Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Swiety z miasteczka Zaklików. Mam przejechane 42734.67 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Swiety.bikestats.pl
free counters
Wpisy archiwalne w kategorii

100-150

Dystans całkowity:12223.19 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:606:36
Średnia prędkość:19.94 km/h
Maksymalna prędkość:68.75 km/h
Liczba aktywności:100
Średnio na aktywność:122.23 km i 6h 07m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
143.88 km 0.00 km teren
07:08 h 20.17 km/h:
Maks. pr.:37.93 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Chrzanów - wiatrak widmo :)

Piątek, 14 marca 2014 · dodano: 30.04.2014 | Komentarze 2

Zapowiadają ochłodzenie, więc trzeba było wykorzystać ostatni ładny dzień, dlatego dłuższa wyprawa do Chrzanowa. Gdzie razem z Mariuszem chcieliśmy odnaleźć stary wiatrak, który na niektórych mapach jest oznaczony.

Z Mariuszem umówiłem się jak zwykle przy okazji wypadów na Roztocze w Janowie Lubelskim. Dalej jedziemy już na Godziszów, gdzie tereny robią się coraz bardziej górzyste. W Chrzanowie staramy znaleźć ten stary zabytek, ale nie ma po nim śladu. Jak się dowiedzieliśmy od tubylców, stał on kiedyś w podanym na mapie miejscu, ale właściciel posesji go rozebrał , bo mu przeszkadzał. Trochę zawiedzeni ruszyliśmy w drogę powrotną, ale było warto chociażby dla samych widoków.

Ruszamy więc w kierunku Dzwoli bocznymi drogami a czasami polnymi drogami które były niezłym wyzwaniem dla nas i naszych maszyn . W końcu docieramy do Dzwoli tam tam nad źródliskiem rozsiadamy się i posilamy się wreszcie . Cały dzionek słoneczny i ciepły ale tu w Dzwoli bardzo czuć zimny wiatr więc ruszmy dalej bocznymi drogami w kierunku Porytowych Wzgórz . Tam jeszcze zajeżdżamy na chwilkę pod wielki pomnikiem upamiętniającym największą bitwę partyzancka z hitlerowcami . I jedziemy dalej Lasami Janowskimi w kierunku Momot a dalej do Jarocina . Za Jarocinem kilka km wjeżdżamy na główną drogę Nisko - Janów Lubelski i nią jedziemy kilkanaście km a potem odbijamy na Krzaki i Pysznicę a dalej już prosto do Stalowej Woli..a ja dalej do Zaklikowa .









Kościół stary i nowo wybudowany w Chrzanowie pod które prowadzi spory podajzd















Skróty :)




Dzwola


Porytowe Wzgórze







Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
107.14 km 0.00 km teren
05:13 h 20.54 km/h:
Maks. pr.:46.70 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Wzdłuż Wisły

Czwartek, 13 marca 2014 · dodano: 28.04.2014 | Komentarze 0


Wczoraj odpoczywałem, a Mariusz śmigał. Dzisiaj już mogłem się z nim razem zabrać. Umówiliśmy się w Zaklikowie i ruszyliśmy na Szczecyn. Najpierw asfaltem przez Baraki Nowe, a potem do Szczecyna już szutrem.  Tu zatrzymaliśmy się przy pomniku ofiar pacyfikacji tej wsi przez hitlerowców. Znowu kawałek asfaltem i zjazd na polne drogi.

Pierwszy dłuższy postój zrobiliśmy w Annopolu. Z Annopola pojechaliśmy do Zawichostu, tu jeszcze nie kursuje prom, ale już pomału jest przygotowywany. Potem już cały czas główną, aż do Sandomierza. Żeby wydłużyć trochę trasę, wybraliśmy się na "pieprzówki", które teraz wyglądają trochę inaczej. Z Sandomierza już standard do domu.


Szczecyn..pomnik ofiar pacyfikacji wsi


Annopol..pomnik poświęcony kobietom Lubelszczyzny


Musiałem się zatrzymać żeby uwiecznić ten wehikuł


Wisła ledwo płynie


Prom szykowany


W Zawichoście promem jeszcze nie popłyniesz


Spora wspinaczka przed Sandomierzem


Widok z pieprzówek na Sandomierz


Teraz widoki z Gór Pieprzowych można podziwiać na siedząco



















 
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
101.79 km 0.00 km teren
04:44 h 21.50 km/h:
Maks. pr.:39.48 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Tłusty Czwartek na rowerze

Czwartek, 27 lutego 2014 · dodano: 28.04.2014 | Komentarze 0
Dzisiaj idealny dzień na spalanie kalorii, bo mamy Tłusty Czwartek, a pogoda do jazdy też zachęca. Wiadomo szału z temperaturą nie ma, bo startujemy od 0 stopni, ale wystarczy dobrze się ubrać i można śmigać. 

Z Mariuszem umówiłem się w Lipie i potem bocznymi drogami przez las dojechaliśmy do Potoczka. Tu wyjechaliśmy już na główną i prosto do Janowa. W ostatnich dniach mocno wiało i nie inaczej było dzisiaj. Dotoczyliśmy się do Janowa i żeby tradycji stało się zadość kupiliśmy parę pączków i ruszyliśmy w drogę. Dzisiaj pierwszy raz w tym roku wybraliśmy się na Momoty i  Porytowe Wzgórze, gdzie znajduję się pomnik poległych żołnierzy, którzy zginęli tam podczas największej bitwy partyzanckiej podczas II wojny światowej. Gdy byliśmy tu rok temu, jakoś pod koniec kwietnia to leżało jeszcze masę śniegu, teraz nie ma już po nim śladu.

Żeby nie wracać już tą samą drogą rozstałem się z Mariuszem i pojechałem okrężnie przez Flisy i znowu do Janowa Lubelskiego.
No i pierwsza setka w tym roku.


Czekam na dziada ... :)


Jedzie :)


I kto tu jest pazerny - cała reklamówka pączków





Pączki na fontannie w Janowie Lubelskim




Pomnik na Porytowych Wgórzach




Cmentarz wojenny za pomnikiem







Route 2,576,725 - powered by www.bikemap.net



Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
65.10 km 0.00 km teren
03:12 h 20.34 km/h:
Maks. pr.:55.52 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Po zimowej przerwie

Poniedziałek, 17 lutego 2014 · dodano: 26.04.2014 | Komentarze 0


U mnie właśnie leje. Jest więc okazja, żeby nadrobić zaległe wpisy, a nazbierało się ich trochę, bo prawie z 3 miesięcy jazdy.



  Na początku stycznia się trochę pojeździło i przyszła zima - na ponad  miesiąc :) więc od roweru się odpoczywało.

  Czekałem tylko kiedy zrobi się choć trochę znośnie do jazdy i ruszyłem.

  Pojechałem w trochę bardziej pofałdowane tereny i się załamałem, bo szło strasznie ciężko, ale przerwa robi swoje. Trzeba trenować tym bardzie, że w tym roku planuje pojeździć trochę po górach, a z taką formą to mogę tylko pomarzyć.

 Górki na Karkówce nie są strome, ale dają w kość. Po śniegu nie widać już prawie śladu, tylko w zacienionych miejscach jeszcze coś zostało. Teraz można już śmiało powiedzieć zima poszła i nie wróci, a nie jak rok temu do kwietnia :)  



Piękna słoneczna pogoda i ciepło jak na luty. Najwyższy punkt na Karkówce. Tam gdzieś na horyzoncie Kraśnik


Robi się ciepło, ale zalew w Zaklikowie jeszcze skuty lodem


Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
121.86 km 0.00 km teren
05:49 h 20.95 km/h:
Maks. pr.:52.71 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Spotkanie popielgrzymkowe w Klimontowie I dzień

Piątek, 20 września 2013 · dodano: 20.04.2014 | Komentarze 0

Dzisiaj kolejna okazja do spotkania ze znajomymi z pielgrzymki wileńskiej. W Klimontowie w tym roku spotykamy się już drugi raz, bo i tereny do jazdy są idealne oraz baza noclegowa jest świetna. Już drugi raz będziemy gościć w klasztorze podominikańskim, który znajduje się na trasie małopolskiego szlaku św. Jakuba. Nie dawano zupełnie odnowiono jedno ze skrzydeł klasztoru, które teraz ma służyć pielgrzymom.

Ja jak zwykle do Klimontowa wybrałem się rowerem. Pogoda już robi się jesienna i bardzo niepewna, ale liczyłem, że będzie jeszcze znośnie. Dzisiaj w miarę ciepło bo ok 15 stopni, ale wietrznie.

Pod klasztorem w Klimontowie byłem pierwszy, ale zaraz zaczęły zjeżdżać się samochody, bo praktycznie wszyscy do Klimontowa wybrali ten środek transportu. Rowerami przyjechałem tylko ja i kolega z okolic Stalowej Woli.

W porównaniu z pielgrzymką frekwencja trochę słaba, ale kolejni mieli dojechać dopiero wieczorem. Ruszamy więc tylko w kilku chłopa. 
Najpierw do Pielaszowa, potem przez Międzygórz, Ossolin, a więc bardzo pofałdowane tereny.  Jechało się fajnie choć momentami mocno wiało. Za to wzniesienia wokół Klimontowa świetnie wyglądały przy zachodzącym słońcu.

Wróciliśmy koło 19 na nocleg, szybko trzeba było doprowadzić się do porządku i na spotkanie, na którym czekały na nas jak zwykle różne smakołyki, a także trailer pielgrzymkowej produkcji filmowej :)


Wisła w Sandomierzu


Bulwar im. Marszałka Józefa Piłsudskiego


Załadowany Kołcz


Sady za Sandomierzem pełne owoców


Ruiny zamku w Ossolinie


Siedmiu wspaniałych :)


Przy pomniku  poległych w Pielaszowie. W dniu 30 lipca 1944 r.,rozegrała się tu największa i zarazem najtragiczniejsza bitwa partyzancka z oddziałami niemieckimi, 4 Armii pancernej. Zginął w niej "kwiat młodzieży sandomierskiej",prawie 70 żołnierzy II Pułku Piechoty Legionów,AK i BCh.
W Pielaszowie, nad Opatówką, znajduje się pomnik, poświęcony poległym w tej bezsensownej bitwie. Na dwóch tablicach znajdują się nazwiska poległych i ich wiek -średnio 21 lat.


W drodze na Międzygórz


Ossolin


Powrót do Klimontowa przy zachodzie słońca


Łakocie


Pokaz przedpremierowy



Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
108.37 km 0.00 km teren
04:50 h 22.42 km/h:
Maks. pr.:54.72 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Po okolicy

Środa, 14 sierpnia 2013 · dodano: 16.03.2014 | Komentarze 0 Dzisiaj nie planowałem żadnej wycieczki, ale miałem do załatwienia kilka spraw w okolicy. Przez cały dzień nazbierało się ponad 100 km.
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
107.28 km 0.00 km teren
06:25 h 16.72 km/h:
Maks. pr.:68.71 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Góry Świętokrzyskie - II dzień

Niedziela, 4 sierpnia 2013 · dodano: 02.03.2014 | Komentarze 2
Nie sądziłem, że pogoda pozwoli już w lutym na rowerowe wojaże, ale tego pewnie nikt się nie spodziewał. Dlatego zwlekałem z uzupełnianiem wpisów jeszcze z zeszłego roku. Teraz pora nadrobić zaległości, a potem zająć się już nowym sezonem.



Dzisiaj przed nami nie było zbyt wile km, więc wyruszyliśmy dopiero o 8:00.

Dzień zapowiadał się podobnie jak wczoraj, czyli upalnie. W połączeniu z dosyć pagórkowatą trasą trochę ponad 100 km wydawało się idealnym dystansem.

Najpierw odwiedziliśmy Kunów, potem trochę czasu spędziliśmy w Sanktuarium w Kałkowie, gdzie zwiedzaliśmy min. "Golgotę" i znajdujące się tam muzeum, przeszliśmy też wzdłuż drogi krzyżowej. Przyjemnie było odwiedzić to miejsce ponownie i trochę powspominać, ostatni raz byłem tutaj 20 lat temu. Od tamtego czasu sporo się zmieniło.

Dalej naszym celem była góra św. Katarzyny. Jest to piękne miejsce i pewnie na każdym kto odwiedza je po raz pierwszy robi duże wrażenie. Jeśli będę miał okazję to na pewno tam wrócę, ale na pewno nie będę już próbował podchodzić pod górę razem z rowerem. Kamieniste podejście jest wymagające dla pieszych, a co jeszcze mówić rowerzystów. Ale w końcu udało się jakoś wdrapać z rowerami ponad 600 m. n.p.m.

Na samej górze mieliśmy mały dylemat bo nie wiedzieliśmy czy wracać tą samą kamienistą drogą czy wybrać inny dłuższy szlak, równie nieznany i być może tak samo kamienisty. Woleliśmy jednak ruszyć w nieznane niż schodzić po znanych już nam bardzo dobrze kamieniach. Daniel pomknął w dół na rowerze, ja ostrożniej, trochę prowadząc trochę jadąc, ale w końcu dotarłem na sam dół gdzie czekał na mnie Daniel, po kilku minutach pojawił się też Mariusz.

Już razem ruszyliśmy w kierunku Nowego Skoszyna na nocleg. Górki na dzisiejszej trasie dały nam ostro w kość, ale mi było jeszcze mało, dlatego chłopaki pojechali prosto na nocleg, ja postanowiłem jeszcze raz wjechać na św. Krzyż. Tym razem pomimo zmęczenia poszło o wiele łatwiej, bo już wiedziałem jak rozłożyć siły.

Na nocleg wróciłem gdy słońce zachodziło już za górami. Kolejny udany dzień, jutro czekała nas już droga powrotna.



Nasza chatka, rowery już gotowe do drogi


Nowy Skoszyn. Dawny dwór, dzisiaj odnowiony znajduję się w prywatnych rękach.


Po drodze przez przypadek zauważyliśmy stare budynki, okazało się że to dawna gorzelnia. Mariusz pobiegł oczywiście pierwszy w nadziei, że może coś znajdzie :)


Gorzelnia rolnicza w Kowalkowicach z XIX w. czynna do początku XXI wieku.




Kościół pw. ś. Piotra i Pawła z 1656 roku w Waśniowie

 







Rynek w Kunowie







Kościół pw. Świętego Władysława w Kunowie










A tu nasz Kierownik wyprawy :)



Piękne widoki na św. Krzyż




Zapora Wióry przed Kałkowem







Sanktuarium MB Królowej Polski w Kałkowie








Golgota


Jedna ze stacji drogi krzyżowej

Widok z Golgoty na okolice





Kościół pw. MB Wniebowziętej z przełomu XIV/XV w. w Świętomarzu



Kilkaset metrów dalej znajduję się kolejny ważny zabytek sakralny, kościół pw. św. Idziego z XIII wieku.


Kościół pw. św. Idziego


Kościół z 1446 roku w Bodzeńtyniu




Ruiny zamku biskupów krakowskich


W drodze na św. Katarzynę. Brama do parku




Źródełko na szlaku




Rzucamy monety do źródła na szczęście


Ciężka droga na górę


no i odpoczynek


Już blisko celu

Na samym szczycie










Jedna z kapliczek na szlaku


Zjazd też był bardzo ciekawy




No i już na dole


W trakcie mszy na św. Krzyżu


Klasztor jest w trakcie remontu


Samotna droga na nocleg


Piękne okolice Nowego Skoszyna


Ołtarz kościoła w Nowym Skoszynie


Zachód słońca nad św. Krzyżem




Route 2,451,733 - powered by www.bikemap.net
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
134.67 km 0.00 km teren
07:11 h 18.75 km/h:
Maks. pr.:60.93 km/h
Temperatura:35.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Góry Świętokrzyskie - I dzień

Sobota, 3 sierpnia 2013 · dodano: 01.01.2014 | Komentarze 0 Pierwsza dłuższa wyprawa po pielgrzymce, na którą jechałem z kolegami ze Stalowej. Naszym głównym celem było dotarcie na św. Krzyż. Wyjazd tam planowaliśmy już dłuższy czas, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie, a to pogoda, a to inne plany. No, ale w końcu się udało.
Wyjechałem z samego rana, najpierw do Stalowej Woli, gdzie czekali na mnie Mariusz i Daniel. Pogoda zapowiadała się idealna, błękitne niebo bez ani jednej chmurki.
Ze Stalowej ruszyliśmy główną drogą do Sandomierza i potem dalej w kierunku Opatowa. Przed Opatowem dokładnie we Włostowie odbiliśmy w lewo. Po kilkunastu kilometrach byliśmy już u stóp Wzniesienia Jeleniowskiego ( co ciekawe jeżdżąc z Mariuszem do Ujazdu czy Opatowa, myśleliśmy, że widoczne na horyzoncie góry to św. Krzyż, a okazało się inaczej)
Przez wzniesienie prowadziła w większości szutrowa droga, a momentami piaszczysta lub kamienista, dlatego bardzo trzeba było uważać, szczególnie na zjazdach. Na samym szczycie postanowiliśmy, że odnaleźć starą kaplice. Droga do niej prowadziła bardzo stromą i kamienista leśną ścieżką, ale warto było się trochę natrudzić.

W końcu dotarliśmy do leśnej polany na szczycie wzniesienia, na której stał mały kościółek, a obok niego drewniany ołtarz. Chwilę odpoczęliśmy i ruszyliśmy w dół. Do naszej bazy noclegowej było już bardzo blisko, a zatrzymać mieliśmy się w Nowym Skoszynie w schronisku prowadzonym przez ks. Jana Mikosa.
Chwilę zaczekaliśmy na księdza, który bardzo serdecznie nas przywitał i podpowiedział co warto w okolicy zobaczyć. Potem odebraliśmy klucze do domku, zostawiliśmy bagaże i około 15:00 wyjechaliśmy w kierunku św. Krzyża.
Trasa prowadząca na samą górę jest trudna, sporo wzniesień, a do tego jeszcze upał. Na św. Krzyż udało się wjechać wszystkim, ale góra dała nam się we znaki. Choć było już koło 17:00 to nadal mocno odczuwało się upał. Po zwiedzeniu zespołu klasztornego, postanowiliśmy, że zjedziemy drugą stroną góry, tą bardziej kamienistą. Podobno pieszo jest ciężko, a co dopiero z rowerami, ale ruszyliśmy w dół. Ja z Mariuszem prowadziłem głównie rower tylko Daniel odważył się na zjazd.
Do domku dojechaliśmy koło 19, zachód słońca nad św. Krzyżem robił naprawdę spore wrażenie. Rozpakowaliśmy się i zajęliśmy pokoje, do dyspozycji mieliśmy ośmioosobowy domek, więc miejsca było sporo. Na kolejny dzień zaplanowaną mieliśmy zwiedzanie okolicy.

Image Hosted by ImageShack.us
Początek wyprawy, przystanek w sandomierskich sadach :)


Image Hosted by ImageShack.us
Piękne bezchmurne niebo i ponad 35 stopni na słońcu


Image Hosted by ImageShack.us
Kościół św Benedykta Opata w Modliborzycach, tych koło Opatowa...


Image Hosted by ImageShack.us
...i pierwszy mały podjazd

Image Hosted by ImageShack.us
Chwila na odpoczynek i obejrzenie kościoła, który niestety był zamknięty

Image Hosted by ImageShack.us

Przejechaliśmy kilka km i znowu zatrzymaliśmy się, przy kolejnym zabytku sakralnym w okolicy.
Image Hosted by ImageShack.us
Kościół parafialny w Baćkowicach ma blisko 130 lat

Image Hosted by ImageShack.us
Kilkanaście metrów od kościoła znajduje się cmentarz parafialny


Image Hosted by ImageShack.us
Pora zjechać z asfaltu, wjeżdżamy do Parku Jeleniowskiego

Image Hosted by ImageShack.us
Ze wzgórza rozciągają się piękne widoki na okolice

Image Hosted by ImageShack.us
Ścieżka prowadząca na jeden z najwyższych punktów i do kaplicy

Image Hosted by ImageShack.us
Kaplica pw. Zesłania Ducha Świętego z XVIII w. na wniesieniu Witosławska


Image Hosted by ImageShack.us
Źródełko przy kaplicy

Image Hosted by ImageShack.us


Image Hosted by ImageShack.us
Ostry zjazd z powrotem na dół

Image Hosted by ImageShack.usImage Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Wzgórze Jeleniowskie już za nami...

Image Hosted by ImageShack.us
....a przed nami św. Krzyż

Image Hosted by ImageShack.us
Styrani pielgrzymi, było ciepło, chciało się pić, ale żeby aż tak...:) (uwaga zdjęcie zawiera lokowanie produktu)

Image Hosted by ImageShack.us
Rozpoznanie trasy

Image Hosted by ImageShack.us
Niby blisko, a jednak daleko...

Image Hosted by ImageShack.us


Było ciężko wjechać na górę przy takim upale, ale jak już się wjechało... i chyba dlatego tak bardzo lubię to robić.
Image Hosted by ImageShack.us
Wieża telewizyjna na szczycie

Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us


Po zwiedzeniu zespołu klasztornego poszliśmy za tarasy widokowe, z których rozciąga się przepiękna panorama. Fajnie było wrócić w to miejsce i przypomnieć sobie dawne czasy, bo ostatni raz byłem tu 18 lat temu.

Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Ostatnie spojrzenie na klasztor

Image Hosted by ImageShack.us
I przed nami droga w dół kamienistym zboczem z drugiej strony góry

Image Hosted by ImageShack.us
Było bardzo ciekawie ...

Image Hosted by ImageShack.us
Udało się zjechać bez szwanku

Image Hosted by ImageShack.us
W domku byliśmy przed zmrokiem
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
126.67 km 0.00 km teren
06:35 h 19.24 km/h:
Maks. pr.:37.68 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

VI dzień Sejny - dzień odpoczynku Pielgrzymka Rowerowa Sandomierz - Wilno

Czwartek, 25 lipca 2013 · dodano: 21.08.2013 | Komentarze 0 Dzisiaj dzień wolny. Tak jak pisałem wcześniej, każdy mógł go wykorzystać jak chciał. Rano oczywiście spotkaliśmy się wszyscy przed szkołą na porannych modlitwach, a później na śniadaniu. Po tym trzeba było zorganizować już sobie czas samemu. Zaraz po śniadaniu z kolegami pojechałem do sklepu po jakieś zakupy i do kantoru, żeby wymienić trochę litów. Wróciliśmy szybko do szkoły, bo trochę czasu nam to zajęło, a chcieliśmy jeszcze zwiedzić okolice. Jak zresztą większość w planie mieliśmy jezioro Wigry, pozostała część wybrała bardziej ambitne cele, jak np. Suwalski Park Krajobrazowy, trójstyk granic Polski, Rosji, Litwy, czy mosty w Stańczykach, ale to już były trasy grubo ponad 100 km.

My tego dnia chcieliśmy trochę odpocząć i zrobić trochę km, ale spokojnym tempem, żeby podziwiać przepiękne krajobrazy Suwalszczyzny. Wyjechaliśmy dopiero koło 10:00, do jeziora mieliśmy bardzo blisko, bo około 20 km. Najważniejsze, że pogoda zrobiła się jak na zamówienie. Co prawda na horyzoncie straszyły ciemne chmury, ale praktycznie przez cały dzień przebijało się słońce i było bardzo ciepło.

Po godzinie dojechaliśmy nad Wigry, tutaj zwiedziliśmy znajdujący się na półwyspie pokamedulski klasztor. Część naszej grupy postanowiła przepłynąć się po jeziorze statkiem, ja oczywiście wolałem ten czas wykorzystać na jazdę. Bardzo spontanicznie zebrała się spora grupa osób z naszej pielgrzymki, które podobnie jak my przyjechały na Wigry bez konkretnego planu na dalszą jazdę :)

Razem postanowiliśmy wybrać się wzdłuż szlaku dookoła jeziora, aż do Suwałk, a potem już prosto do Sejn. Choć dzisiaj był dzień wolny to musieliśmy wrócić pod szkołę na konkretną godzinę, ponieważ zaplanowana była kolacja oraz małe podsumowanie naszej pielgrzymki. Nie tracąc czasu ruszyliśmy tzw. Podlaskim Szlakiem Bocianim. Na początek asfaltem, dopiero po paru km musieliśmy skręcić na szutrową drogę, ale była na tyle ubita, że nawet szosówki dawały radę. Trasa super, naprawdę warto było się tam wybrać, zaraz za lasem znowu wjechaliśmy na asfalt i nim dojechaliśmy do wsi Bryzgiel, położonej nad samymi Wigrami. Można podziwiać stąd piękną panoramę jeziora. Dalej ruszyliśmy śladami Wigierskiej Kolejki Wąskotorowej. Niestety zabrakło już czasu na zwiedzanie dworca i skansenu kolejki, która ciągle kursuje i wozi turystów.

Bocznymi drogami dojechaliśmy do Suwałk. Tutaj też zatrzymaliśmy się tylko na mały posiłek i ruszyliśmy dalej. W Sejnach byliśmy ok. 16:00, a więc godzinę przed czasem. Wykorzystałem ten czas, żeby doprowadzić trochę rower do porządku, bo po paru dniach jazdy wyglądał już strasznie. Wyczyściłem i nasmarowałem łańcuch, teraz już wszystko chodziło jak należy. Ok. 17:00 zebraliśmy się wszyscy pod szkołą i na rowerach ruszyliśmy na Giby, oddalone od Sejn jakieś 10 km. Tutaj w miejscu pamięci obławy augustowskiej uczestniczyliśmy we mszy św. Po Eucharystii przejechaliśmy parę km nad jezioro Pomorze do ośrodka wypoczynkowego "Kukle". Tutaj przy suto zastawionym stole wspominaliśmy ostatnie spędzone razem dni, choć to jeszcze nie był koniec naszego pielgrzymowania, to chyba każdy przez chwile był myślami w domu i czuł jak bardzo będzie brakować tego pielgrzymkowego życia. Dzisiejszy wieczór był okazją do podziękowań dla obsługi technicznej pielgrzymki, dla "rowerowych hartów" :), kamerzysty i wielu innych osób bez których ta inicjatywa w ogóle by się nie zrodziła.
Była to również okazja do złożenia życzeń imieninowych Krzyśkom, których w naszej grupie było, aż czterech. Po bardzo mile spędzonym czasie już pod osłoną nocy wróciliśmy do Sejn. Jutro czekała na nas Litwa.

WIGRY


Lans nad jeziorem


Wisiek w swoim żywiole




Niktórzy popłynęli tą łajbą


Klasztor pokamedulski nad Wigrami




Silna grupa pod wezwaniem :)


Flagowi


No chyba się umówili


Gęsiego !!! :)



Bryzgiel - punkt widokowy


Tu jesteśmy




Radomyśl i Zaklików


Wigierska Kolejka Wąskotorowa






Ruszamy na Giby

Giby - miejsce pamięci obławy augustowskiej






"Zginęli bo byli Polakami"


Dąb Papieski
















Ładniejsza część pielgrzymki :)


Kolacja w "Kuklach"


Moje łoże
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
113.05 km 0.00 km teren
05:34 h 20.31 km/h:
Maks. pr.:43.69 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

IV dzień Kleszczele - Supraśl Pielgrzymka Rowerowa Sandomierz - Wilno

Wtorek, 23 lipca 2013 · dodano: 20.08.2013 | Komentarze 3 Już wczoraj wieczorem znacznie się ochłodziło i zachmurzyło, więc nie wróżyło to nic dobrego na kolejny dzień. Rano przywitało nas jednak słońce, ale tylko na chwilę. Dzisiaj trzeba było wyciągnąć cieplejsze ciuchy i przygotować w razie czego przeciwdeszczowe.

Pierwszy postój mieliśmy w Hajnówce, tu znajduje się największa w Polsce murowana cerkiew, która z bliska robi naprawdę wrażenie. Po krótkim zwiedzaniu ruszyliśmy dalej. Tak pogoda jak dziś jest chyba najgorsza, bo właściwie nie wiadomo co na siebie założyć. Na rowerze gorąco, na postojach zimno, ale trzeba było sobie radzić.

Po 30 km zatrzymaliśmy się w Rybakach nad zalewem Siemianówka. Gdyby tylko było z 30 stopni... :)


Dzisiaj był wyjątkowo ciężki dzień i z uwagi na liczne roboty drogowe i ruch wahadłowy, a także ze względu na kiepską nawierzchnię. Nie zabrakło też kilku kolizji, ale na szczęście nikomu nie stało się nic poważnego.

Ostatni raz zatrzymaliśmy się w Żedni na parkingu leśnym, stąd do Supraśla było już tylko 24 km. Tu zaczęła się piękna droga, która prowadziła cały czas przez las, aż do samego celu. Ruch także był bardzo mały, bo przez Supraśl nie przebiegają żadne drogi przelotowe.

Tego dnia obiadokolacja była we własnym zakresie, więc po rozpakowaniu bagaży z kolegami udaliśmy się do restauracji skosztować miejscowych specjałów, czyli min. kartaczy.

O 20:00 wszyscy spotkali się na Eucharystii w kościele św. Trójcy.

Hajnówka - cerkiew












Zalew Siemianówka













Parking Leśny w Żedni


W drodze do kościoła

Kościół św. Trójcy w Supraślu







Pałac Buchholtzów w Supraślu











Nocleg w hali sportowej


Niektórym było jeszcze mało :)
Kategoria 100-150