Info
Ten blog rowerowy prowadzi Swiety z miasteczka Zaklików. Mam przejechane 42734.67 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.88 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje bajki
Wykres roczny
Arhiwum bloga
- 2015, Grudzień2 - 0
- 2015, Sierpień18 - 2
- 2015, Lipiec17 - 12
- 2015, Czerwiec21 - 6
- 2015, Maj22 - 2
- 2015, Kwiecień12 - 0
- 2015, Marzec11 - 0
- 2015, Luty2 - 0
- 2014, Listopad5 - 6
- 2014, Październik14 - 0
- 2014, Wrzesień7 - 0
- 2014, Sierpień17 - 1
- 2014, Lipiec16 - 20
- 2014, Czerwiec17 - 3
- 2014, Maj17 - 18
- 2014, Kwiecień17 - 13
- 2014, Marzec11 - 2
- 2014, Luty6 - 0
- 2014, Styczeń2 - 0
- 2013, Grudzień2 - 0
- 2013, Listopad2 - 4
- 2013, Wrzesień6 - 0
- 2013, Sierpień14 - 2
- 2013, Lipiec21 - 21
- 2013, Czerwiec19 - 11
- 2013, Maj19 - 27
- 2013, Kwiecień7 - 17
- 2012, Październik6 - 5
- 2012, Wrzesień12 - 22
- 2012, Sierpień23 - 24
- 2012, Lipiec21 - 33
- 2012, Czerwiec13 - 18
- 2012, Maj15 - 2
- 2012, Kwiecień7 - 8
- 2011, Listopad2 - 2
- 2011, Październik4 - 9
- 2011, Wrzesień15 - 20
- 2011, Sierpień21 - 22
- 2011, Lipiec12 - 14
- 2011, Czerwiec13 - 11
- 2011, Maj3 - 0
Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2014
Dystans całkowity: | 1850.56 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 88:55 |
Średnia prędkość: | 20.81 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.34 km/h |
Liczba aktywności: | 16 |
Średnio na aktywność: | 115.66 km i 5h 33m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
147.71 km
0.00 km teren
06:39 h
22.21 km/h:
Maks. pr.:49.51 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach
Piknik rycerski w Ossolinie
Niedziela, 13 lipca 2014 · dodano: 29.07.2014 | Komentarze 1
Pogoda w ostanie dni nie nastrajała do jazdy, padało i zrobiło się chłodno, ale w niedziele zwrot o 180 stopni. Upał i bezchmurne niebo, więc umówiłem się z Danielem i Mariuszem na wypad za Sandomierz, a konkretnie do Ossolina na Piknik Rycerski. Nie mogłem wyjechać z samego rana, więc z chłopakami spotkałem się już na miejscu.
Jak się okazało dotarli tylko parę minut przede mną. Zeszło im trochę dłużej, bo teraz nie sposób jechać po ziemi sandomierskiej bez zatrzymywani co kilka set metrów. Przyczyną tego są wszechobecne sady, z których zawsze się coś odrobinę skubnie :)
Chłopaki skubnęli trochę więcej niż odrobinę i rozłożyli się po ruinami zamku. Czekając na mnie opychali się owocami. Pod ruinami posiedzieliśmy chwilę i udaliśmy się na piknik. Najbardziej interesowały nas walki rycerskie w pełnym rynsztunku, ale przemówienia, pokazy dawnych tańców przeciągały się i w końcu się nie doczekaliśmy, bo do domu tez kawałek był, a dzisiaj finał MŚ więc pasowałoby zdążyć.
Okrężnie pojechaliśmy do Klimontowa, a potem do Koprzywnicy i dalej na prom w Tarnobrzegu. Ale tutaj niespodzianka, Wisła podniosłą się na tyle, że prom nie kursuję, więc musieliśmy pojechać wałem na Sandomierz i dalej już prosto do domu.
Uwaga jadę
Szabry chłopaków, ale skąd dorwali banana to nie chcieli powiedzieć
Leżą byki aby rogi wystają.
Ruiny zamku w Ossolinie
Byliśmy trochę przed czasem
Coś tu nie pasuje...
Cel...
.. pal
Była i orkiestra
Byli i szlachcice
i goście ze wschodu
a ja to w du.. mam na to sra....
Małe to to, ale daje
Tańce był, walki też, ale nas już nie
Promem nie popłyniemy
Kategoria 100-150
Uwaga jadę
Szabry chłopaków, ale skąd dorwali banana to nie chcieli powiedzieć
Leżą byki aby rogi wystają.
Ruiny zamku w Ossolinie
Byliśmy trochę przed czasem
Coś tu nie pasuje...
Cel...
.. pal
Była i orkiestra
Byli i szlachcice
i goście ze wschodu
a ja to w du.. mam na to sra....
Małe to to, ale daje
Tańce był, walki też, ale nas już nie
Promem nie popłyniemy
Dane wyjazdu:
59.12 km
0.00 km teren
02:29 h
23.81 km/h:
Maks. pr.:39.69 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach
Wrzawy i na skróty po Sanie
Piątek, 11 lipca 2014 · dodano: 18.07.2014 | Komentarze 2
Po powrocie z Pienin pogoda się całkowicie rypła, dlatego dopiero w piątek znowu, wybrałem się na rower. Cały dzień było pochmurno , ale ok 19 stopni, więc do jazdy w sam raz. Pojechałem do Wrzaw trochę inną drogą niż zwykle.
Po cichu liczyłem, że jakoś przeprawię się tam przez San i nie będę musiał znowu wracać na most w Radomyślu. Prom we Wrzawach jest, ale zwykle z uwagi na niski poziom nie kursuje.
Dojechałem do przeprawy, prom niestety tak jak myślałem był na drugim brzegi i nie myślał płynąć. Ale tym razem nie przez stan wody, ale przez prowadzone tam prace. Ponieważ we Wrzawach rozładowali słynny transport, który płynną Wisłą z nad morza już kilka miesięcy z elementami do nowej elektrowni w Stalowej Woli. Mniejsze części już dawno dopłynęły do celu, ale te we Wrzawach ważą razem ponad 500 ton i niski stan Sanu nie pozwala na transport wodny i żeby przewieść je wzdłuż wału, najpierw muszą go umocnić. Kupa roboty i pieniędzy.
Prom odpadł, ale tubylcy powiedzieli mi o łódce, która pływa kilka metrów dalej. Okazało się, że rower też można do niej zapakować. Kilka minut i byłem już na drugim brzegu. Flisak opowiedział mi trochę ile to jest zamieszania z tym transportem i ile to już trwa. Pogadałem jeszcze chwile i ruszyłem na Borów, a potem prosto na Zaklików. Dzięki łódce skracając sobie trasę o dobre 25 km.
Trasa do Wrzaw, po wczorajszych ulewach trochę mokro jest
Elementy do elektrowni już na brzegu, teraz czekają na transport po lądzie
Na razie prowizoryczne zejście do łódki
Rekin na Sanie !!!!
Sobie płyniemy
Kategoria 50-100
Trasa do Wrzaw, po wczorajszych ulewach trochę mokro jest
Elementy do elektrowni już na brzegu, teraz czekają na transport po lądzie
Na razie prowizoryczne zejście do łódki
Rekin na Sanie !!!!
Sobie płyniemy
Dane wyjazdu:
83.93 km
0.00 km teren
04:53 h
17.19 km/h:
Maks. pr.:67.34 km/h
Temperatura:35.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach
Pieniny - dzień III
Poniedziałek, 7 lipca 2014 · dodano: 18.07.2014 | Komentarze 4
Dzisiaj ostatni rowerowy dzień w Pieninach. Wczoraj
okrążyliśmy Jezioro Rożnowskie, a dzisiaj ambitnie w planach mieliśmy
objechanie Jeziora Czorsztyńskiego.
Najpierw z Łącka pojechaliśmy główną drogą do Krościenka n/D, tu zatrzymaliśmy
się chwilę i ruszyliśmy do oddalonej tylko o parę km Szczawnicy. Trochę
pokręciliśmy się po tej urokliwej miejscowości, przejechaliśmy fajnie położoną
ścieżką rowerową wzdłuż rzeczki Grajcarek, żeby potem już szlakiem wzdłuż
Dunajca dojechać do Czerwonego Klasztoru. Szlak przepięknie położony, dookoła
zbocza Trzech Koron, a dołem płynie Dunajec. Warto tutaj choć raz przyjechać i
zobaczyć to wszystko na własne oczy.
Trasa do klasztoru nie jest bardzo wymagająca, a większe góry dopiero przed
nami.
Pod Czerwonym Klasztorem spędziliśmy ponad godzinę, podziwiając przy kawie i
herbacie, piękny krajobraz Trzech Koron.
Potem pojechaliśmy w stronę Sromowców Wyżnych, ale nie główną drogą, tylko
znacznie mniej ruchliwą i już po stronie polskiej. Tutaj już zaczęły się małe
podjazdy. Tak dojechaliśmy pod samą zaporę i Zamek w Niedzicy.
Dalej mieliśmy objechać całe Jezioro Czorsztyn, ale stwierdziliśmy, że w taki
upał jak był dzisiaj to byłoby samobójstwo, dlatego udaliśmy się na prom.
Skróciliśmy drogę o dobre kilkanaście km i kilka sporych podjazdów, a i tak
dojeżdżając na nocleg byliśmy wypompowani.
Ale po kolei, rejs promem okazał się nie lada atrakcją, bo zobaczyć z tej
perspektywy oba zamki to faktycznie genialna sprawa. No i trochę chłodu od wody
zażyć też było przyjemnie. Po przeprawieniu się na drugą stronę, tylko ja
udałem się na zwiedzanie ruin bo chłopaki już tutaj byli. Potem już czekał nas
tylko jeden spory podjazd i super zjazd, aż do samego Krościenka. W Krościenku
zatrzymaliśmy się na lody, na które czekaliśmy w mega kolejce, ale było warto
:) Dalej już tą samą trasą co rano wróciliśmy do Łącka.
Trzy dni udane w 200%, pogoda super, nie ma co narzekać, było momentami
upalnie, ale dało się to znieść. Zaplanowane trasy zaliczyliśmy, więc czego
chcieć więcej. Mam nadzieję, że przynajmniej raz w roku te okolice będziemy
odwiedzać.
Jedziemy do Krościenka, cały czas boczną ścieżką wzdłuż Dunajca
Przy Grajcarku można się ochłodzić
Wjeżdżamy na szlak prowadzący do Czerwonego Klasztoru, widoki super.
W końcu piękny widok na Trzy Korony
Czerwony Klasztor
Kładką do Stromowców i na polską stronę.
Andrzej wybrał bardzo fajną ścieżkę.... co nie Mariusz ? :)
Zamek w Nidzicy
A teraz promem do Czorsztyna
Można jeszcze tak...
Albo tak
Zamek w Czorsztynie
Halny na przyniósł na brzeg
Zwiedzam zamek
Widoki z góry przednie
Gdzieś tam daleko Przechyba, a my zjeżdżamy zaraz do Krościenka
Kategoria 50-100
Jedziemy do Krościenka, cały czas boczną ścieżką wzdłuż Dunajca
Przy Grajcarku można się ochłodzić
Wjeżdżamy na szlak prowadzący do Czerwonego Klasztoru, widoki super.
W końcu piękny widok na Trzy Korony
Czerwony Klasztor
Kładką do Stromowców i na polską stronę.
Andrzej wybrał bardzo fajną ścieżkę.... co nie Mariusz ? :)
Zamek w Nidzicy
A teraz promem do Czorsztyna
Można jeszcze tak...
Albo tak
Zamek w Czorsztynie
Halny na przyniósł na brzeg
Zwiedzam zamek
Widoki z góry przednie
Gdzieś tam daleko Przechyba, a my zjeżdżamy zaraz do Krościenka
Dane wyjazdu:
117.73 km
0.00 km teren
05:46 h
20.42 km/h:
Maks. pr.:62.54 km/h
Temperatura:32.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach
Pieniny - dzień II
Niedziela, 6 lipca 2014 · dodano: 12.07.2014 | Komentarze 2
Dzisiaj w planach objechanie Jeziora Rożnowskiego. Andrzej świetnie zna
okoliczne ścieżki, więc GPSa można schować :)
Wyjeżdżamy podobnie jak wczoraj po 8:00, najpierw na Nowy Sącz, a potem dalej
wzdłuż Dunajca. Jechało się całkiem fajnie bo z wiatrem i dlatego nie robiliśmy
często przystanków. Zatrzymaliśmy się jedynie w Nowym Sączu przy ruinach Zamku
Królewskiego budowla wzniesiona przez króla Kazimierza Wielkiego
w latach 1350–1360. Jeszcze w latach 30 - 40 -tych zamek był w idealnym stanie,
cały czas prowadzono parce konserwatorskie. Jednak w 1945 został w wyniku
wybuchu praktycznie doszczętnie zniszczony. Pozostał tylko niewielki fragment
muru.
Zaraz za miastem zjechaliśmy z głównej drogi, gdzie zaczął się całkiem długi
podjazd i jeden z większych dzisiaj. Ale wiadomo widoki na samej górze
rekompensują każdy podjazd. Do Rożnowa mieliśmy już prawie cały czas z górki.
Chwilę odpoczęliśmy nad wodą, podziwiając pięknie położone jezioro, bo upał
dzisiaj też dawał się ostro we znaki.
Przed Rożnowem kolejna górka i zjazd do miejsca w którym znajdują się ruiny
zamku Zawiszy Czarnego z XIII w. Następnie w Rożnowie zatrzymaliśmy się przy
kolejnych ruinach, tym razem zamku Tarnowskich z XVI w. oraz przy odrestaurowanym dworze Stadnickich. Potem pojechaliśmy do miejscowości Tropie, gdzie znajduję się kaplica z przełomu XI/XII w. Dalej przez Jezioro Czchowskie przeprawiliśmy się promem, który ku naszemu zaskoczeniu był darmowy. (przewoźnicy w naszych stronach przyzwyczaili nas do czego innego :)
Po drugiej stronie jeziora czekała nas kolejna i chyba ostatnia atrakcja dzisiejszego dnia - Zamek Tropsztyn z XIV w., który kilkanaście lat temu został odbudowany. Po kilku minutach zwiedzania ruszyliśmy już główną droga w kierunku Nowego Sącza. Po drodze musieliśmy pokonać tylko jeden podjazd w Łososinie Dolnej. Przy takiej temperaturze jak była dzisiaj męczyliśmy się niemiłosiernie, ale się udało.
W międzyczasie dookoła zaczęło się już porządnie chmurzyć, ale padać zaczęło dopiero przed samy Łąckiem, więc zmoknąć niestety się nie udało :)
Dunajec
Ruiny Zamku Królewskiego w Nowym Sączu
Na skróty
Fontanna !?
Pierwszy popas i od razu konkretny :)
Pierwszy duży podjazd na trasie
Przed nami Jezioro Rożnowskie
Ruiny zamku Zawiszy Czarnego przed Rożnowem
Dawny zamek Tarnowskich w Rożnowie
Rożnów. Dwór Stadnickich
Kaplica św. Andrzeja z XI w.,
Jezioro Czchowskie
W oddali zamek Tropsztyn
Promem na drugą stronę
Na zamku Tropsztyn
Czerwoną linią zaznaczono dawne ruiny, wszystko co powyżej zostało odbudowane w XX w.
Ostatnia góra zdobyta
Tak też można zwiedzać :)
Na górze łapaliśmy oddech i podziwialiśmy widoki
Znajomy skrót
Na Przehybie chyba leje
W Łącku dopiero będzie lało
Kategoria 100-150
Dunajec
Ruiny Zamku Królewskiego w Nowym Sączu
Na skróty
Fontanna !?
Pierwszy popas i od razu konkretny :)
Pierwszy duży podjazd na trasie
Przed nami Jezioro Rożnowskie
Ruiny zamku Zawiszy Czarnego przed Rożnowem
Dawny zamek Tarnowskich w Rożnowie
Rożnów. Dwór Stadnickich
Kaplica św. Andrzeja z XI w.,
Jezioro Czchowskie
W oddali zamek Tropsztyn
Promem na drugą stronę
Na zamku Tropsztyn
Czerwoną linią zaznaczono dawne ruiny, wszystko co powyżej zostało odbudowane w XX w.
Ostatnia góra zdobyta
Tak też można zwiedzać :)
Na górze łapaliśmy oddech i podziwialiśmy widoki
Znajomy skrót
Na Przehybie chyba leje
W Łącku dopiero będzie lało
Dane wyjazdu:
97.70 km
0.00 km teren
05:24 h
18.09 km/h:
Maks. pr.:64.54 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach
Pieniny - dzień I
Sobota, 5 lipca 2014 · dodano: 10.07.2014 | Komentarze 6
Do Łącka dojechaliśmy przed 23:00. Szybko się rozpakowaliśmy i spać, bo jutro przed nami Przehyba.
Wyruszyliśmy z samego rana, żeby uniknąć upałów. Do Gałkowic, gdzie rozpoczynał się już podjazd mieliśmy niecałe 14 km.
Początek był łagodny, bo cały czas ok. 6%, dopiero koło 7-8 km zaczęło robić się coraz bardziej stromo. Od tego miejsca droga zrobiła się już bardzo wąska, a samochody nie mogły już wjeżdżać dalej. Dużym plusem były drzewa, które osłaniały od słońca. Mariusz pognał do przodu, a ja pomału jechałem z tyłu z Andrzejem. Po paru km i my się rozdzieliliśmy.
Przed pierwszą serpentyną dopadł mnie kryzys i musiałem stanąć, żeby coś przegryź. Ale to były chyba te 20% odcinki, potem stawałem na kolejnych zakrętach, żeby zrobić jakieś foto i trochę odpocząć, może następnym razem uda się pokonać górę bez przystanków.
Przed samym szczytem dogoniłem Mariusza i razem wjechaliśmy na górę. Zrobiliśmy kilka fotek i przy schronisku czekaliśmy na Andrzeja, który po chwili też dojechał.
Na samym szycie było chłodno i do tego bardzo wiało, dlatego wypiliśmy po kawce i herbatce, z aparatury Andrzeja, który wszystko w swoich sakwach wytargał na górę.
Dalej już nie kombinowaliśmy i nie zjeżdżaliśmy szlakiem, tylko zjechaliśmy sobie z góry, tą samą drogą. Z tym, że po paru km odbiliśmy w Skrudzinie w prawo na Rytro. Sam zjazd był super i warto było się tyle męczyć, prawie cały czas 50 km\h, więcej to już było bardzo ryzykowne.
Droga do Rytra łatwa też nie była, bo musieliśmy pokonać podjazdy krótsze niż Przehyba, ale równie strome. Dopiero po paru km i pokonaniu kilku wzniesień, długim zjazdem dojechaliśmy do drogi głównej i do samego Rytra, gdzie zatrzymaliśmy się na obiad. W tym samym czasie trochę się rozpadało, ale długo nie musieliśmy czekać.
Z Rytra pojechaliśmy do Piwnicznej, tu chwila odpoczynku i ruszyliśmy w drogę powrotną, również wzdłuż Popradu, ale tym razem drugą stroną. Szlak prowadzi niemal cały czas asfaltem, ale momentami trzeba zsiąść z roweru bo zdarzają się trudniejsze odcinki.
Wymęczeni przez góry dojechaliśmy do Starego Sącza, do naszej bazy było już niecałe 20 km, więc jakoś dowlekliśmy się na miejsce.
Dzień bardzo męczący, góry dały mocno w kość.
Wyjeżdżamy z Łącka, zapowiada się pikna pogoda
To dzisiaj priorytet, zdobędziemy, albo polegniemy ... :)
... a jest na czym
Można powiedzie, że jeszcze płasko :)
Góra, górą, ale momentami nie dało się nie zatrzymać.
Tu już było ciężko
Na szczyt jeszcze kawałek
Prawie na szczycie
Kawa się parzy :)
Już prawie na dole
Czekamy na trenera :)
Przehyba daleko za nami, ale to nie koniec górek
W drodze na Rytro
Szlak z Piwnicznej, wzdłuż Popradu
Stary Sącz
Ostaniu rzut oka na Przehybe
Kategoria 50-100
Wyjeżdżamy z Łącka, zapowiada się pikna pogoda
To dzisiaj priorytet, zdobędziemy, albo polegniemy ... :)
... a jest na czym
Można powiedzie, że jeszcze płasko :)
Góra, górą, ale momentami nie dało się nie zatrzymać.
Tu już było ciężko
Na szczyt jeszcze kawałek
Prawie na szczycie
Kawa się parzy :)
Już prawie na dole
Czekamy na trenera :)
Przehyba daleko za nami, ale to nie koniec górek
W drodze na Rytro
Szlak z Piwnicznej, wzdłuż Popradu
Stary Sącz
Ostaniu rzut oka na Przehybe
Dane wyjazdu:
240.35 km
0.00 km teren
09:56 h
24.20 km/h:
Maks. pr.:63.34 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach
Spotkanie w Rytwianach, potem już tylko Bieszczady
Piątek, 4 lipca 2014 · dodano: 09.07.2014 | Komentarze 2
Dzisiaj dzień zapowiadał się pracowicie. Najpierw miałem pojechać na spotkanie przed pielgrzymką do Rytwian, a potem z kolegami mieliśmy ruszyć w Pieniny, a konkretnie do Łącka.
Wyjechałem przed 7:00. Po drodze w Sandomierzu zostawiłem u znajomego, z którym ruszałem w Pieniny sakwy, żeby jechało się trochę lżej.
Z Sandomierza wyjechałem dopiero koło 10:00, bo jeszcze czekałem na kolegę. Potem musieliśmy trochę doginać, żeby zdążyć na 12:00. Niestety przez wiatr w mordę jechało się ciężko i trochę się spóźniliśmy i cała grupa już odjechała. Ruszyliśmy w pogoń i po kilku km dognaliśmy zamykających, którzy czekali, żeby nas podciągnąć. Tak dogoniliśmy całą grupę.
Dzisiaj lekko nie było pagórkowaty teren i temperatura dawały w kość.
Pierwszy, krótki postój mieliśmy w Szydłowie. Mi był już bardzo potrzebny bo jechałem bez odpoczynku już 100 km i trochę odczuwałem zmęczenie, ale po 5 minutach w cieniu mogłem jechać już dalej.
Potem ruszyliśmy na Raków omijając Chańczę i na Łagów, trochę okrężnie, żeby zaliczyć całkiem spory podjazd.
Z Łagowa pojechaliśmy prosto na Iwaniska, tu cała grupa została na mszy św. a ja z kolegą musiałem już ruszać, żeby na 18:00 zdążyć do Rytwian, skąd ruszaliśmy samochodem w Pieniny.
Do Rytwian było ok 40 km, pojechaliśmy główną na Staszów. Po drodze do pokonania był jeszcze jeden spory podjazd, potem już było z górki. Do Rytwian dojechałem przed czasem, chłopaków jeszcze nie było, więc ogarnąłem się i czekałem. Przyjechali za parę minut, spakowaliśmy mój rower i ruszyliśmy w dalszą trasę.
Dzisiaj tylu km nie planowałem, ale zawsze tak jest , największe wyniki pojawiają się spontanicznie.
Prace w kopalni piasku w Skowierzynie. Panika musi być... kilka km dalej umacniają wał, którym mają być przewiezione ponad 500 tonowe elementy nowej elektrowni w Stalowej Woli
Może kiedyś... Sakwy już pasują, może jakoś da się zamontować
Gonimy peleton
Postój w Łagowie
Wyczerpani podjazdem
Pikna pogoda była
Już w Pustelni Złotego Lasu w Rytwianach
W drodze do Łącka na kolacji
Kategoria 150<
Prace w kopalni piasku w Skowierzynie. Panika musi być... kilka km dalej umacniają wał, którym mają być przewiezione ponad 500 tonowe elementy nowej elektrowni w Stalowej Woli
Może kiedyś... Sakwy już pasują, może jakoś da się zamontować
Gonimy peleton
Postój w Łagowie
Wyczerpani podjazdem
Pikna pogoda była
Już w Pustelni Złotego Lasu w Rytwianach
W drodze do Łącka na kolacji