Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Swiety z miasteczka Zaklików. Mam przejechane 42734.67 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Swiety.bikestats.pl
free counters
Dane wyjazdu:
167.74 km 0.00 km teren
07:20 h 22.87 km/h:
Maks. pr.:57.53 km/h
Temperatura:35.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Tanobrzeg, Baranów, Sandomierz

Niedziela, 8 lipca 2012 · dodano: 12.07.2012 | Komentarze 2 Dzisiaj znów umówiliśmy się na 6:00, tym razem już na rynku w Zaklikowie. Plan był prosty - dojechać i zobaczyć najciekawsze miejsca w Tarnobrzegu, Baranowie Sandomierskim i Sandomierzu.

Nie traciliśmy, więc czasu bo było sporo do obejrzenia, a do Zaklikowa chcieliśmy wrócić nie zbyt późno. Na początku narzuciliśmy spore tempo, głównie dzięki Rafałowi, który holował mnie za sobą do Tarnobrzega, a łatwo nie było, bo oczywiście znowu w mordę wiało.



Pierwszy przystanek oczywiście PKP.

Stacja PKP w Tarnobrzegu © raji




Potem plac A. Surowieckiego i kolejno: Stary browar, klasztor dominikanów, a na deser pałac Tarnowskich.

Rowery dwa na placu © raji



Dawny browar w Tarnobrzegu © raji



Zespół klasztoru Dominikanów (XVII, XVIII w.). © raji


Klasztor ojców dominikanów w Tarnobrzegu © raji




Pałac przeszedł mały lifting, prace trwają tylko w parku, który otacza cały budynek. Dzisiaj pałac jest główną siedzibą Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzeg.

Pałac Tarnowskich © raji


Zagar słoneczny na pałacu Tarnowskich © raji


Baszta pałacu Tarnowskich © raji


Tendite in astra viri - dewiza herbowa rodu Tarnowskich © raji






Potem w ruszyliśmy już w kierunku Wisłostrady na Baranów Sandomierski. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze na przeprawę promową. Wisła tutaj jest wyjątkowo wąska, a przeprawa, nie trwa nawet minuty.

Prom w Tranobrzegu © raji




Na Wisłostradzie spotkaliśmy gigantyczny korek, który ciągnął się zarówno w stronę Tarnobrzega jak i Baranowa.

Korek na Wisłostradzie © raji




A wszyscy pędzili tutaj, czyli na jezioro Machowskie, w sumie w taką pogodę nic dziwnego, ale w samochodzie chyba się spędzi więcej czasu niż nad samą wodą. Rowerem można dostać się tam bez problemu.

Jezioro Machowskie - zakorkowane © raji



Droga do Baranowa Sandomierskiego prosta, lekki spadek, wiec 30 z licznika nie schodziło. Oczywiście Rafał mógł mnie zostawić daleko w tyle, ale że dobry z niego kolega to trzymał mnie na kole, aż do samego Baranowa.


Podobnie ja Rafał byłem tutaj pierwszy raz. Zamek robi wrażenie, gorzej z obsługą, która po chwili kręcenia nosem wpuściła nas w końcu z rowerami. Pomimo, że samochody, czy nawet autokary nie miały problemu. Trochę zniesmaczeni - delikatnie mówiąc - przeszliśmy się wokół zamku. cena biletu - 1 zł, obejmuje nawet wejście na dziedziniec.

Zamek w Baranowie Sandomierskim © raji









W ogrodach przed zamkiem spotkaliśmy taką oto miłą panią, która wyraźnie przesadziła z przebywaniem na słońcu.




Trochę chłodu można było znaleźć przy fontannach.






Dziedziniec również wygląda bardzo efektownie, trochę wrażenie psuje namiot, w którym odbywają się chyba jakieś imprezy.

Dziedziniec zamku w Baranowie © raji




Coś tu nie pasuje. © raji



Na rynku zatrzymaliśmy się, żeby uzupełnić zapasy. A tu czekała nas kolejna pani.

Rynek w Baranowie Sandomierskim © raji



Teraz przyszło nam wrócić z powrotem do Tarnobrzega, a stamtąd do Sandomierza. droga tak jak wcześniej minęła szybko, ale tera upał dawał się już we znaki.


Poruszanie się szosówką po "starówce" jest prawie nie możliwe, więc znaczną część trasy przeszliśmy pieszo.


Rynek i ratusz w Sandomierzu © raji



W ten weekend w Sandomierzu odbywał się Jarmark Jagieloński, więc na rynku było pełno straganów i turystów, a zwiedzanie było trochę utrudnione. A tu jeden ze straganów góralska "kurwica" - czyli piwo niepasteryzowane, ze względów bezpieczeństwa nie próbowaliśmy jak to działa.

Góralska kurwica © raji



Przeszliśmy całą "starówkę", aż do Bramy Opatowskiej, a później długi spacer z rowerami w dół ul. Browarnej. Chciałem jeszcze pokazać Rafałowi pieprzówki. Z daleka wyglądają niepozornie, ale z góry widoki są przednie.





Dzisiaj nie robiłem już tyle zdjęć, gdyby ktoś chciał zobaczyć więcej to zapraszam do obejrzenia relacji z wcześniejszych wypraw do Tarnobrzega, Sandomierza, czy Gór Pieprzowych oraz oczywiście na profil Rafała, gdzie niedługo pojawi się relacja z wyprawy.


Z "pieprzówek" pojechaliśmy na prom do Zawichostu. Nad Wisłą zaczęły zbierać się groźnie wyglądające chmury, już myśleliśmy, że nie zdążymy przed deszczem, ale koncert był dopiero samym wieczorem, tym razem burze Zaklików nie ominęły, ale to nawet lepiej, bo w końcu zrobiło się chłodniej.

W domu byliśmy przed 5:00. Znowu trochę posiedzieliśmy i pogadaliśmy, ale nie za długo, bo jutro rano znowu pobudka, a przed Rafałem ponad 200 km.

Czas przez te dwa dni minął strasznie szybko, razem przejechaliśmy ponad 300 km. Weekend jak najbardziej udany.





/widget
Kategoria 150<, Rundki


Dane wyjazdu:
144.10 km 0.00 km teren
07:04 h 20.39 km/h:
Maks. pr.:36.08 km/h
Temperatura:35.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Janów Lubelski i Porytowe Wzgórze

Sobota, 7 lipca 2012 · dodano: 11.07.2012 | Komentarze 3 Ten weekend zapowiadał się bardzo ciekawie. W końcu moje zaproszenie z września tamtego roku przyjął Rafał VSV83, który wracał z wyprawy na Roztocze i postanowił zahaczyć o moje strony, a Zaklików miał być jego ostatnim przystankiem w drodze powrotnej do domu.


Na miejsce spotkania wybraliśmy Rozwadów. Na rynek dotarłem trochę przed czasem.

Kościół w Rozwadowie © raji



Po 6:00 dojechał Rafał. Miał już w nogach ponad 60 km, więc w drodze już trochę był, ale nadal rozjaśnia się już bardzo wcześnie, a i temperatury są z samego rana konkretne. Już o 6:00 słońce było wysoko nad horyzontem.


W Rozwadowie pojechaliśmy tylko na dworzec PKP zobaczyć zabytkowy parowóz.

Parowóz Ty2-16 na stacji Stalowa Wola Rozwadów © raji



Czym by tu dalej pojechać ? © raji



Następnie wróciliśmy do Zaklikowa, żeby Rafał mógł zostawić zbędne rzeczy i ruszyliśmy do Janowa Lubelskiego. Jechaliśmy cały czas pod wiatr, a przed samym Janowem doszły jeszcze niewielkie wzniesienia. Pierwszym miejscem jakie odwiedziliśmy w Janowie były źródła, gdzie uzupełniliśmy m. in. zapasy wody na dalszą podróż.

Źródła w Janowie Lubelskim © raji




Woda ze źródeł zasila też dwie fontanny w centrum Janowa.


Rynek w Janowie Lubelskim © raji






Kolejnym punktem było muzeum kolejki wąskotorowej, która biegła przez Lasy Janowskie. W muzeum można zobaczyć tabor, który jeździł po torach tej kolejki. Kolej została rozebrana na początku lat 90-tych, ale nadal można udać się szlakiem dawnej kolejki, pieszo, albo na rowerze.


Muzeum leśnej kolejki wąskotorowej w Janowie Lubelsikm © raji






Jeśli byliśmy już w Janowie to musiałem zabrać Rafała na Porytowe Wzgórze, po drodze wstąpiliśmy do Szklarni gdzie odbywał się Festiwal - Na rozstajnych drogach. Niestety z przyczyn technicznych nie mogliśmy dojechać na samo miejsce festiwalu.

Na rozstajnych drogach © raji



Droga na Porytowe Wzgórze prowadzi cały czas przez las, ruch też jest niewielki, więc jedzie się super.

A tu mały postój.

Dwa białasy, gdzieś w Janowskich Lasach © raji



W końcu dojechaliśmy do celu. Ostatnio byłem tutaj rok temu z Karolem. Pogoda była wtedy zupełnie inna, padał przelotny deszcz, było pochmurnie i chłodno, no ale rok temu takie były prawie całe wakacje.

Porytowe Wzgórze - miejsce jednej z największych bitew partyzanckich w 1944. Na pewno warto przyjechać tutaj choć raz. Ja pewnie jeszcze w tym roku znowu się wybiorę. Oprócz pomnika i grobów partyzantów, przygotowanych jest tu kilkaset metrów ścieżek edukacyjnych m. in. do miejsca postoju dowództwa, szpitala, czy taborów.

Porytowe Wzgórze © raji



Pomnik na Porytowym Wzgórzu © raji



Trzeba podkreślić, że w ostatnich miesiącach sporo zrobiono żeby, właśnie zwiedzanie Wzgórza było dla turystów przyjemne i bezpieczne. Bo dla porównania, gdy byliśmy tu z Pankracym to przeprawa na druga stronę rzeczki wyglądała tak:

Most na Porytowym Wzgórzu 2011 © raji



A teraz wygląda tak. Różnica jest.

Most na ścieżce edukacjnej na Porytowym Wzgórzu © raji



Następnie spokojnym tempem wróciliśmy do Janowa, gdzie wstąpiliśmy jeszcze nad jezioro i zalew.Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o źródełka, żeby uzupełnić bidony i potem już prosto do domu. Wieczorem posiedzieliśmy trochę przy grillu, ale nie za długo, bo po pierwsze byliśmy trochę ujechani, a po drugie na jutro zaplanowaliśmy jeszcze dłuższą wyprawę.


Jezioro w Janowie Lubelskim © raji
Kategoria 100-150, Rundki


Dane wyjazdu:
33.59 km 0.00 km teren
01:44 h 19.38 km/h:
Maks. pr.:28.86 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Noc 5/07/2012

Czwartek, 5 lipca 2012 · dodano: 09.07.2012 | Komentarze 0 Kolejna nocka, tym razem pojechałem głęboko w las.

Opłacało się, miliony świetlików robiło niesamowite wrażenie, szczególnie nad stawami.
Kategoria 0-50, Soft


Dane wyjazdu:
63.20 km 0.00 km teren
03:24 h 18.59 km/h:
Maks. pr.:44.80 km/h
Temperatura:35.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Zelew w Janowie - ponownie

Czwartek, 5 lipca 2012 · dodano: 09.07.2012 | Komentarze 2 Kolejna wyprawa nad Janowski zalew. Tym razem miało być upalnie, więc można było zaplanować dłuższy pobyt.

W nocy w tych okolicach przechodziły burze, więc gdy wyjechaliśmy rano na drodze było jeszcze dosyć mokro i było czuć rześkie powietrze. Ale tylko, gdy za chmur wyszło słońce błyskawicznie rosła temperatura i robiło się strasznie parno.


O 10:00 rano na zalewem jest jeszcze prawie pusto, gdzieś tam dalej tylko bawi się już jakaś kolonia.

Zalew w Janowie Lubelskim © raji




A ratownicy już się szykują na oblężenie plaży przez turystów, na bo w taką pogodę, to gdzie można się lepiej czuć jak nie nad woda, no chyba, że na rowerze :)

Ratiwnicy nad zalewem © raji




Jak już moczenie w wodzie się znudzi, można wybrać coś innego np. diabelskie wahadło, skoczyć z wierzy PowerFun, albo przejechać się 200 metrów "tyrolką" nad samą plażą i zalewem - kto, co woli. A każdą z tych atrakcji można mieć za "jedyne" 15 zł.





Z każdą godziną nad zalewem robiło się coraz bardziej tłoczno, ludzie schodzili się z każdej strony, niektórzy nawet z powietrza.

Nad zalewem coraz to wiecej turystów © raji




My spędziliśmy tu prawie 4 godziny, ale obowiązki wzywały i musieliśmy ruszać. O 14:00 słońce robiło już swoje i chciało się z powrotem zawrócić nad wodę.

Po drodze spotkaliśmy kolegę ze Stalowej, który zabrał nas na źródła w Janowie, które znajdą się niemal w samym centrum.

Kapliczka przy źródłach w Janowie Lubelskim © raji



Źródła w Janowie Lubelskim © raji
Kategoria 50-100, Soft


Dane wyjazdu:
20.87 km 0.00 km teren
00:56 h 22.36 km/h:
Maks. pr.:31.87 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Noc 4/07/2012

Środa, 4 lipca 2012 · dodano: 04.07.2012 | Komentarze 0 Późnym wieczorem, albo bardzo wcześnie rano, do jazdy teraz to jest pora idealna. Dzisiaj wieczorem jak zwykle nadciągnęły ciemne burzowe chmury, ale i tak wybrałem się nawet na godzinkę. Zaklików oczywiście burza ominęła, spadło może dwie krople.
Kategoria 0-50, Soft


Dane wyjazdu:
155.54 km 0.00 km teren
07:46 h 20.03 km/h:
Maks. pr.:56.77 km/h
Temperatura:35.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Klimontów z Bike Equipą

Niedziela, 1 lipca 2012 · dodano: 04.07.2012 | Komentarze 4 Dzisiaj miało być bez szaleństw, bo przy takim upale to już setka przeradza się w masakrę. Ale za namową kolegi ze Stalowej na takie małe szaleństwo dałem się namówić. Słońce grzało potwornie, ale to było bez znaczenia, bo i towarzystwo i trasa były przednie.


Z domu wyruszyłem już po 6:00, żeby spokojnie dojechać na miejsce spotkania z Mariuszem w Zaleszanach. Rano jechało się świetnie, 20 stopni i lekki wiaterek - sama przyjemność, ale z każdą minutą robiło się coraz cieplej.


Do Sandomierza dotarliśmy na 8:00, chwilę posiedzieliśmy na rynku i pojechaliśmy na spotkanie z Bike Equipą.


A tak wygląda sandomierski rynek z samego rana, za parę godzin pewnie zaroi się od turystów, na razie żywej duszy.

Rynek w Sandomierz o poranku © raji




Dokładnie o 9:00 kiedy już wszyscy byli gotowi ruszyliśmy przez Sandomierz do szlaku św. Jakuba, który miał zaprowadzić nas, aż do Klimontowa. Upał daje się we znaki, a do tego na początku mamy pecha, najpierw mały kapeć, jak się dalej okaże, nie pierwszy w tym tygodniu i nie ostatni dzisiaj. No, a potem mały wypadek na zjeździe przy sporej prędkości. Ale na szczęście nic poważnego sięnie stało.

Po tylu przygodach już na samym początku zbliżamy się do Malic, miejsca pierwszego postoju. Dzisiaj warunki ekstremalne, więc wyjątkowo do plecaka zapakowałem swojego bukłaka :).

Na rozdrożu © raji




Wspólna fotka przy figurkach świętych.

Prawie cała equipa w Malicach © raji




Jakubowy Szlak prowadzi przez bardzo malownicze tereny.

Sady przy Szlaku św. Jakuba © raji




Szlak biegnie głównie po szutrowych drogach, ale i trochę asfaltu też można spotkać. Tutaj cała Bike Equipa i goście, czyli m.in. ja.

Equipa sandomierska + goście © raji



Postój i w końcu trochę cienia. Jesteśmy w Ossolinie pod kaplicą zwaną "Betlejemską", która pochodzi z 1640 roku.

Kaplica w Ossolinie © raji




Pomnik Najświętszej Maryi Panny przed kaplicą.




Stajenka przed "Betlejemką" © raji



Zjeżdżamy parę metrów z górki i jesteśmy przy ruinach. Equipa zbiera się do zdjęcia.

Ruiny zamku w Ossolinie © raji




Do Klimontowa, Szlak Jakubowy prowadzi przez sady, którymi wjeżdża się pod same bramy klasztoru ojców dominikanów.

Klasztor podominikański w Klimontowie © raji



Ostatni punkt wyprawy to Koprzywnica i zalew, w taki upał trochę wody się przyda. Po krótkim moczeniu grupa dzieli się, część rusza na Tarnobrzega, a część znowu do Sandomierza.




W Sandomierzu jesteśmy ok 15, żegnamy się z reszta Equipy, która dotrwała do końca i ruszamy do domu. W Sandomierzu grzało strasznie, do tego doszedł jeszcze silny, ciepły w mordęwind, dojechaliśmy jakoś do Zaleszan i zrobiliśmy postój. We dwóch jeszcze jakoś się jechało, ale w pojedynkę było już o wiele gorzej, a przede mną było jeszcze 30 km . Dopiero za Lipą w lesie można było poczuć trochę chłodu, no i w końcu dom.

Myślałem, ze do wieczora będę już tylko umierał, ale czułem się nawet nieźle. Wyprawa w 100% udana, serdeczne podziękowania dla Bike Equipy - najlepszy sqad z jakim jeździłem do tej pory, no i dla Mariusza - sam bym się nie wybrał, no i na trasie było raźniej.
Kategoria 150<, Rundki


Dane wyjazdu:
10.17 km 0.00 km teren
00:29 h 21.04 km/h:
Maks. pr.:27.46 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Dzień 30/06/2012

Sobota, 30 czerwca 2012 · dodano: 05.07.2012 | Komentarze 0


Dane wyjazdu:
65.21 km 0.00 km teren
03:27 h 18.90 km/h:
Maks. pr.:47.90 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Młyny

Piątek, 29 czerwca 2012 · dodano: 02.07.2012 | Komentarze 0 Dzisiaj w samo południe umówiłem się z kolegą ze Stalowej. Pogoda ma rower super. Jechaliśmy prawie tą samą trasą, co parę dni temu, ale kilka nowych rzeczy udało się zobaczyć.


Na początek stary młyn, który z uporem mijaliśmy. Tym tym razem udało się go odnaleźć.





a tu ? rzeka z pierwszeństwem przepływu




W Gościeradowie byliśmy już kilka razy, ale po raz pierwszy udaliśmy się do Pałacu Prażmowskich i pod łuk triumfalny. Obie budowle pochodzą z XVIII wieku. Obok rozciąga się malowniczy park.




Gościeradów. Pałac Prażmowskich




Łuk triumfalny







Obok pałacu znajduję się również zabytkowy spichlerz






Kościół w Gościeradowie



Następnie ruszyliśmy na Łany do źródeł, tam cały czas trwają prace i widać postępy. Jak już skończą, będzie to fajne miejsce dla turystów, np, na ognisko idealne





I ostatnie miejsce, które odwiedziliśmy na trasie, młyn w Łążku Chwałowskim.











/widget
Kategoria 50-100, Rundki


Dane wyjazdu:
20.98 km 0.00 km teren
01:16 h 16.56 km/h:
Maks. pr.:39.69 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Noc 28/06/2012

Czwartek, 28 czerwca 2012 · dodano: 09.07.2012 | Komentarze 0 Znowu trochę kręcenia samym wieczorem.
Kategoria 0-50, Soft


Dane wyjazdu:
201.63 km 0.00 km teren
09:48 h 20.57 km/h:
Maks. pr.:70.35 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Ujazd - Krzyżtopór

Niedziela, 24 czerwca 2012 · dodano: 01.07.2012 | Komentarze 6 Niedziela, super pogoda, więc szkoda było tego nie wykorzystać. Pomysł wyprawy na początku sezonu podrzucił kolega z Krakowa ( pozdrawiam :)). Razem nie udało się go zrealizować w tym sezonie, ale na pewno będzie jeszcze okazja.

Celem były ruiny zamku w Krzyżtoporze, a po drodze kilka mniejszy ruin min. w Ossolinie i Konarach. W trasę wyjechałem sam z samego rana, dopiero w Stalowej dołączyło do mnie dwóch kolegów i już razem ruszyliśmy na Ujazd.

Pierwszy postój w Tarnobrzegu na promie, droga minęła bardzo szybko, ale wiadomo - w kupie raźniej, więc żadna ilość km nie jest straszna





Jeszcze przed Ujazdem w Klimontowie odbiliśmy na Ossolin - ruiny zamku, których za wiele nie pozostało, ale wyglądają efektownie. Ciekawa jest sam historia ich powstania, której raczej w opisach się nie znajdzie. Zamek wysadził sam właściciel Jerzy Ossoliński, gdy dowiedział się, że jego synowie planują go sprzedać za kilka skrzynek "napoju energetycznego".







Z Ossolina wróciliśmy z powrotem do Klimontowa i parę km przed Ujazdem skręciliśmy na Konary w poszukiwaniu kolejnych ruin. Teren bardzo pagórkowaty, więc jest gdzie się porządnie napocić. Po kilku km znaleźliśmy tablicę informacyjną i ruszyliśmy przez taką m. in. drogę.




tu drogi nie było w ogóle, więc trzeba było sobie radzić


Buszujący w zbożu :)

Dojechaliśmy na samo wzgórze - ruin ani śladu, ale za to widoki super.









Po kilkunastu minutach poszukiwań zrezygnowaliśmy, bo przed nami było jeszcze sporo km do przejechania. Jak się już później okazało byliśmy bardzo blisko, ale z ruin nie wiele już pozostało, a teraz jeszcze są gęsto zarośnięte, więc trzeba trochę się natrudzić.


Ruiny są podobno gdzieś w tym lasku



Ze wzgórza w Konarach zjechaliśmy bardzo stromym, krętym i długim zjazdem. Gdybyśmy wracali tą drogą, tym razem pod górę byłoby ciężko. Pokręciliśmy jeszcze trochę i w końcu dojechaliśmy do Ujazdu i zamku Krzyżtopór.

Ruiny zamku naprawdę robią wrażenie. Do dziś zachowało się prawie 90% murów. Zamek był zbudowany na planie kalendarza: 4 baszty - kwartały, 12 sal - miesiące, 52 pokoje - tygodnie, 365 okien - dni w roku.

















A tu jedno z ciekawszych miejsc, wieża w której sufit zrobiony ze szkła pełnił rolę akwarium. A na samym dole wypływało źródło, które zresztą istnieje do dziś.


Kiedyś patrząc w górę można było zobaczyć egzotyczne ryby.



Zwiedzanie tego zamku zajmuję nawet sporo czasu, jeśli chce się zobaczyć wszystko, my zrobiliśmy to w ekspresowym tempie. W drodze powrotnej odwiedziliśmy jeszcze pałac we Włostowie, a raczej to co z niego zostało.








Potem już ruszyliśmy prosto do domu, po drodze padł rekord zjazdu z górki, blisko 70 km/h, wrażenie niesamowite. Pobiłem też swój dzienny rekord, nie myślałem, że przejadę po płaskim tyle km, a tu się udało nawet w pagórkowatym terenie. Wyprawa naprawdę bardzo udana, było warto jechać tyle km, zobaczyć Krzyżtopór i przekroczyć kolejną granice swoich możliwości.
Kategoria 150<, Rundki