Info
Ten blog rowerowy prowadzi Swiety z miasteczka Zaklików. Mam przejechane 42734.67 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.88 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje bajki
Wykres roczny
Arhiwum bloga
- 2015, Grudzień2 - 0
- 2015, Sierpień18 - 2
- 2015, Lipiec17 - 12
- 2015, Czerwiec21 - 6
- 2015, Maj22 - 2
- 2015, Kwiecień12 - 0
- 2015, Marzec11 - 0
- 2015, Luty2 - 0
- 2014, Listopad5 - 6
- 2014, Październik14 - 0
- 2014, Wrzesień7 - 0
- 2014, Sierpień17 - 1
- 2014, Lipiec16 - 20
- 2014, Czerwiec17 - 3
- 2014, Maj17 - 18
- 2014, Kwiecień17 - 13
- 2014, Marzec11 - 2
- 2014, Luty6 - 0
- 2014, Styczeń2 - 0
- 2013, Grudzień2 - 0
- 2013, Listopad2 - 4
- 2013, Wrzesień6 - 0
- 2013, Sierpień14 - 2
- 2013, Lipiec21 - 21
- 2013, Czerwiec19 - 11
- 2013, Maj19 - 27
- 2013, Kwiecień7 - 17
- 2012, Październik6 - 5
- 2012, Wrzesień12 - 22
- 2012, Sierpień23 - 24
- 2012, Lipiec21 - 33
- 2012, Czerwiec13 - 18
- 2012, Maj15 - 2
- 2012, Kwiecień7 - 8
- 2011, Listopad2 - 2
- 2011, Październik4 - 9
- 2011, Wrzesień15 - 20
- 2011, Sierpień21 - 22
- 2011, Lipiec12 - 14
- 2011, Czerwiec13 - 11
- 2011, Maj3 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
150<
Dystans całkowity: | 9414.54 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 469:43 |
Średnia prędkość: | 20.04 km/h |
Maksymalna prędkość: | 73.96 km/h |
Liczba aktywności: | 49 |
Średnio na aktywność: | 192.13 km i 9h 35m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
192.91 km
0.00 km teren
09:25 h
20.49 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach
Do Leżajska na browara
Wtorek, 19 maja 2015 · dodano: 19.06.2015 | Komentarze 0
Kategoria 150<
Dane wyjazdu:
182.50 km
0.00 km teren
10:00 h
18.25 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach
Odprowadzam francuza do domu
Niedziela, 17 maja 2015 · dodano: 19.06.2015 | Komentarze 0
Tak jak wczoraj zaplanowaliśmy, wstaliśmy wcześniej i wsiedliśmy z Jeremym w pociąg do Tarnobrzega, zawsze to 50 km dalej, a poza tym padało. Już na miejscu postanowiłem trochę pomóc francuzowi i wziąłem dwie jego sakwy, bo akurat miałem założony bagażnik. Dojechaliśmy tak do Baranowa Sandomierskiego i musieliśmy się zatrzymać bo się rozpadało, ale w Baranowie jest zamek, więc była okazja, żeby go zwiedzić. W międzyczasie wyszło słońce, napiliśmy się jeszcze herbaty i ruszyliśmy dalej w drogę. Niestety cały czas wiało w mordę i to bardzo mocno, z sakwami męczyliśmy się bardzo. 60 km jakie mieliśmy do Szczucina zajęło nam z 5 godzin. Tutaj jeszcze zatrzymaliśmy się na rynku, żeby coś zjeść. Potem ja pojechałem drugą stroną Wisły przez Połaniec, Osiek i Sandomierz do domu,a Jeremy miał jeszcze trochę pokręcić, przynajmniej do Dunajca, żeby jutro na południe być w Krakowie, gdzie miał się spotkać z rodzicami, a potem dalej ruszyć w kierunku Szwajcarii, gdzie czekała na niego narzeczona dalej już razem do domu w Tuluzie.
Kategoria 150<
Dane wyjazdu:
137.21 km
0.00 km teren
07:05 h
19.37 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach
Francuzkie wojaże
Sobota, 16 maja 2015 · dodano: 19.06.2015 | Komentarze 0
Dzisiaj z Mariuszem zaplanowaliśmy wycieczkę w lubelskie. Zapuściliśmy się sporo poza Kraśnik. Najpierw do Annopola, potem na Urzędu i tu zdecydowaliśmy się przedłużyć wycieczkę o jeszcze parę km. Gdy już wracaliśmy za Kraśnikiem na jednym z większych podjazdów spotkaliśmy sakwiarza, okazało się, że był rodem z Francji i dzisiaj z Lublina chciał dojechać do Sandomierza. Postanowiliśmy mu pomóc i trochę podprowadzić bo jechaliśmy przecież w tym samym kierunku. Po drodze była okazje, żeby opowiedział o swoich przygodach. Okazało się, że swoją podróż rozpoczął z narzeczoną w Nowej Zelandii, potem zwiedzili Austarlie i Japonie, tutaj jego narzeczona musiała wracać do Francji, a Jeremy ruszył sam do Władywostoku. Stamtąd dostał się koleją, aż do Rygi i dalej wzdłuż wschodniej granicy Polski znalazł się w naszych okolicach.
Za Potoczkiem Mariusz skręcił w lasy lipskie i pojechał na Stalową, a my mieliśmy pojechać na Zaklików i dalej na Sandomierz, ale choć była dopiero 17:00, to widziałem, że nowy kolega jest trochę zmęczony i chyba nie da rady dojechać do Sandomierza, a to jeszcze 40 km. Zaproponowałem więc, żeby przenocował u mnie, chwilę się zastanowił i w końcu się zgodził.
Wieczorem ugościłem go po polskiemu :) zrobiliśmy małego grilla, a francuz w ramach wdzięczności zrobił sam tartę jabłkową. Czas szybko zleciał, a trzeba było wstać rano, bo w poniedziałek, Jeremy chciał być w Krakowie i spotkać się z rodzicami. Doszliśmy się do wniosku, że wsiądziemy z samego rana w pociąg do Tarnobrzega i zaoszczędzimy kilka km, jak się potem okazało dobrze zrobiliśmy.
http://app.endomondo.com/workouts/523336208/110977...
Kategoria 150<
Dzisiaj z Mariuszem zaplanowaliśmy wycieczkę w lubelskie. Zapuściliśmy się sporo poza Kraśnik. Najpierw do Annopola, potem na Urzędu i tu zdecydowaliśmy się przedłużyć wycieczkę o jeszcze parę km. Gdy już wracaliśmy za Kraśnikiem na jednym z większych podjazdów spotkaliśmy sakwiarza, okazało się, że był rodem z Francji i dzisiaj z Lublina chciał dojechać do Sandomierza. Postanowiliśmy mu pomóc i trochę podprowadzić bo jechaliśmy przecież w tym samym kierunku. Po drodze była okazje, żeby opowiedział o swoich przygodach. Okazało się, że swoją podróż rozpoczął z narzeczoną w Nowej Zelandii, potem zwiedzili Austarlie i Japonie, tutaj jego narzeczona musiała wracać do Francji, a Jeremy ruszył sam do Władywostoku. Stamtąd dostał się koleją, aż do Rygi i dalej wzdłuż wschodniej granicy Polski znalazł się w naszych okolicach.
Za Potoczkiem Mariusz skręcił w lasy lipskie i pojechał na Stalową, a my mieliśmy pojechać na Zaklików i dalej na Sandomierz, ale choć była dopiero 17:00, to widziałem, że nowy kolega jest trochę zmęczony i chyba nie da rady dojechać do Sandomierza, a to jeszcze 40 km. Zaproponowałem więc, żeby przenocował u mnie, chwilę się zastanowił i w końcu się zgodził.
Wieczorem ugościłem go po polskiemu :) zrobiliśmy małego grilla, a francuz w ramach wdzięczności zrobił sam tartę jabłkową. Czas szybko zleciał, a trzeba było wstać rano, bo w poniedziałek, Jeremy chciał być w Krakowie i spotkać się z rodzicami. Doszliśmy się do wniosku, że wsiądziemy z samego rana w pociąg do Tarnobrzega i zaoszczędzimy kilka km, jak się potem okazało dobrze zrobiliśmy.
http://app.endomondo.com/workouts/523336208/110977...Za Potoczkiem Mariusz skręcił w lasy lipskie i pojechał na Stalową, a my mieliśmy pojechać na Zaklików i dalej na Sandomierz, ale choć była dopiero 17:00, to widziałem, że nowy kolega jest trochę zmęczony i chyba nie da rady dojechać do Sandomierza, a to jeszcze 40 km. Zaproponowałem więc, żeby przenocował u mnie, chwilę się zastanowił i w końcu się zgodził.
Wieczorem ugościłem go po polskiemu :) zrobiliśmy małego grilla, a francuz w ramach wdzięczności zrobił sam tartę jabłkową. Czas szybko zleciał, a trzeba było wstać rano, bo w poniedziałek, Jeremy chciał być w Krakowie i spotkać się z rodzicami. Doszliśmy się do wniosku, że wsiądziemy z samego rana w pociąg do Tarnobrzega i zaoszczędzimy kilka km, jak się potem okazało dobrze zrobiliśmy.
Dane wyjazdu:
151.87 km
0.00 km teren
07:00 h
21.70 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach
Do Rezerwatu Obary
Wtorek, 12 maja 2015 · dodano: 19.06.2015 | Komentarze 0
Kategoria 150<
Dane wyjazdu:
230.06 km
0.00 km teren
13:19 h
17.28 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach
Zgrupowanie w Baranowie Sandomierskim
Sobota, 9 maja 2015 · dodano: 19.06.2015 | Komentarze 0
Kategoria 150<
Dane wyjazdu:
174.44 km
0.00 km teren
08:00 h
21.80 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach
Zgrupowanie w Sandomierzu
Sobota, 25 kwietnia 2015 · dodano: 21.06.2015 | Komentarze 0
Kategoria 150<
Dane wyjazdu:
166.13 km
0.00 km teren
10:00 h
16.61 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach
Rajd Jastrzębia Zdebrz
Niedziela, 14 września 2014 · dodano: 14.05.2015 | Komentarze 0
Dzisiaj jadę sam na Roztocze, Mariusz już nie pamiętam z jakich powodów, ale został w domu, niech żałuję. Celem na dzisiaj był Ogólnopolski Roztoczański Rajd Rowerowy Jastrzębia Zdebrz. To już VII edycja rajdu, ja byłem tylko raz, w tamtym roku kiedy rajd organizowany był małej wsi Sąsiadka na Roztoczu u podnóża XII w. grodziska. W tym roku miejscem spotkania był Gorajec, a więc okolice praktycznie te same.
Pogoda wyśmienita, więc ruszam z samego rana, najpierw na Batorz i Chrzanów. Tutaj teren robi się już bardzo pofałdowany i trzeba się sporo nakręcić pod małe wzniesienia. Prawie do samej Radecznicy droga prowadzi raz w górę, a raz w dół. Ja jeszcze skróciłem sobie drogę, ale km zamieniłem na bardzo stromą górkę, ale było warto bo widoki super.
W końcu dojechałem do Gorajca, po drodze spotkałem kilkunastu rowerzystów, którzy również, jechali do Gorajca. Zjechało się ponad 700 rowerzystów z różnych stron Roztocza, Lublina, Zamościa, Szczebrzeszyna, Biłgoraja i jeszcze wielu innych. Na miejscu oczywiście sporo atrakcji, konkursy, nagrody i oczywiście najważniejsze - poczęstunek :)
Pod koniec imprezy spotkałem swoją koleżankę z Janowa, więc do domu wracaliśmy razem. Droga minęła szybko, miałem już wracać do domu, ale Agnieszka namówiła mnie, żebym pojechał z nią na organizowaną właśnie dzisiaj rowerową drogę krzyżową ulicami Janowa Lubelskiego. Trasa konkretna, a ja nawet nie wiedziałem, że w Janowie jest tyle małych wzniesień. Całość zakończyła sie koło 20:00 dzień coraz krótszy, więc wracałem już po ciemku.
Kategoria 150<
Dane wyjazdu:
190.00 km
0.00 km teren
12:00 h
15.83 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach
Blizna - dawny faszystowski poligon
Niedziela, 7 września 2014 · dodano: 14.05.2015 | Komentarze 0
Dzisiaj trasa konkretna, jedziemy z Mariuszem w okolice Rzeszowa na dawny faszystowski poligon Blizna, na którym testowano rakiety V2 i V1. Niemcy
budowali i testowali tam swoje rakiety po tym jak zniszczony został ich
główny poligon w Peenemunde. Najpierw jadę do Stalowej Woli i po 8
ruszamy razem. Pogoda piękna choć rano jeszcze trochę chłodno.
Jedziemy główną, aż do Bojanowa, a potem odbijamy w boczne drogi i dalej, aż do Kolbuszowej. W Kolbuszowej przystanek przy
sklepie, a potem musimy trochę kręcić po mieście bo są jakieś remonty
dróg. Potem już jedziemy prosto bocznymi drogami do wsi Blizna. We wsi
Hucisko kończy się asfalt i jedziemy kilka km przez las droga szutrową,
aż do Blizny. W samej Bliźnie zanim jeszcze zatrzymujemy się przy
muzeum, zatrzymujemy się przy drodze w lesie i odwiedzamy kilka miejsc
związanych z testowanymi tu rakietami. To min pozostałości po hali
montażowej i miejsce startu rakiet V 1. Potem dojeżdżamy do muzeum.
Płacimy po 4 złote i zwiedzamy, a jest co. Tu link do tego muzeum, wiec
można się o nim dowiedzieć więcej http://www.parkhistorycznyblizna.pl/
Po
zwiedzaniu udajemy się w kierunku wsi Niwiska. Droga częściowo biegnie
asfaltem, a częściowo przez las bardzo piaszczystą drogą i częściowo
droga szutrową. Udało się dzięki temu skrótowi zaoszczędzić z 10 km.
Potem już asfaltem jedziemy do Ostrowów Tuszowskich gdzie zatrzymujemy
się przy sanktuarium Matki Bożej z Puszczy. Przy kościele znajduje się
źródełko. Ruszamy dalej i jedziemy do drogi głównej
wiodącej na Nową Dębę. Jeszcze przed wjazdem na tą drogę zatrzymujemy
się przy jednym z licznych tu bunkrów z II wojny światowej. Kilka fotek
i jedziemy dalej. Zatrzymujemy się jeszcze przy stacji benzynowej na
mały posiłek i zjeżdżamy z głównej drogi a teraz jedziemy już
do Stalowej Woli.
Kategoria 150<
Dane wyjazdu:
170.66 km
0.00 km teren
08:29 h
20.12 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:39.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach
Mazury 2014 Dzień I
Czwartek, 31 lipca 2014 · dodano: 26.08.2014 | Komentarze 1
Jeden wielki spontan, tak można nazwać całą wyprawę. W tym roku już rozmawialiśmy o Mazurach podczas wspólnych wypadów, był to jeden z priorytetów Andrzeja, ja z Mariuszem i Danielem raczej nie liczyliśmy, że w tym roku tam się wybierzemy, ale Andrzej nie pozwalał nam zapomnieć o jego marzeniu :)
Po tym jak wrócę z bieszczadzkiej pielgrzymki, mieliśmy we czterech wybrać się na Jurę Krakowsko-Częstochowską, ale w trakcie wszystko się pozmieniało i jeszcze przed powrotem z Bieszczad wiedziałem, że na Jurę nie jedziemy. Dlatego wrócił pomysł Mazur, po powrocie z pielgrzymki trochę się ogarnąłem, policzyłem kasę i postanowiłem, że jadę z Andrzejem. Niestety, tylko we dwóch.
Ostateczną decyzje o wyjeździe podjęliśmy we wtorek, w czwartek byliśmy już gotowi do drogi.
Ja z Zaklikowa wyjechałem koło 6:00, podobnie jak Andrzej z Sandomierza. Umówiliśmy się na 7:00 w Kosinie, ale przez prom, na który Andrzej musiał trochę czekać, spotkaliśmy się dopiero koło 8:00. Ale nigdzie nam się nie spieszyło, nie mieliśmy wyznaczonych konkretnie noclegów, także jechaliśmy, aby przed siebie i aby na północ o resztę się nie martwiliśmy.
Dzień zapowiadał się na upalny. Już o 9:00 grzało niesamowicie, ale jechało się super, bo prawie cały czas mieliśmy z wiatrem, więc nie wiadomo kiedy minęliśmy Opole Lubelskie. Przejechaliśmy już trochę km, więc zatrzymaliśmy się na chwilę. Na kawę, colę i karpia :)
Dalsza droga do Puław zleciała bardzo szybko, już po 12:00 jechaliśmy ścieżką rowerową wzdłuż Wisły z Bochotnicy do Puław.
Grzało tak bardzo, że postanowiliśmy przeczekać upał i rozbiliśmy się pod jedną z wiat. Szybko pojechałem po jakieś zakupy i po małym objedzie rozpoczęliśmy leżakowanie, które trwało, aż do 16:00. Wtedy zrobiło już się trochę chłodniej, więc ruszyliśmy dalej. Omijając Dęblin kierowaliśmy się na Ryki. Potem wjechaliśmy na chwilę DK 17 prowadzącą do Warszawy i zaraz odbiliśmy na Żelechów i Stoczek Łukawski.
Robiło się coraz bardziej ciemno, a nas zaczęły gonić burzowe chmury. Zrobiliśmy mały postój w Kłoczewie i pomimo, że robiło się groźnie, postanowiliśmy przejechać, jeszcze 13 km i poszukać noclegu dopiero w Żelechowie. Udało się dojechać, choć po drodze delikatnie nas zmoczył deszcz, ale na miejscu już nie padało, tylko ciągle z południa nadciągały czarne chmury.
Nocleg znaleźć było w Żelechowie ciężko, także staliśmy pod spożywczakiem i się zastanawialiśmy co zrobić. Co chwila jakiś miejscowy nawet coś doradził, ale wskazówki były mało pomocne. Do czasu, aż nie przyjechała pewna Pani Beata, z 3-miesięcznym Stasiem w nosidełku :) Przejęła się naszym losem i postanowiła pomóc, najpierw pojechała z nami do znajomych, u których była szansa na rozbicie namiotu, jednak ci nie bardzo chcieli się na to zgodzić, bo bali się, że może coś nam się stać podczas burzy. Pani Beata postanowiła, że w takim razie weźmie nas do siebie. Z tym, że musieliśmy jechać za nią jakieś 4km do miejscowości Letnisko pod Żelechowem gdzie mieszkała. Jechaliśmy, więc za nią jak szaleni, bo dookoła już grzmiało i błyskało się na dobre.
Udało się dojechać, zaraz potem rozpadało się, ale my byliśmy już pod dachem. Dalej to co nas spotkało nie da się opisać, pani Beata jak i jej rodzina przyjęli nas niezwykle serdecznie, naprawdę z taką gościnnością i serdecznością jeszcze się nie spotkałem. Zjedliśmy przepyszną kolacje i długo rozmawialiśmy i moglibyśmy do rana, ale trzeba było się wyspać.
Dziękujemy jeszcze raz za super przyjęcie.
Zaraz ruszam, jak do tej pory to chyba na wyprawę życia :)
Już w Kosinie, czekam na Andrzeja
Lepiej późno niż wcale, jest :)
Maszynka Andrzeja budzi podziw
Piejmy coś w Józefowie, już grzeje niesamowicie
Tu już za Opolem, kawa, cola i ...
.. karpik
Joł
Dojechaliśmy do Puław, jemy i idziemy spać :)
Tu nocowały nasze bajki
Kategoria 150<, Mazury 2014
Zaraz ruszam, jak do tej pory to chyba na wyprawę życia :)
Już w Kosinie, czekam na Andrzeja
Lepiej późno niż wcale, jest :)
Maszynka Andrzeja budzi podziw
Piejmy coś w Józefowie, już grzeje niesamowicie
Tu już za Opolem, kawa, cola i ...
.. karpik
Joł
Dojechaliśmy do Puław, jemy i idziemy spać :)
Tu nocowały nasze bajki
Dane wyjazdu:
240.35 km
0.00 km teren
09:56 h
24.20 km/h:
Maks. pr.:63.34 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach
Spotkanie w Rytwianach, potem już tylko Bieszczady
Piątek, 4 lipca 2014 · dodano: 09.07.2014 | Komentarze 2
Dzisiaj dzień zapowiadał się pracowicie. Najpierw miałem pojechać na spotkanie przed pielgrzymką do Rytwian, a potem z kolegami mieliśmy ruszyć w Pieniny, a konkretnie do Łącka.
Wyjechałem przed 7:00. Po drodze w Sandomierzu zostawiłem u znajomego, z którym ruszałem w Pieniny sakwy, żeby jechało się trochę lżej.
Z Sandomierza wyjechałem dopiero koło 10:00, bo jeszcze czekałem na kolegę. Potem musieliśmy trochę doginać, żeby zdążyć na 12:00. Niestety przez wiatr w mordę jechało się ciężko i trochę się spóźniliśmy i cała grupa już odjechała. Ruszyliśmy w pogoń i po kilku km dognaliśmy zamykających, którzy czekali, żeby nas podciągnąć. Tak dogoniliśmy całą grupę.
Dzisiaj lekko nie było pagórkowaty teren i temperatura dawały w kość.
Pierwszy, krótki postój mieliśmy w Szydłowie. Mi był już bardzo potrzebny bo jechałem bez odpoczynku już 100 km i trochę odczuwałem zmęczenie, ale po 5 minutach w cieniu mogłem jechać już dalej.
Potem ruszyliśmy na Raków omijając Chańczę i na Łagów, trochę okrężnie, żeby zaliczyć całkiem spory podjazd.
Z Łagowa pojechaliśmy prosto na Iwaniska, tu cała grupa została na mszy św. a ja z kolegą musiałem już ruszać, żeby na 18:00 zdążyć do Rytwian, skąd ruszaliśmy samochodem w Pieniny.
Do Rytwian było ok 40 km, pojechaliśmy główną na Staszów. Po drodze do pokonania był jeszcze jeden spory podjazd, potem już było z górki. Do Rytwian dojechałem przed czasem, chłopaków jeszcze nie było, więc ogarnąłem się i czekałem. Przyjechali za parę minut, spakowaliśmy mój rower i ruszyliśmy w dalszą trasę.
Dzisiaj tylu km nie planowałem, ale zawsze tak jest , największe wyniki pojawiają się spontanicznie.
Prace w kopalni piasku w Skowierzynie. Panika musi być... kilka km dalej umacniają wał, którym mają być przewiezione ponad 500 tonowe elementy nowej elektrowni w Stalowej Woli
Może kiedyś... Sakwy już pasują, może jakoś da się zamontować
Gonimy peleton
Postój w Łagowie
Wyczerpani podjazdem
Pikna pogoda była
Już w Pustelni Złotego Lasu w Rytwianach
W drodze do Łącka na kolacji
Kategoria 150<
Prace w kopalni piasku w Skowierzynie. Panika musi być... kilka km dalej umacniają wał, którym mają być przewiezione ponad 500 tonowe elementy nowej elektrowni w Stalowej Woli
Może kiedyś... Sakwy już pasują, może jakoś da się zamontować
Gonimy peleton
Postój w Łagowie
Wyczerpani podjazdem
Pikna pogoda była
Już w Pustelni Złotego Lasu w Rytwianach
W drodze do Łącka na kolacji