Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Swiety z miasteczka Zaklików. Mam przejechane 42734.67 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Swiety.bikestats.pl
free counters
Dane wyjazdu:
97.70 km 0.00 km teren
05:24 h 18.09 km/h:
Maks. pr.:64.54 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Pieniny - dzień I

Sobota, 5 lipca 2014 · dodano: 10.07.2014 | Komentarze 6

Do Łącka dojechaliśmy przed 23:00.  Szybko się rozpakowaliśmy i spać, bo jutro przed nami Przehyba

Wyruszyliśmy z samego rana, żeby uniknąć upałów. Do Gałkowic, gdzie rozpoczynał się już podjazd mieliśmy niecałe 14 km. 


Początek był łagodny, bo cały czas ok. 6%, dopiero koło 7-8 km zaczęło robić się coraz bardziej stromo. Od tego miejsca droga zrobiła się już bardzo wąska, a samochody nie mogły już wjeżdżać dalej. Dużym plusem były drzewa, które osłaniały od słońca. Mariusz pognał do przodu, a ja pomału jechałem z tyłu z Andrzejem. Po paru km i my się rozdzieliliśmy. 

Przed pierwszą serpentyną dopadł mnie kryzys i musiałem stanąć, żeby coś przegryź. Ale to były chyba te 20% odcinki, potem stawałem na kolejnych zakrętach, żeby zrobić jakieś foto i trochę odpocząć, może następnym razem uda się pokonać górę bez przystanków. 

Przed samym szczytem dogoniłem Mariusza i razem wjechaliśmy na górę. Zrobiliśmy kilka fotek i przy schronisku czekaliśmy na Andrzeja, który po chwili też dojechał.

Na samym szycie było chłodno i do tego bardzo wiało, dlatego wypiliśmy po kawce i herbatce, z aparatury Andrzeja, który wszystko w swoich sakwach wytargał na górę.

Dalej już nie kombinowaliśmy i nie zjeżdżaliśmy szlakiem, tylko zjechaliśmy sobie z góry, tą samą drogą.  Z tym, że po paru km odbiliśmy w Skrudzinie w prawo na Rytro. Sam zjazd był super i warto było się tyle męczyć, prawie cały czas 50 km\h, więcej to już było bardzo ryzykowne.

Droga do Rytra łatwa też nie była, bo musieliśmy pokonać podjazdy krótsze niż Przehyba, ale równie strome. Dopiero po paru km i pokonaniu kilku wzniesień, długim zjazdem dojechaliśmy do drogi głównej i do samego Rytra, gdzie zatrzymaliśmy się na obiad. W tym samym czasie trochę się rozpadało, ale długo nie musieliśmy czekać.

Z Rytra pojechaliśmy do Piwnicznej, tu chwila odpoczynku i ruszyliśmy w drogę powrotną, również wzdłuż Popradu, ale tym razem drugą stroną. Szlak prowadzi niemal cały czas asfaltem, ale momentami trzeba zsiąść z roweru bo zdarzają się trudniejsze odcinki.

Wymęczeni przez góry dojechaliśmy do Starego Sącza, do naszej bazy było już niecałe 20 km, więc jakoś dowlekliśmy się na miejsce.

Dzień bardzo męczący, góry dały mocno w kość.




Wyjeżdżamy z Łącka, zapowiada się pikna pogoda


To dzisiaj priorytet, zdobędziemy, albo polegniemy ... :)



... a jest na czym


Można powiedzie, że jeszcze płasko :)


Góra, górą, ale momentami nie dało się nie zatrzymać.






Tu już było ciężko


Na szczyt jeszcze kawałek










Prawie na szczycie























Kawa się parzy :)


Już prawie na dole


Czekamy na trenera :)




Przehyba daleko za nami, ale to nie koniec górek


W drodze na Rytro






Szlak z Piwnicznej, wzdłuż Popradu







Stary Sącz















Ostaniu rzut oka na Przehybe








Kategoria 50-100



Komentarze
Swiety
| 10:44 piątek, 11 lipca 2014 | linkuj Na Przehybie czułem w nogach te kilometry, strach pomyśleć co będzie jak na świeżości się pojedzie :)

No i tak bywa, czasami nie trzeba ruszać daleko, okolice też masz piękne
Gozdzik
| 07:15 piątek, 11 lipca 2014 | linkuj Ojjjj Grzegorz jakbym tylko mógł , jakby życie pozwalało .... to długo bym się nie zastanawiał.. :-(, ale niestety 20 lat temu życie ułożyło mi inną bajkę niż bym chciał, pragnął...... eeee. Chociaż sobie popatrzę na wasze fotki i opisy......
pankracy
| 07:09 piątek, 11 lipca 2014 | linkuj Świetne widoki, świetna wycieczka. Niezły jesteś zawodnik, jednego dnia 240km a następnego zdobywasz góry. Szacuneczek :)
Swiety
| 18:53 czwartek, 10 lipca 2014 | linkuj a Wy Mariusze nie wzdychać, tylko ruszać w Pieniny (znowu :)
MarqoBiker
| 18:24 czwartek, 10 lipca 2014 | linkuj Az szkoda było wracać ...
Gozdzik
| 13:38 czwartek, 10 lipca 2014 | linkuj Aleee fajne treny ojjjj aż miło .......
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!