Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Swiety z miasteczka Zaklików. Mam przejechane 42734.67 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Swiety.bikestats.pl
free counters
Wpisy archiwalne w kategorii

150<

Dystans całkowity:9414.54 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:469:43
Średnia prędkość:20.04 km/h
Maksymalna prędkość:73.96 km/h
Liczba aktywności:49
Średnio na aktywność:192.13 km i 9h 35m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
165.90 km 0.00 km teren
07:23 h 22.47 km/h:
Maks. pr.:46.70 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Kolbuszowa - skansen

Wtorek, 11 września 2012 · dodano: 14.09.2012 | Komentarze 3 Na początku tygodnia zwykle nie robię jakiś dłuższych tras, ale naprawdę szkoda było zmarnować taki dzień, jaki był we wtorek. Cały czas słonecznie, max. temperatura 28 stopni, to chyba ostatni raz w tym roku było aż tak ciepło - obym się mylił.

Rano oczywiście było jak zwykle ok. 12 stopni, ale już inaczej się jechało, niż na przykład w niedziele - temperatura ta sama, a odczucie chłodu dwa razy większe.

Już jakiś czas temu z Mariuszem zaplanowaliśmy kilka ciekawych tras, żeby w razie "W" nie głowić się za bardzo gdzie, tylko jechać. I tak wybór padł na skansen w Kolbuszowej.

Z racji, że na głównych drogach spory ruch to do Kolbuszowej przedarliśmy się bocznymi ścieżkami, ale już z powrotem, żeby nie tracić czasu wbiliśmy się na krajową 9.


W Kolbuszowej po drodze do skansenu odwiedziliśmy jeszcze miejscowy kościół.


Kolegiata pw Wszystkich Świętych w Kolbuszowej © raji



Kolegiata - ołtarz © raji




Kolegiata - organy © raji



Potem tylko po zapasy do Tesco i do skansenu, który leży ok. 3 km od centrum, ale dojazd nie jest trudny, bo jest kilka tablic informacyjnych.

Bilet kosztuje 8 zł, i jest to naprawdę niewielka cena w porównaniu do tego co można zobaczyć.



Chałupa dworkowa z Żołyni Dolnej © raji


Chałupa z Żołyni- wnętrze © raji



Ławeczka z Żołyni Dolnej © raji



Młyn wodny z Żołyni © raji



Zagroda z Jeziórka © raji



Studnia © raji



Zagroga z pełnym wyposazeniem © raji



Gospodarze zagrody © raji



Spichlerz z Bidzin © raji



Wiatrak "koźlak" z Trzęsówki © raji



Wiatrak z Zarębek © raji



Kapliczka z Jezowego © raji



W każdej rodzinie znajdzie się jakś czarna owca © raji


Wnętrze chałupy z Wrzaw © raji



Sypialnia - Wola Zarczycka © raji



Oryginalna suszarka do naczyń © raji



Chałupa z Bożej Woli © raji


Takim wozem to chyba tylko w niedzielę jeździli © raji



Kościół pw św. Marka z Rzochowa © raji


Karczma z Hadli Kańczuckich © raji


Karczma niestety zamknięta :( © raji



Mariusz do karczmy to pierwszy :) © raji



Kuchnia w karczmie © raji




Remiza ze Słocin © raji



Wozy w remizie ze Słocin © raji



Remiza wewnątrz © raji



Osada Makarowa © raji



Zagroda z Makarowej © raji




Chałupa z Budziwoja © raji




Wnętrze chałupy z Budziwoja © raji




Sanki mieli fajne © raji



Kołcz i Medzia :) © raji




Taki większy bidon © raji



Makarowa zagroda © raji



Prawie 200 letnia chałupa © raji




Garaż :) © raji
Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
180.12 km 0.00 km teren
08:48 h 20.47 km/h:
Maks. pr.:50.31 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Szlakiem architektury obronnej

Niedziela, 9 września 2012 · dodano: 10.09.2012 | Komentarze 4 Dzisiaj w końcu ruszyliśmy z Mariuszem na Cmielów. Już od dawna planowaliśmy wyprawę na tamtejsze ruiny, ale zawsze coś nam wypadało.

Wyjechaliśmy trochę wcześniej niż zwykle, żeby zdążyć przed wieczorem. Zaczął się okres kiedy trzeba targać ze sobą jakieś cieplejsze ubrania, nawet jeśli przydadzą się tylko na godzinę.

Z Mariuszem spotkałem się na Powiślu, czekając koło przejazdu kolejowego zrobiłem fotkę lokomotywy, która akurat przejeżdżała. Z dedykacją oczywiście dla znajomego z Tomaszowa Mazowieckiego :)


Lokomotywa zmierzajaca do Sandomierza © raji



Dalej już przemknęliśmy przez Stare miasto, sprawdzając tylko, czy czasem na zbiórce nie pojawił się już ktoś z Equipy. Dzisiaj mieli jechać do Ptkanowa, a my postanowiliśmy, że spotkamy się z nimi już na miejscu, po zwiedzeniu ruin w Podgrodziu i Ćmielowie.



Widok na doline Opatówki © raji



Mariusz pędzi z góry © raji




W Jakubowicach zrobiliśmy mały postój przy pomniku.

Jeden z wielu pomników ku czci Batalionów Chłopskich w okolicy © raji



Żeby było trochę szybciej jechaliśmy cały czas główną drogą. W tygodniu byłoby ciężko, ale przy niedzieli ruch był bardzo mały. Już przed samym Ożarowem skręciliśmy tylko zobaczyć dwór w Śmiłowie. Dwór należy do prywatnych właścicieli, którzy w nim mieszkają. Ale za jedyne 10 zł można wejść do środka i zwiedzić starannie odwzorowane wnętrza dworu. My niestety nie skorzystaliśmy, ale innym razem na pewno.


Dwór w Śmiłowie © raji



Dwór w Śmiłowie © raji










Śmiłów jeden z budynków dworskich © raji




Pomnik przyrody w parku dworskim © raji



Bajki odpoczywają © raji



Przez wiatr w mordę droga nam się trochę dłużyła, ale w końcu dotarliśmy do pierwszego celu, czyli Podgrodzia, które leże niecałe 2km przed Ćmielowem. Tutaj trochę nam zeszło zanim znaleźliśmy drogę do ruin, bo zobaczyć można je już z asfaltowej jezdni, gorzej dostać się na górę. Zamek wzniesiono ok. XV wieku, ale jest to budowla bardzo tajemnicza, bo trudno znaleźć o niej więcej informacji.


Ruiny zamku w Podgrodziu © raji



Szukamy wejścia na ruiny © raji



NA górze pozostały tylko fragmenty ruin © raji



Widok na Podgrodzie z ruin zamku © raji



Z Podgrodzia pojechaliśmy już na ruiny zamku Szydłowieckich w Ćmielowie. Zamek został wzniesiony w 1519 roku przez kanclerza Krzysztofa Szydłowieckiego. Dzisiaj jest w prywatnych rękach, właściciel stara się zadbać jakoś o to miejsce, ale na razie chyba prace stoją.

Ruiny zamku w Ćmielowie © raji













Ruiny prezbiterium kaplicy otoczonej fosą © raji




Fosa © raji



Będąc w Ćmielowie nie mogliśmy ominąć słynnej fabryki porcelany.

Nic dodać nic ująć, zdjęcie mówi wszystko © raji



Bęben prawde Ci powie © raji




Kołcz i małpy © raji




Małpi gaj © raji




Małpa w czerwonym © raji






Dalej czarnym szlakiem pojechaliśmy do Ptkanowa, w którym znajduje się kościół - warownia. Niestety długo zeszło nam na zwiedzaniu, więc na spotkanie z Equipą nie zdążyliśmy, choć z Ćmielowa było już bardzo blisko.

Żeby zobaczyć sakralną warownie, trzeba było wspiąć się na wzgórze. Zdecydowanie był to najdłuższy i najbardziej stromy podjazd w tym roku jaki przyszło mi pokonywać.

Świątynie wzniesiono już w XII wieku, ale została zburzona. Obecny kościół zbudowano w XV wieku, a później wielokrotnie przebudowywano.

Chyba najbardziej morderczy podjazd w tym sezonie © raji




Kościół w Ptkanowie © raji



Ptkanów © raji




Kościół z XII wieku © raji



Zjazd jest bardzo niebezpieczny, wąski, kręty, więc trzeba uważać. Wracaliśmy przez Opatów. Do Sandomierza jechało się super, 30 z licznika nie schodziło, więc trochę w ponad godzinę się uwinęliśmy. Do domu już lajtowym tempem. Trzeba korzystać z takiej pogody bo jeszcze troche o dalszych wyprawach będzie można pomarzyć.



/widget
Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
190.41 km 0.00 km teren
09:02 h 21.08 km/h:
Maks. pr.:42.49 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Ujazd z Equipą

Niedziela, 2 września 2012 · dodano: 03.09.2012 | Komentarze 9 Pierwsza niedziela miesiąca, więc dobrze zacząć od jakiegoś mocniejszego akcentu.

Sandomierska ekipa ruszała na Ujazd, więc razem z Mariuszem i Danielem postanowiliśmy się z nimi zabrać.

Rano było bardzo pochmurnie, ale mocniejszych opadów nie zapowiadali, więc o 7:00 wyruszyłem z domu, żeby spokojnie dojechać na zbiórkę w Sandomierzu. Temperatura do jazdy idealna 17 stopni, utrzymywała się prawie do 13:00. Dopiero wtedy zaczęło się trochę przejaśniać.


W stronę Ujazdu jechało się wyjątkowo ciężko i to nie tylko mi. Niemal cały czas lekko pod górę i do tego z wiatrem w mordę robiło swoje. Momentami coś pokropiło, ale bardzo niewiele.


Prawie męski skład na Ujazd :) © raji



Dzisiaj na trasie przyszło nam takie mosty pokonywać © raji



Panowie! Na Ujazd to prosto sie jedzie © raji



Jednak jedziemy na zamek, ale od du... strony © raji


Zamek na tle pochmurnego nieba © raji


Dumamy pod sklepem © raji



Po chwili odpoczynku w Ujeździe ruszyliśmy na Klimontów. Droga mija niezwykle szybko bo prawie cały czas jest z górki, więc można się trochę rozbujać.
W Klimontowie zatrzymaliśmy się na rynku, tu też rozstaliśmy się z Equipą. Oni pojechali już w stronę Sandomierza, a my odbiliśmy nad zalew, a potem przez las przebiliśmy się na drogę do Koprzywnicy, a dalej na prom w Tarnobrzegu.

W lesie nie obyło się bez błądzenia, ale fajnie było się przespacerować parę metrów po leśnych gęstwinach :)

Popas na rynku w Klimontowie © raji




" Co to kurde jest ?" © raji



Jak to co - umywalka © raji



Zalew w Klimontowie © raji


Koza specjalnie dla Mariusza :) © raji



Baiki nad zalewem © raji


Z chłopakami rozjechałem się gdzieś przed Zaleszanmi, stąd do domu miałem już niecałe 40 km.

Po drodze wstąpiłem jeszcze do Sanktuarium w Radomyślu, tyle razy przejeżdżałem tędy obok, a jeszcze nigdy nie byłem bliżej.


Sanktuarium Matki Bolesnej w Radomyślu © raji
Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
183.00 km 0.00 km teren
09:05 h 20.15 km/h:
Maks. pr.:48.91 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Opatów

Niedziela, 19 sierpnia 2012 · dodano: 28.08.2012 | Komentarze 1 Dzisiejszego dnia trochę się obawiałem, bo po dwóch dniach w nogach już było trochę km, ale z drugiej strony już nie pamiętam kiedy odpuściłem kręcenie w niedziele przy dobrej pogodzie, więc dzisiaj nie chciałem robić wyjątku.

Więc:

Dzisiaj zwiedzanie Opatowa © raji



Ale zanim dojechaliśmy do celu to trochę minęło, bo trzeba było przejechać prawie 70 km. Wyjechałem przed 7:00 rano, na termometrze było tylko 10 stopni, więc jadąc przez las trochę ten chłód odczułem. Dalej standard - zbiórka z Mariuszem w Zaleszanach i długa na Sandomierz. Jechało się na tyle dobrze, że nie robiliśmy większy przystanków.

Zwiedzanie rozpoczęliśmy od rynku, gdzie najpierw uzupełniliśmy siły i zapasy.

Rynek w Opatowie © raji



Pomnik majora Ludwika Zwierzdowskiego © raji


Ratusz w Opatowie © raji



Obelisk ku czci Batalionów Chłopskich © raji



Brama Warszawska © raji






Kolegiata św. Marcina to najcenniejszy zabytek Opatowa © raji




Kolegiata św. Marcina została wzniesiona w XII wieku © raji



Główne wejście do Kolegiaty © raji






Kościół i klasztor Bernardynów © raji



Jedna ze stacji drogi krzyżowej znajdująca w murze okalającym klasztor © raji




Wnętrze kościoła znajdujacego się przy klasztorze Bernardynów © raji




W Opatowie byliśmy ponad godzinę, potem ruszyliśmy główną droga na Iwaniska i Ujazd.



Święty Krzyż na horyzoncie © raji



Kościół w Iwaniskach © raji




Zamek Krzyżtopór w Ujeździe © raji



Mogiła pod zamkiem w hołdzie pomordowanym przez NKWD © raji



Źródło pod wieżą zamku © raji







Kościół w Klimontowie © raji



Ołtarz kościoła w Klimontowie © raji



Malowidła na sklepieniu © raji



Organy © raji



Mariusz podąrza stronę światła © raji



Popas :) © raji



Wisła w Tarnobrzegu © raji



W domu byłem ok. 19:00. Weekend trzeba przyznać bardzo udany przez 3 dni przejechaliśmy prawie 500 km.
Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
156.76 km 0.00 km teren
07:58 h 19.68 km/h:
Maks. pr.:50.31 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Batorz 2/08/2012

Czwartek, 2 sierpnia 2012 · dodano: 06.08.2012 | Komentarze 3 Pierwsza wyprawa w sierpniu, więc trzeba było zacząć z przytupem. I tak mi wyszło ponad 150, a Mariusz pobił swój dzienny rekord i nakręcił ponad 170 km - także jeszcze raz gratulacje, bo dzisiaj płasko nie było, a wiatr przynajmniej przez połowę trasy wcale nie pomagał.


Dzisiaj głównym celem był Batorz i Sowia Góra, a także pokonanie części Centralnego Szlaku Rowerowego Roztocza.


Na Mariusza przyczaiłem się przed Malińcem, dokładnie w jeżynach, których za nim przyjechał, zjadłem całkiem sporo, ale naprawdę nie można się było oprzeć. Potem niestety zjawił się Mariusz i musiałem skończyć obżarstwo :)

Ruszyliśmy przez Maliniec na Modliborzyce i Wierzchowiska. Wiatr niby miał wiać w plecy, ale zawiewało z boku i jechało się jakoś ciężko, momentami nawet bardzo ciężko, więc mając przed sobą tyle km i małe górki, trochę nam nie było po nosie.

Przed Wierzchowiskami podjazd No.1, krótki, ale dość stromy, więc można się zmęczyć. Na górze czekała na nas nagroda - całe hektary malin :) Ja oczywiście musiałem na chwile się zatrzymać. W Wierzchowiskach zrobiliśmy pierwszy postój i uzupełniliśmy zapasy. Pod sklepem stało takie oto cudo :


"Na warszawiaka, nie ma cwaniaka ...." :) © raji



Pomnik upamiętniający przejazd Piłsudskiego przez Wierzchowiska © raji



Kapliczka św. Mikołaja w Pasiece © raji



Zaraz za Wierzchowiskami we wsi Pasieka, zaczął się kolejny podjazd ten z kolei dla odmiany nie był taki stromy, ale za to bardzo długi. Z samej góry rozciągają się świetne widoki na okolicę. Charakterystyczne dla tego regionu jest spore pofałdowanie terenu i bardzo żyzne gleby.


Stąd do Batorza już było bardzo blisko, po drodze tylko niewielki hopy i długi zjazd do samego miasteczka.


Sowia Góra, a u jej stóp, Batorz © raji



Widok na Batorz z Sowiej Góry © raji



Następnie, nie bez trudu, ale z pomocą tubylców odnaleźliśmy miejsce bitwy powstania styczniowego z 1863 roku stoczonej w okolicach Batorza przez odziały Marcina Lelewela Borelowskiego. W 1933 r. w miejscu bitwy usypano symboliczny kopiec. Napis na stojącym tam obelisku, z medalionem z podobizną Borelowskiego, brzmi: Przechodniu, powiedz Ojczyźnie, że za ukochanie Jej, tuśmy polegli.. W 70 letnią rocznicę bitwy i śmierci bohaterskiej płk Marcina Borelowskiego-Lelewela wraz z 30 towarzyszami, 7 IX 1863 - 7 IX 1933.

W 1992 roku obok mogły, przez delegację węgierską, został postawiony drewniany rzeźbiony słup pamiątkowy z napisem w języku węgierskim i polskim: Pomnik poświęcony pamięci Węgrów uczestników powstania styczniowego.


Kopiec upamietniający bitwę na Sowiej Górze © raji


Przechodniu, powiedz Ojczyźnie, że za ukochanie Jej, tuśmy polegli.. W 70 letnią rocznicę bitwy i śmierci bohaterskiej płk Marcina Borelowskiego-Lelewela wraz z 30 towarzyszami, 7 IX 1863 - 7 IX 1933. © raji



Kosciół i dzwonnica w Batorzu © raji


Kapliczka w Batorzu © raji


Centralny szlak, warto się kiedyś nim przejechać © raji




Dalej Centralnym Szlakiem pojechaliśmy do wsi Gródki, żeby obejrzeć stary wiatrak.

Wiatrak widać juz z bardzo daleka, więc nie jest trudno go zanleźć © raji





Z najwyższego punktu w Gródkach widać Wyniosłość Giełczewska, a za nią jest już Krasnystaw © raji




Później już główną drogą dojechaliśmy do Frampola, gdzie zrobiliśmy mały popas i ustaliliśmy trasę powrotną. Pojechaliśmy w kierunku Janowa Lubelskiego kilka km przed miastem odbiliśmy w lewo na Flisy i Porytowe Wzgórze. Podkręciliśmy trochę tempo bo zaczęło robić się już późno. Jechało się super, bo już robiło się co raz chłodniej, wiatr ucichł, a droga prawie cały czas prowadziła lasem, no i tylko od czasu do czasu przejechał jakiś samochód.

Z Mariuszem rozstałem się za Porytowym Wzgórzem. On ruszył na Jarocin, a ja standardową trasą pojechałem czerwonym szlakiem do Szklarni, Łążku, aż do samego Malińca.


Kapliczka we wsi Flisy © raji




Szklarnia - Lasy Janowskie - hodowla Konika Biłgorajskiego © raji







/widget
Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
169.53 km 0.00 km teren
08:31 h 19.91 km/h:
Maks. pr.:49.11 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Szlakiem architektury obronnej - Tudorów - Międzygórz

Niedziela, 22 lipca 2012 · dodano: 26.07.2012 | Komentarze 5 W sobotę moje i Mariusza plany rowerowe pokrzyżował deszcz, który padał prawie do południa, zanim zrobiło się całkiem sucho, nie było już sensu wypuszczać się gdzieś dalej . Dlatego postanowiliśmy, że w niedziele ponownie spróbujemy wyruszyć, choć w pogodzie znowu straszyli, że nasze okolice z samego rana nawiedzi deszcz. Musieliśmy więc czekać do rana. O 6:00 padło hasło - jedziemy, pomimo, że na południu stały spore deszczowe chmury. Najważniejsze, że nie padało, w razie czego martwili byśmy się po drodze, ale odpuścić wypad w niedziele, to nie do przyjęcia.
Wyruszyliśmy wcześniej, bo nie chcieliśmy wrócić zbyt późno - było sporo do zobaczenia, a po drugie, chcieliśmy jeszcze spotkać się o 9:00 w Sandomierzu z Bike Equipą.

Rano było bardzo rześko, a chęć do kręcenia i motywacja były ogromne. Po godzinie jazdy temp. już wyraźnie podskoczyła i można było trochę przycisnąć. Z Mariuszem spotkałem się w Zaleszanach gdzieś po 8:00 i dalej pojechaliśmy razem na Sandomierz. Zgodnie z planem spotkaliśmy się pod „lodem” z Equipą, która wyjątkowo dzisiaj nie miała zaplanowanej jakiejś konkretnej trasy. Na zbiórce dopiero postanowili, że pojadą na Machów, na mały sofcik i odpoczną od ostrego kręcenia.

A my wręcz przeciwnie, mieliśmy w planach ruszyć na Tudorów i Międzygórz, żeby się trochę napocić na tamtejszych górkach, a co . Mieliśmy trochę km do przejechania, więc nie kombinowaliśmy i do Tudorowa pojechaliśmy główną drogą, na co, przy niedzieli można sobie pozwolić.

Po drodze zahaczyliśmy o kościół w Kleczanowie , który leży na szlaku architektury drewnianej.


Kościół w Kleczanowie - na szlaku architektury drewnianej © raji






Kościół w Kleczanowie- ołtarz © raji



Przed Opatowem rozciągają ogromne pola, zdjęcie tego nie oddaje, ale w słońcu wszystko wyglądało świetnie. Zapędziliśmy się, aż pod sam Opatów, ale nie wjeżdżaliśmy do miasta, postanowiliśmy zostawić to na inną wyprawę. Na drodze do Opatowa spotkaliśmy, też byłą gwiazdę brazylijskiego futbolu.

Haktary zboża przed Opatowem © raji


Ranaldinio spotakaliśmy na drodze do Opatowa © raji





W końcu zjechaliśmy z głównej drogi. Ze skrzyżowania widać w oddali Święty Krzyż, na który miejmy nadzieję w najbliższym czasie uda się wybrać.

Daleko na horyzoncie Święty Krzyż © raji




No i sam Tudorów – główny cel wyprawy. Zamek pochodzi prawdopodobnie z XIV w. Stoi na skalnym cyplu wzgórza z trzech stron otoczonego rzeczką Opatówką, a od wschodu suchą fosą. Do dziś zachowała się wysoka na 20 m wieża oraz nikłe resztki mostu zwodzonego, a także otwory strzelnicze i fragment ostrołukowatego okna. Od wschodu i południa widać ślady wału. Całość założenia dopełniał zespół mieszkalno-folwarczny po stronie wschodniej. Ciekawa jest legenda o zamku wg której pierwszym z właścicieli i zarazem budowniczych był Jan de Tudor – członek brytyjskiego rodu królewskiego.
Wieża była już przebudowywana i również teraz trwają prace remontowe, które mają przywrócić jej dawny blask.


Ruiny zamku w Tudorowie z daleka © raji



Ruiny zamku w Tudorowie ze wzgórza © raji



Baszta zamku w Tudorowie © raji



Ciekawe po czym taka dziura? © raji


Wejscie do zamku w Tudorowie © raji


Fragmenty ostrołukowatego okna w wieży © raji





Teraz ruszyliśmy już w drogę powrotną, ale po drodze czekało na nas jeszcze kilka ciekawych miejsc.



Dzisiaj lajtowo tylko 10% górki :) © raji


Dawny kamieniołom został zalany wodą płynącą ze źródeł - gdzieś przed Karwowem © raji



Kaplica błogosławionego Wincentego Kadłubka w Karwowie © raji


Źródła błogosłwaionego Wincentego Kadłubka © raji


Woda która wypływa ze źródła jest niezwykle czysta © raji



Ludzie wynosili wodę za źródła dosłowanie litrami © raji



Przy źródle zawsze jest bardzo duzot turystów © raji


My też musieliśmy uzupełnić zapasy wody © raji



Figurka bł. Wincentego Kadłubka w Karwowie © raji


Stary dworek w Nikisiełce © raji



W dworku nocował Marszałek Piłsudski - gdzie on już nie był © raji



Kościół w Malicach © raji



Brama z XVIII w. po renowacji © raji



Ruiny już bardzo blisko, szkoda tylko że nie da się tam dojść © raji



Ruiny w Międzygórzu można obejrzeć tylko z daleka © raji



Chmury na niebie wyglądały dzisiaj świetnie © raji




Gdy wracaliśmy już z Międzygórza, po drodze spotkaliśmy członka Bike Equipy, który nie zdążył na zbiórkę i sam ruszył do Opatowa. Postanowił zmienić i wydłużyć sobie trochę trasę i zabrał się z nami. Trzeba przyznać, że jego obecność bardzo nam pomogła, ponieważ znał już te okolice dobrze i bez problemu prowadził nas ciekawymi trasami w kierunku Sandomierza. Inaczej pewnie musielibyśmy się trochę nagłowić za nim trafilibyśmy w wybrane miejsca.



Jedna z wielu skarp w tej okolicy © raji



Kościół w Dacharzowie © raji



Kosćiół w Dacharzowie © raji





W Wilczycach odwiedziliśmy wykopaliska archeologiczne. Zostały one znalezione w 1994 roku. To pozostałości po łowcach kultury magdaleńskiej, datowanej na schyłek paleolitu ok. 16 tys do 12 tys. lat temu.









Kolejny przystanek to Kichary. Tutaj trochę natrudziliśmy się żeby znaleźć ruiny, ale było warto. Do ruin prowadziła tak oto droga.



Kaplica św. Rocha z XVII w. w Kicharach © raji









Z Kichar mieliśmy już prostą, ale trochę pofałdowaną ścieżkę na drogę 777 w Dwikozach. Kolega z Equipy poprowadził nas trasą dzięki, której ominęliśmy spore wzniesienia na głównej drodze. A mi przy okazji udało się zrobić to:


Fotka dla Rafała :) Zaskoczył mnie ten skład, ale jakoś udało zrobić się zdjecie. © raji



Górka jednak nas nie ominęła, mieliśmy już kilka większych za sobą no i ponad 100 km w nogach, więc ta dała się nam we znaki. Pomimo zmęczenia wybraliśmy się jeszcze na "pieprzówki". Tam mogę przyjeżdżać za każdym razem jak jestem w Sandomierzu - nigdy mi nie znudzą się te widoki.









Do centrum Sandomierza nawet już nie wjeżdżaliśmy, bocznymi drogami przemknęliśmy
na główną szosę, uzupełniliśmy zapasy i pomknęliśmy w stronę domu. Dzisiaj ponad 160 km, ale zmęczenie czuć jakby przejechało się ponad 200, jednak górki robią swoje.



/widget
Kategoria 150<, Rundki


Dane wyjazdu:
167.74 km 0.00 km teren
07:20 h 22.87 km/h:
Maks. pr.:57.53 km/h
Temperatura:35.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Tanobrzeg, Baranów, Sandomierz

Niedziela, 8 lipca 2012 · dodano: 12.07.2012 | Komentarze 2 Dzisiaj znów umówiliśmy się na 6:00, tym razem już na rynku w Zaklikowie. Plan był prosty - dojechać i zobaczyć najciekawsze miejsca w Tarnobrzegu, Baranowie Sandomierskim i Sandomierzu.

Nie traciliśmy, więc czasu bo było sporo do obejrzenia, a do Zaklikowa chcieliśmy wrócić nie zbyt późno. Na początku narzuciliśmy spore tempo, głównie dzięki Rafałowi, który holował mnie za sobą do Tarnobrzega, a łatwo nie było, bo oczywiście znowu w mordę wiało.



Pierwszy przystanek oczywiście PKP.

Stacja PKP w Tarnobrzegu © raji




Potem plac A. Surowieckiego i kolejno: Stary browar, klasztor dominikanów, a na deser pałac Tarnowskich.

Rowery dwa na placu © raji



Dawny browar w Tarnobrzegu © raji



Zespół klasztoru Dominikanów (XVII, XVIII w.). © raji


Klasztor ojców dominikanów w Tarnobrzegu © raji




Pałac przeszedł mały lifting, prace trwają tylko w parku, który otacza cały budynek. Dzisiaj pałac jest główną siedzibą Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzeg.

Pałac Tarnowskich © raji


Zagar słoneczny na pałacu Tarnowskich © raji


Baszta pałacu Tarnowskich © raji


Tendite in astra viri - dewiza herbowa rodu Tarnowskich © raji






Potem w ruszyliśmy już w kierunku Wisłostrady na Baranów Sandomierski. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze na przeprawę promową. Wisła tutaj jest wyjątkowo wąska, a przeprawa, nie trwa nawet minuty.

Prom w Tranobrzegu © raji




Na Wisłostradzie spotkaliśmy gigantyczny korek, który ciągnął się zarówno w stronę Tarnobrzega jak i Baranowa.

Korek na Wisłostradzie © raji




A wszyscy pędzili tutaj, czyli na jezioro Machowskie, w sumie w taką pogodę nic dziwnego, ale w samochodzie chyba się spędzi więcej czasu niż nad samą wodą. Rowerem można dostać się tam bez problemu.

Jezioro Machowskie - zakorkowane © raji



Droga do Baranowa Sandomierskiego prosta, lekki spadek, wiec 30 z licznika nie schodziło. Oczywiście Rafał mógł mnie zostawić daleko w tyle, ale że dobry z niego kolega to trzymał mnie na kole, aż do samego Baranowa.


Podobnie ja Rafał byłem tutaj pierwszy raz. Zamek robi wrażenie, gorzej z obsługą, która po chwili kręcenia nosem wpuściła nas w końcu z rowerami. Pomimo, że samochody, czy nawet autokary nie miały problemu. Trochę zniesmaczeni - delikatnie mówiąc - przeszliśmy się wokół zamku. cena biletu - 1 zł, obejmuje nawet wejście na dziedziniec.

Zamek w Baranowie Sandomierskim © raji









W ogrodach przed zamkiem spotkaliśmy taką oto miłą panią, która wyraźnie przesadziła z przebywaniem na słońcu.




Trochę chłodu można było znaleźć przy fontannach.






Dziedziniec również wygląda bardzo efektownie, trochę wrażenie psuje namiot, w którym odbywają się chyba jakieś imprezy.

Dziedziniec zamku w Baranowie © raji




Coś tu nie pasuje. © raji



Na rynku zatrzymaliśmy się, żeby uzupełnić zapasy. A tu czekała nas kolejna pani.

Rynek w Baranowie Sandomierskim © raji



Teraz przyszło nam wrócić z powrotem do Tarnobrzega, a stamtąd do Sandomierza. droga tak jak wcześniej minęła szybko, ale tera upał dawał się już we znaki.


Poruszanie się szosówką po "starówce" jest prawie nie możliwe, więc znaczną część trasy przeszliśmy pieszo.


Rynek i ratusz w Sandomierzu © raji



W ten weekend w Sandomierzu odbywał się Jarmark Jagieloński, więc na rynku było pełno straganów i turystów, a zwiedzanie było trochę utrudnione. A tu jeden ze straganów góralska "kurwica" - czyli piwo niepasteryzowane, ze względów bezpieczeństwa nie próbowaliśmy jak to działa.

Góralska kurwica © raji



Przeszliśmy całą "starówkę", aż do Bramy Opatowskiej, a później długi spacer z rowerami w dół ul. Browarnej. Chciałem jeszcze pokazać Rafałowi pieprzówki. Z daleka wyglądają niepozornie, ale z góry widoki są przednie.





Dzisiaj nie robiłem już tyle zdjęć, gdyby ktoś chciał zobaczyć więcej to zapraszam do obejrzenia relacji z wcześniejszych wypraw do Tarnobrzega, Sandomierza, czy Gór Pieprzowych oraz oczywiście na profil Rafała, gdzie niedługo pojawi się relacja z wyprawy.


Z "pieprzówek" pojechaliśmy na prom do Zawichostu. Nad Wisłą zaczęły zbierać się groźnie wyglądające chmury, już myśleliśmy, że nie zdążymy przed deszczem, ale koncert był dopiero samym wieczorem, tym razem burze Zaklików nie ominęły, ale to nawet lepiej, bo w końcu zrobiło się chłodniej.

W domu byliśmy przed 5:00. Znowu trochę posiedzieliśmy i pogadaliśmy, ale nie za długo, bo jutro rano znowu pobudka, a przed Rafałem ponad 200 km.

Czas przez te dwa dni minął strasznie szybko, razem przejechaliśmy ponad 300 km. Weekend jak najbardziej udany.





/widget
Kategoria 150<, Rundki


Dane wyjazdu:
155.54 km 0.00 km teren
07:46 h 20.03 km/h:
Maks. pr.:56.77 km/h
Temperatura:35.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Klimontów z Bike Equipą

Niedziela, 1 lipca 2012 · dodano: 04.07.2012 | Komentarze 4 Dzisiaj miało być bez szaleństw, bo przy takim upale to już setka przeradza się w masakrę. Ale za namową kolegi ze Stalowej na takie małe szaleństwo dałem się namówić. Słońce grzało potwornie, ale to było bez znaczenia, bo i towarzystwo i trasa były przednie.


Z domu wyruszyłem już po 6:00, żeby spokojnie dojechać na miejsce spotkania z Mariuszem w Zaleszanach. Rano jechało się świetnie, 20 stopni i lekki wiaterek - sama przyjemność, ale z każdą minutą robiło się coraz cieplej.


Do Sandomierza dotarliśmy na 8:00, chwilę posiedzieliśmy na rynku i pojechaliśmy na spotkanie z Bike Equipą.


A tak wygląda sandomierski rynek z samego rana, za parę godzin pewnie zaroi się od turystów, na razie żywej duszy.

Rynek w Sandomierz o poranku © raji




Dokładnie o 9:00 kiedy już wszyscy byli gotowi ruszyliśmy przez Sandomierz do szlaku św. Jakuba, który miał zaprowadzić nas, aż do Klimontowa. Upał daje się we znaki, a do tego na początku mamy pecha, najpierw mały kapeć, jak się dalej okaże, nie pierwszy w tym tygodniu i nie ostatni dzisiaj. No, a potem mały wypadek na zjeździe przy sporej prędkości. Ale na szczęście nic poważnego sięnie stało.

Po tylu przygodach już na samym początku zbliżamy się do Malic, miejsca pierwszego postoju. Dzisiaj warunki ekstremalne, więc wyjątkowo do plecaka zapakowałem swojego bukłaka :).

Na rozdrożu © raji




Wspólna fotka przy figurkach świętych.

Prawie cała equipa w Malicach © raji




Jakubowy Szlak prowadzi przez bardzo malownicze tereny.

Sady przy Szlaku św. Jakuba © raji




Szlak biegnie głównie po szutrowych drogach, ale i trochę asfaltu też można spotkać. Tutaj cała Bike Equipa i goście, czyli m.in. ja.

Equipa sandomierska + goście © raji



Postój i w końcu trochę cienia. Jesteśmy w Ossolinie pod kaplicą zwaną "Betlejemską", która pochodzi z 1640 roku.

Kaplica w Ossolinie © raji




Pomnik Najświętszej Maryi Panny przed kaplicą.




Stajenka przed "Betlejemką" © raji



Zjeżdżamy parę metrów z górki i jesteśmy przy ruinach. Equipa zbiera się do zdjęcia.

Ruiny zamku w Ossolinie © raji




Do Klimontowa, Szlak Jakubowy prowadzi przez sady, którymi wjeżdża się pod same bramy klasztoru ojców dominikanów.

Klasztor podominikański w Klimontowie © raji



Ostatni punkt wyprawy to Koprzywnica i zalew, w taki upał trochę wody się przyda. Po krótkim moczeniu grupa dzieli się, część rusza na Tarnobrzega, a część znowu do Sandomierza.




W Sandomierzu jesteśmy ok 15, żegnamy się z reszta Equipy, która dotrwała do końca i ruszamy do domu. W Sandomierzu grzało strasznie, do tego doszedł jeszcze silny, ciepły w mordęwind, dojechaliśmy jakoś do Zaleszan i zrobiliśmy postój. We dwóch jeszcze jakoś się jechało, ale w pojedynkę było już o wiele gorzej, a przede mną było jeszcze 30 km . Dopiero za Lipą w lesie można było poczuć trochę chłodu, no i w końcu dom.

Myślałem, ze do wieczora będę już tylko umierał, ale czułem się nawet nieźle. Wyprawa w 100% udana, serdeczne podziękowania dla Bike Equipy - najlepszy sqad z jakim jeździłem do tej pory, no i dla Mariusza - sam bym się nie wybrał, no i na trasie było raźniej.
Kategoria 150<, Rundki


Dane wyjazdu:
201.63 km 0.00 km teren
09:48 h 20.57 km/h:
Maks. pr.:70.35 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Ujazd - Krzyżtopór

Niedziela, 24 czerwca 2012 · dodano: 01.07.2012 | Komentarze 6 Niedziela, super pogoda, więc szkoda było tego nie wykorzystać. Pomysł wyprawy na początku sezonu podrzucił kolega z Krakowa ( pozdrawiam :)). Razem nie udało się go zrealizować w tym sezonie, ale na pewno będzie jeszcze okazja.

Celem były ruiny zamku w Krzyżtoporze, a po drodze kilka mniejszy ruin min. w Ossolinie i Konarach. W trasę wyjechałem sam z samego rana, dopiero w Stalowej dołączyło do mnie dwóch kolegów i już razem ruszyliśmy na Ujazd.

Pierwszy postój w Tarnobrzegu na promie, droga minęła bardzo szybko, ale wiadomo - w kupie raźniej, więc żadna ilość km nie jest straszna





Jeszcze przed Ujazdem w Klimontowie odbiliśmy na Ossolin - ruiny zamku, których za wiele nie pozostało, ale wyglądają efektownie. Ciekawa jest sam historia ich powstania, której raczej w opisach się nie znajdzie. Zamek wysadził sam właściciel Jerzy Ossoliński, gdy dowiedział się, że jego synowie planują go sprzedać za kilka skrzynek "napoju energetycznego".







Z Ossolina wróciliśmy z powrotem do Klimontowa i parę km przed Ujazdem skręciliśmy na Konary w poszukiwaniu kolejnych ruin. Teren bardzo pagórkowaty, więc jest gdzie się porządnie napocić. Po kilku km znaleźliśmy tablicę informacyjną i ruszyliśmy przez taką m. in. drogę.




tu drogi nie było w ogóle, więc trzeba było sobie radzić


Buszujący w zbożu :)

Dojechaliśmy na samo wzgórze - ruin ani śladu, ale za to widoki super.









Po kilkunastu minutach poszukiwań zrezygnowaliśmy, bo przed nami było jeszcze sporo km do przejechania. Jak się już później okazało byliśmy bardzo blisko, ale z ruin nie wiele już pozostało, a teraz jeszcze są gęsto zarośnięte, więc trzeba trochę się natrudzić.


Ruiny są podobno gdzieś w tym lasku



Ze wzgórza w Konarach zjechaliśmy bardzo stromym, krętym i długim zjazdem. Gdybyśmy wracali tą drogą, tym razem pod górę byłoby ciężko. Pokręciliśmy jeszcze trochę i w końcu dojechaliśmy do Ujazdu i zamku Krzyżtopór.

Ruiny zamku naprawdę robią wrażenie. Do dziś zachowało się prawie 90% murów. Zamek był zbudowany na planie kalendarza: 4 baszty - kwartały, 12 sal - miesiące, 52 pokoje - tygodnie, 365 okien - dni w roku.

















A tu jedno z ciekawszych miejsc, wieża w której sufit zrobiony ze szkła pełnił rolę akwarium. A na samym dole wypływało źródło, które zresztą istnieje do dziś.


Kiedyś patrząc w górę można było zobaczyć egzotyczne ryby.



Zwiedzanie tego zamku zajmuję nawet sporo czasu, jeśli chce się zobaczyć wszystko, my zrobiliśmy to w ekspresowym tempie. W drodze powrotnej odwiedziliśmy jeszcze pałac we Włostowie, a raczej to co z niego zostało.








Potem już ruszyliśmy prosto do domu, po drodze padł rekord zjazdu z górki, blisko 70 km/h, wrażenie niesamowite. Pobiłem też swój dzienny rekord, nie myślałem, że przejadę po płaskim tyle km, a tu się udało nawet w pagórkowatym terenie. Wyprawa naprawdę bardzo udana, było warto jechać tyle km, zobaczyć Krzyżtopór i przekroczyć kolejną granice swoich możliwości.
Kategoria 150<, Rundki