowie








Już na campigu, a dokładniej w Italii :)


Spaghetti a La Andrzej, palce lizać


Miłe zakończenie wieczoru :)



  
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
96.22 km 0.00 km teren
04:42 h 20.47 km/h:
Maks. pr.:35.88 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

70 rocznica bitwy na Porytowym Wzgórzu

Niedziela, 15 czerwca 2014 · dodano: 17.06.2014 | Komentarze 0

Kolejny dzień kiedy wstaje, a za oknem pochmurno i mokro, ale nie pada, więc można jechać. Gdyby to była zwykła niedziela, to moze bym się zastanawiał, ale dzisiaj na Porytowym Wzgórzu koło Janowa Lubelskiego obchody 70 rocznicy bitwy na Porytowym Wzgórzu.

Bitwa w Lasach Janowskich i Puszczy Solskiej jest uznawana przez historyków za największą bitwę partyzancką na ziemiach polskich podczas II wojny światowej. Walki toczyły się 70 lat temu, od 9 do 25 czerwca 1944 roku, w Lasach Janowskich i w Puszczy Solskiej. Brali w nich udział partyzanci Armii Krajowej, Armii Ludowej i Batalionów Chłopskich. Teren bitwy był na tym etapie wojny bezpośrednim zapleczem wojsk niemieckich, dającym możliwość szybkiego przerzucania wojska i zaopatrzenia dla frontu wschodniego.

Dlatego bardzo chciałem uczestniczyć w uroczystościach i przynajmniej w ten sposób uczcić pamięć poległych. Uroczystości rozpoczęły się mszą św. polową. Uczestniczyli w niej kombatanci, którzy doskonale pamiętają tamte wydarzenia i choć z trudem to opowiadają tamtą historię ze szczegółami. Pomimo kiepskiej pogody, przybyło też wiele osób z okolicznych miejscowości.

Po mszy odczytano Apel Poległych, a następnie złożono kwiaty pod pomnikiem, uroczystości zakończyła salwa honorowa.

Po uroczystościach każdy mógł spróbować tradycyjnej grochówki. Choć na dzisiaj nadawali jakieś opady to w ogóle nie padało. Z Porytowego Wzgórza wyjechałem razem ze znajomymi z Janowa i Stalowej. Pojechaliśmy na Flisy, a potem na Janów. W Krzemieniu część grupy ze Stalowej pojechała jeszcze na Frampol, a ja z kolego Zdziśkiem i koleżankami skręciłem w kierunku Janowa.

Tu dziewczyny pojechały do domu,  a ja z kolegą na chwilę jeszcze nad janowski zalew, gdzie od dwóch dni odbywają się tu Dni Janowa Lubelskiego.

Potem razem ruszyliśmy na Modliborzyce, 10 km jechało się okropnie, bo pod wiatr, nawet z góry trzeba było mocno kręcić. Skręciliśmy w lewo na Zaklików, trochę lepiej ale dalej wiało. Dało nam w kość, więc zatrzymaliśmy się w Potoczku na kasztelana. 

Dalej lasem na Maliniec, tutaj już nie było czuć wiatru. Na Bani rozstałem się ze Zdzisławem, który lasami śmignął do Stalowej, a ja prosto do domu.






















 
Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
220.50 km 0.00 km teren
10:34 h 20.87 km/h:
Maks. pr.:62.14 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

V Rajd Rodzinny „Rowerem z Ojcem Świętym” Sandomierz - Karwów

Sobota, 14 czerwca 2014 · dodano: 16.06.2014 | Komentarze 0

Dzisiaj w Sandomierzu już  V Rajd Rodzinny „Rowerem z Ojcem Świętym” Sandomierz - Karwów.

Pogoda bardzo niepewna, ale na starcie stanęło blisko 800 osób. Do pokonania było około 30 km po małych wzniesieniach, więc trasa wymagająca.

Start Rajdu zaplanowany był na 9:00, więc ja wyjechałem koło 7:00, żeby spokojnie dojechać do Sandomierza na czas. Na miejscu już cała masa rowerzystów i pełno znajomych min. z Bike Equipy Sandomierz, Stalowej Woli, Tarnobrzega, no i oczywiście całkiem spora reprezentcja Rowerowej Pielgrzymki.

W peletonie jechał również biskup Nitkiewicz oraz były kolarz Kazimierz Stafiej wielokrotny Mistrz Polski. W tym roku wszyscy zmierzali do Karwowa, miejsce urodzenia bł. Wincentego Kadłubka, patrona diecezji. Trasa Rajdu wiodła poprzez: Lenarczyce, Radoszki, Jankowice, Dacharzów, Pielaszów, Malice Kościelne do Karwowa.

Przed samym startem trochę pokropiło, ale nie rozpadało się bardziej. Momentami peleton rozciągał się nawet na kilometr. Pierwszy postój zaplanowany był w Jankowicach i tutaj na postoju zaczęło mocno padać, ale na szczęście tylko przez kilkanaście minut, potem już do wieczora nic nas nie zmoczyło. 

Zanim dojechaliśmy do Karwowa, zatrzymaliśmy się jeszcze w Malicach na poczęstunku. Stąd już tylko 6 km do kaplicy i źródła bł. Wincentego Kadłubka.  Tutaj przywitała nas miejscowa schola, a mieszkańcy przygotowali pyszny bigos i ciasto.

Na zakończenie podziękowano organizatorom i służbom dbającym o bezpieczeństwo całej imprezy oraz sponsorom. Wręczono także  nagrody i upominki dla najbardziej wytrwałych, najmłodszych i najstarszych uczestników Rajdu.

Potem już wszyscy mogli rozjeżdżać się do domów. Niektórzy wybrali zapewniony przez organizatorów transport autobusem, a niektórzy ambitnie wracali rowerami.

Ja pojechałem z ks. Janem, który doskonale zna okoliczne ścieżki. Do Sandomierza pojechaliśmy trochę okrężnie, ale za to widoki były super. Jechało się z wiatrem, więc w niecałą godzinę byliśmy już na miejscu. Ja posiedziałem jeszcze chwilę na rynku i ruszyłem do domu.

Po drodze czasami coś kropiło, ale dosłownie przez chwilę. W domu byłem na 18:00, ale to nie był koniec kręcenia na dzisiaj. Z Karwowa, inną trasą trochę okrężnie min. przez Zawichost wracały dwie koleżanki z Janowa Lubelskiego. Obiecałem, że po nie wyjadę, więc ruszyłem w stronę Borowa. Niestety przejechałem 15 km i ani widu, ani słychu. Okazało się, że jedna z nich złapała kapcia. Dojechałem, więc do Kosina, gdzie niewiasty próbowały już same dłubać przy rowerze.

Okazało się, że szkło zrobiło, aż trzy dziury na raz. Nie było więc sensu łatać i założyliśmy (wspólnie, choć moja pomoc była minimalna) nową dętkę :)  

Po południu wyszło nawet słońce i o deszczu nie mogło być mowy, więc jechało się super.

W Zaklikowie pojechaliśmy jeszcze do mnie, żeby trochę dopompować koło. Jedna z koleżanek miała już na dzisiaj dość w wrażeń, więc wezwała transport z Janowa i już samochodem wróciła do domu. 

Druga natomiast nie dała za wygraną i ruszyła rowerem do domu, choć było już bardzo późno. Ja dałem 10 km gwarancji na koło, więc razem ruszyliśmy w kierunku Janowa, rozstaliśmy się dopiero w Modliborzycach. Dzięki dziewczyny za dodatkowe wrażenia :)

Dni są teraz najdłuższe, ale wracałem już po ciemku. 10 km przed Zaklikowem droga była całkowicie zlana, a jeszcze pół godziny temu było sucho. Udało się więc uniknąć, deszczu. Dzień spędzony fantastycznie, oby więcej takich. 




Kazimierz Stafiej i pan Czesław - serwisman










Pierwszy postój w Jankowicach





























Kościół w Malicach


Bike Equipa Sandomierz




Bike Equipa od tyłu w nowych koszulkach :)







Kolejka po bigos























Kategoria 150<