Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Swiety z miasteczka Zaklików. Mam przejechane 42734.67 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Swiety.bikestats.pl
free counters
Wpisy archiwalne w kategorii

150<

Dystans całkowity:9414.54 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:469:43
Średnia prędkość:20.04 km/h
Maksymalna prędkość:73.96 km/h
Liczba aktywności:49
Średnio na aktywność:192.13 km i 9h 35m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
192.91 km 0.00 km teren
09:25 h 20.49 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Do Leżajska na browara

Wtorek, 19 maja 2015 · dodano: 19.06.2015 | Komentarze 0
Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
182.50 km 0.00 km teren
10:00 h 18.25 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Odprowadzam francuza do domu

Niedziela, 17 maja 2015 · dodano: 19.06.2015 | Komentarze 0




Tak jak wczoraj zaplanowaliśmy, wstaliśmy wcześniej i wsiedliśmy z Jeremym w pociąg do Tarnobrzega, zawsze to 50 km dalej, a poza tym padało. Już na miejscu postanowiłem trochę pomóc francuzowi i wziąłem dwie jego sakwy, bo akurat miałem założony bagażnik. Dojechaliśmy tak do Baranowa Sandomierskiego i musieliśmy się zatrzymać bo się rozpadało, ale w Baranowie jest zamek, więc była okazja, żeby go zwiedzić. W międzyczasie wyszło słońce, napiliśmy się jeszcze herbaty i ruszyliśmy dalej w drogę. Niestety cały czas wiało w mordę i to bardzo mocno, z sakwami męczyliśmy się bardzo. 60 km jakie mieliśmy do Szczucina zajęło nam z 5 godzin. Tutaj jeszcze zatrzymaliśmy się na rynku, żeby coś zjeść. Potem ja pojechałem drugą stroną Wisły przez Połaniec, Osiek i Sandomierz do domu,a Jeremy miał jeszcze trochę pokręcić, przynajmniej do Dunajca, żeby jutro na południe być w Krakowie, gdzie miał się spotkać z rodzicami, a potem dalej ruszyć w kierunku Szwajcarii, gdzie czekała na niego narzeczona dalej już razem do domu w Tuluzie.






















Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
137.21 km 0.00 km teren
07:05 h 19.37 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Francuzkie wojaże

Sobota, 16 maja 2015 · dodano: 19.06.2015 | Komentarze 0
Dzisiaj z Mariuszem zaplanowaliśmy wycieczkę w lubelskie. Zapuściliśmy się sporo poza Kraśnik. Najpierw do Annopola, potem na Urzędu i tu zdecydowaliśmy się przedłużyć wycieczkę o jeszcze parę km. Gdy już wracaliśmy za Kraśnikiem na jednym z większych podjazdów spotkaliśmy sakwiarza, okazało się, że był rodem z Francji i  dzisiaj z Lublina chciał dojechać do Sandomierza. Postanowiliśmy mu pomóc i trochę podprowadzić bo jechaliśmy przecież w tym samym kierunku. Po drodze była okazje, żeby opowiedział o swoich przygodach. Okazało się, że swoją podróż rozpoczął z narzeczoną w Nowej Zelandii, potem zwiedzili Austarlie i Japonie, tutaj jego narzeczona musiała wracać do Francji, a Jeremy ruszył sam do Władywostoku. Stamtąd dostał się koleją, aż do Rygi i dalej wzdłuż wschodniej granicy Polski znalazł się w naszych okolicach.

Za Potoczkiem Mariusz skręcił w lasy lipskie i pojechał na Stalową, a my mieliśmy  pojechać na Zaklików i dalej na Sandomierz, ale choć była dopiero 17:00, to widziałem, że nowy kolega jest trochę zmęczony i chyba nie da rady dojechać do Sandomierza, a to jeszcze 40 km. Zaproponowałem więc, żeby przenocował u mnie, chwilę się zastanowił i w końcu się zgodził. 

Wieczorem ugościłem go po polskiemu :) zrobiliśmy małego grilla, a francuz w ramach wdzięczności zrobił sam tartę jabłkową. Czas szybko zleciał, a trzeba było wstać rano, bo w poniedziałek, Jeremy chciał być w Krakowie i spotkać się z rodzicami. Doszliśmy się do wniosku, że wsiądziemy z samego rana w pociąg do Tarnobrzega i zaoszczędzimy kilka km, jak się potem okazało dobrze zrobiliśmy.












http://app.endomondo.com/workouts/523336208/110977...





Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
151.87 km 0.00 km teren
07:00 h 21.70 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Do Rezerwatu Obary

Wtorek, 12 maja 2015 · dodano: 19.06.2015 | Komentarze 0
Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
230.06 km 0.00 km teren
13:19 h 17.28 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Zgrupowanie w Baranowie Sandomierskim

Sobota, 9 maja 2015 · dodano: 19.06.2015 | Komentarze 0
Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
174.44 km 0.00 km teren
08:00 h 21.80 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Zgrupowanie w Sandomierzu

Sobota, 25 kwietnia 2015 · dodano: 21.06.2015 | Komentarze 0








Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
166.13 km 0.00 km teren
10:00 h 16.61 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Rajd Jastrzębia Zdebrz

Niedziela, 14 września 2014 · dodano: 14.05.2015 | Komentarze 0

Dzisiaj jadę sam na Roztocze, Mariusz już nie pamiętam z jakich powodów, ale został w domu, niech żałuję. Celem na dzisiaj był Ogólnopolski Roztoczański Rajd Rowerowy Jastrzębia Zdebrz. To już VII edycja rajdu, ja byłem tylko raz, w tamtym roku kiedy rajd organizowany był małej wsi Sąsiadka na Roztoczu u podnóża XII w. grodziska. W tym roku miejscem spotkania był Gorajec, a więc okolice praktycznie te same.

Pogoda wyśmienita, więc ruszam z samego rana, najpierw na Batorz i Chrzanów. Tutaj teren robi się już bardzo pofałdowany i trzeba się sporo nakręcić pod małe wzniesienia. Prawie do samej Radecznicy droga prowadzi raz w górę, a raz w dół. Ja jeszcze skróciłem sobie drogę, ale km zamieniłem na bardzo stromą górkę, ale było warto bo widoki super.

W końcu dojechałem do Gorajca, po drodze spotkałem kilkunastu rowerzystów, którzy również, jechali do Gorajca. Zjechało się ponad 700 rowerzystów z różnych stron Roztocza, Lublina, Zamościa, Szczebrzeszyna, Biłgoraja i jeszcze wielu innych. Na miejscu oczywiście sporo atrakcji, konkursy, nagrody i oczywiście najważniejsze - poczęstunek :)

Pod koniec imprezy spotkałem swoją koleżankę z Janowa, więc do domu wracaliśmy razem. Droga minęła szybko, miałem już wracać do domu, ale Agnieszka namówiła mnie, żebym pojechał z nią na organizowaną właśnie dzisiaj rowerową drogę krzyżową ulicami Janowa Lubelskiego. Trasa konkretna, a ja nawet nie wiedziałem, że w Janowie jest tyle małych wzniesień. Całość zakończyła sie koło 20:00 dzień coraz krótszy, więc wracałem już po ciemku.






























Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
190.00 km 0.00 km teren
12:00 h 15.83 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Blizna - dawny faszystowski poligon

Niedziela, 7 września 2014 · dodano: 14.05.2015 | Komentarze 0


Dzisiaj trasa konkretna, jedziemy z Mariuszem w okolice Rzeszowa na dawny faszystowski poligon Blizna, na którym testowano rakiety V2 i V1.  Niemcy budowali i testowali tam swoje rakiety po tym jak zniszczony został ich główny poligon w Peenemunde. Najpierw jadę do Stalowej Woli  i po 8 ruszamy razem. Pogoda piękna choć rano jeszcze trochę chłodno. Jedziemy główną, aż do Bojanowa, a potem odbijamy w boczne drogi i dalej, aż do Kolbuszowej. W Kolbuszowej przystanek przy sklepie, a potem musimy trochę kręcić po mieście bo są jakieś remonty dróg. Potem już jedziemy prosto bocznymi drogami do wsi Blizna. We wsi Hucisko kończy się asfalt i jedziemy kilka km przez las droga szutrową, aż do Blizny. W samej Bliźnie zanim jeszcze zatrzymujemy się przy muzeum, zatrzymujemy się przy drodze w lesie i odwiedzamy kilka miejsc związanych z testowanymi tu rakietami. To min pozostałości po hali montażowej i miejsce startu rakiet V 1. Potem dojeżdżamy do muzeum. Płacimy po 4 złote i zwiedzamy, a jest co. Tu link do tego muzeum, wiec można się o nim dowiedzieć więcej http://www.parkhistorycznyblizna.pl/
Po zwiedzaniu udajemy się w kierunku wsi Niwiska. Droga częściowo biegnie asfaltem, a częściowo przez las bardzo piaszczystą drogą i częściowo droga szutrową. Udało się dzięki temu skrótowi zaoszczędzić z 10 km. Potem już asfaltem jedziemy do Ostrowów Tuszowskich gdzie zatrzymujemy się przy sanktuarium Matki Bożej z Puszczy. Przy kościele znajduje się źródełko. Ruszamy dalej i jedziemy do drogi głównej wiodącej na Nową Dębę. Jeszcze przed wjazdem na tą drogę zatrzymujemy się przy jednym z licznych tu bunkrów z II wojny światowej. Kilka fotek i jedziemy dalej. Zatrzymujemy się jeszcze przy stacji benzynowej na mały posiłek i zjeżdżamy z głównej drogi a teraz jedziemy już do Stalowej Woli.





























Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
170.66 km 0.00 km teren
08:29 h 20.12 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:39.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Mazury 2014 Dzień I

Czwartek, 31 lipca 2014 · dodano: 26.08.2014 | Komentarze 1

Jeden wielki spontan, tak można nazwać całą wyprawę. W tym roku już rozmawialiśmy o Mazurach podczas wspólnych wypadów, był to jeden z priorytetów Andrzeja, ja z Mariuszem i Danielem raczej nie liczyliśmy, że w tym roku tam się wybierzemy, ale Andrzej nie pozwalał nam zapomnieć o jego marzeniu :)

Po tym jak wrócę z bieszczadzkiej pielgrzymki, mieliśmy we czterech wybrać się na Jurę Krakowsko-Częstochowską, ale w trakcie wszystko się pozmieniało i jeszcze przed powrotem z Bieszczad wiedziałem, że na Jurę nie jedziemy. Dlatego wrócił pomysł Mazur, po powrocie z pielgrzymki trochę się ogarnąłem, policzyłem kasę i postanowiłem, że jadę z Andrzejem. Niestety, tylko we dwóch.


Ostateczną decyzje o wyjeździe podjęliśmy we wtorek, w czwartek byliśmy już gotowi do drogi.

Ja z Zaklikowa wyjechałem koło 6:00, podobnie jak Andrzej z Sandomierza. Umówiliśmy się na 7:00 w Kosinie, ale przez prom, na który Andrzej musiał trochę czekać, spotkaliśmy się dopiero koło 8:00. Ale nigdzie nam się nie spieszyło, nie mieliśmy wyznaczonych konkretnie noclegów, także jechaliśmy, aby przed siebie i aby na północ o resztę się nie martwiliśmy. 

Dzień zapowiadał się na upalny. Już o 9:00 grzało niesamowicie, ale jechało się super, bo prawie cały czas mieliśmy z wiatrem, więc nie wiadomo kiedy minęliśmy Opole Lubelskie. Przejechaliśmy już trochę km, więc zatrzymaliśmy się na chwilę. Na kawę, colę i karpia :)
Dalsza droga do Puław zleciała bardzo szybko, już po 12:00 jechaliśmy ścieżką rowerową wzdłuż Wisły z Bochotnicy do Puław.

Grzało tak bardzo, że postanowiliśmy przeczekać upał i rozbiliśmy się pod jedną z wiat. Szybko pojechałem po jakieś zakupy i po małym objedzie rozpoczęliśmy leżakowanie, które trwało, aż do 16:00. Wtedy zrobiło już się trochę chłodniej, więc ruszyliśmy dalej. Omijając Dęblin kierowaliśmy się na Ryki. Potem wjechaliśmy na chwilę DK 17 prowadzącą do Warszawy i zaraz odbiliśmy na Żelechów i Stoczek Łukawski.

Robiło się coraz bardziej ciemno, a nas zaczęły gonić burzowe chmury. Zrobiliśmy mały postój w Kłoczewie i pomimo, że robiło się groźnie, postanowiliśmy przejechać, jeszcze 13 km i poszukać noclegu dopiero w Żelechowie. Udało się dojechać, choć po drodze delikatnie nas zmoczył deszcz, ale na miejscu już nie padało, tylko ciągle z południa nadciągały czarne chmury.

Nocleg znaleźć było w Żelechowie ciężko, także staliśmy pod spożywczakiem i się zastanawialiśmy co zrobić. Co chwila jakiś miejscowy nawet coś doradził, ale wskazówki były mało pomocne. Do czasu, aż nie przyjechała pewna Pani Beata, z 3-miesięcznym Stasiem w nosidełku :) Przejęła się naszym losem i postanowiła pomóc, najpierw pojechała z nami do znajomych, u których była szansa na rozbicie namiotu, jednak ci nie bardzo chcieli się na to zgodzić, bo bali się, że może coś nam się stać podczas burzy. Pani Beata postanowiła, że w takim razie weźmie nas do siebie. Z tym, że musieliśmy jechać za nią jakieś 4km do miejscowości Letnisko pod Żelechowem gdzie mieszkała. Jechaliśmy, więc za nią jak szaleni, bo dookoła już grzmiało i błyskało się na dobre.

Udało się dojechać, zaraz potem rozpadało się, ale my byliśmy już pod dachem. Dalej to co nas spotkało nie da się opisać, pani Beata jak i jej rodzina przyjęli nas niezwykle serdecznie, naprawdę z taką gościnnością i serdecznością jeszcze się nie spotkałem. Zjedliśmy przepyszną kolacje i długo rozmawialiśmy i moglibyśmy do rana, ale trzeba było się wyspać.

Dziękujemy jeszcze raz za super przyjęcie.



Zaraz ruszam, jak do tej pory to chyba na wyprawę życia :)


Już w Kosinie, czekam na Andrzeja


Lepiej późno niż wcale, jest :)


Maszynka Andrzeja budzi podziw


Piejmy coś w Józefowie, już grzeje niesamowicie


Tu już za Opolem, kawa, cola i ...


.. karpik


Joł


Dojechaliśmy do Puław, jemy i idziemy spać :)








Tu nocowały nasze bajki






Kategoria 150<, Mazury 2014


Dane wyjazdu:
240.35 km 0.00 km teren
09:56 h 24.20 km/h:
Maks. pr.:63.34 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Spotkanie w Rytwianach, potem już tylko Bieszczady

Piątek, 4 lipca 2014 · dodano: 09.07.2014 | Komentarze 2

Dzisiaj dzień zapowiadał się pracowicie. Najpierw miałem pojechać na spotkanie przed pielgrzymką do Rytwian, a potem z kolegami mieliśmy ruszyć w Pieniny, a konkretnie do Łącka.

Wyjechałem przed 7:00. Po drodze w Sandomierzu zostawiłem u znajomego, z którym ruszałem w Pieniny sakwy, żeby jechało się trochę lżej.

Z Sandomierza wyjechałem dopiero koło 10:00, bo jeszcze czekałem na kolegę. Potem musieliśmy trochę doginać, żeby zdążyć na 12:00. Niestety przez wiatr w mordę jechało się ciężko i trochę się spóźniliśmy i cała grupa już odjechała. Ruszyliśmy w pogoń i po kilku km dognaliśmy zamykających, którzy czekali, żeby nas podciągnąć. Tak dogoniliśmy całą grupę.  

Dzisiaj lekko nie było pagórkowaty teren i temperatura dawały w kość.

Pierwszy, krótki postój mieliśmy w Szydłowie. Mi był już bardzo potrzebny bo jechałem bez odpoczynku już 100 km i trochę odczuwałem zmęczenie, ale po 5 minutach w cieniu mogłem jechać już dalej.

Potem ruszyliśmy na Raków omijając Chańczę i na Łagów, trochę okrężnie, żeby zaliczyć całkiem spory podjazd.

Z Łagowa pojechaliśmy prosto na Iwaniska, tu cała grupa została na mszy św. a ja z kolegą musiałem już ruszać, żeby na 18:00 zdążyć do Rytwian, skąd ruszaliśmy samochodem w Pieniny.

Do Rytwian było ok 40 km, pojechaliśmy główną na Staszów. Po drodze do pokonania był jeszcze jeden spory podjazd, potem już było z górki. Do Rytwian dojechałem przed czasem, chłopaków jeszcze nie było, więc ogarnąłem się i czekałem. Przyjechali za parę minut, spakowaliśmy mój rower i ruszyliśmy w dalszą trasę. 

Dzisiaj tylu km nie planowałem, ale zawsze tak jest , największe wyniki pojawiają się spontanicznie.


Prace w kopalni piasku w Skowierzynie. Panika musi być... kilka km dalej umacniają wał, którym mają być przewiezione ponad 500 tonowe elementy nowej elektrowni w Stalowej Woli

 
Może kiedyś... Sakwy już pasują, może jakoś da się zamontować


Gonimy peleton


Postój w Łagowie


Wyczerpani podjazdem


Pikna pogoda była


Już w Pustelni Złotego Lasu w Rytwianach






W drodze do Łącka na kolacji



Kategoria 150<