Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Swiety z miasteczka Zaklików. Mam przejechane 42734.67 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Swiety.bikestats.pl
free counters
Wpisy archiwalne w kategorii

100-150

Dystans całkowity:12223.19 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:606:36
Średnia prędkość:19.94 km/h
Maksymalna prędkość:68.75 km/h
Liczba aktywności:100
Średnio na aktywność:122.23 km i 6h 07m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
143.11 km 0.00 km teren
07:59 h 17.93 km/h:
Maks. pr.:47.10 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Roztocze 2 - dzień II

Czwartek, 19 czerwca 2014 · dodano: 26.06.2014 | Komentarze 1

Zwiedzamy Roztocze. Dzisiaj jeszcze tylko we trzech, ale wieczorem na campingu pojawi się sandomierska Equipa.

Pierwszym punktem dzisiaj był Krasnobród, tam pojechaliśmy, już dobrze znanym na nm skrótem. Momentami trzeba było prowadzić rower po piachu, ale skrót i tak się opłacał. Ten odcinek z Suśca do Krasnobrodu jest ogólnie dosyć ciężki, bo jest na nim kilka podjazdów, które choć krótkie to dają w kość, no a no końcu jeszcze piaski.

W Krasnobrodzie pojechaliśmy najpierw do kaplicy św. Rocha, w tamtym roku pomyliliśmy szlak i już nie wracaliśmy, W tym roku już bez problemu dotarliśmy na miejsce. Kaplica położona w środku lasu faktycznie robi świetne wrażenie. W Krasnobrodzie zajechaliśmy jeszcze nad zalew ( przez pomyłkę :) oraz na niedawno wybudowaną wieżę widokową, z której rozciągają się świetne widoki na Krasnobród i okolice.

Potem ruszyliśmy dalej w stronę Zamościa, a że robiło się już południe, to trzeba było zatrzymać się na kawę. Postój zrobiliśmy w Adamowie przy dawnym dworku w którym teraz mieści się leśniczówka.

Wróciliśmy z powrotem na główną drogę, żeby po kilkunastu km znowu odbić w szutrowe i leśne ścieżki, tym razem Mariusz wywlókł nas na źródełko św. Romana :) Znaleźliśmy je bez trudu, potem, wróciliśmy niebieskim szlakiem do głównej drogi na Zamość, do którego było już rzut beretem. Ale do Zamościa tak szybko nie dojechaliśmy, bo Mariuszowi - amatorowi futrzastych zwierzątek, zamarzyło się zobaczyć susła, których podobno pełno jest w rezerwacie Hubale.

Przedzieraliśmy się przez chaszcze i bagna, zjadły nas komary, ale do rezerwatu dojechaliśmy, nawet zobaczyliśmy z bliska susła, ale tylko na zdjęciu :)

Z rezerwatu pojechaliśmy już prosto do Zamościa, gdzie odwiedziliśmy Rotundę dziewiętnastowieczną budowlę, która wchodziła w skład sytemu obronnego Twierdzy Zamość, a w czasie II w ś pełniła rolę więzienia śledczego zamojskiej placówki gestapo oraz obóz przejściowy. Była miejscem masowych egzekucji i palenia zwłok. Szacuje się, że zginęło to od 6-8 tys. ludzi. Obecnie znajduje się tu muzeum, a miejsce upamiętniono jako Pomnik Męczeństwa Zamojszczyzny.   

Z Rotundy pojechaliśmy na Stare Miasto i pod zamojski ratusz. Czas leciał strasznie szybko, w planach mieliśmy jeszcze Nielisz, ale z uwagi, że było już bardzo późno, to pojechaliśmy główną droga do Szczebrzeszyna. Przed samym miastem słynnego chrząszcza, zatrzymaliśmy się na obiad w restauracji u U Klemensa. Restauracja jest ciekawie położona, a szczególnie jej otoczenie jest nietypowe. Uwagę przyciąga wielki drewniany wiatrak, a obok znajduje się również muzeum Skarby Ziemi. Menu też mają ciekawe ja zamówiłem Talerz Greckiego Obieżyświata, a Mariusz Talerz Roztoczańskiego Rybaka :)

W Szczebrzeszynie zatrzymaliśmy się tylko na fotkę z chrząszczem i popędziliśmy na Zwierzyniec bo robiło się już ciemno i zimno, a przed nami było jeszcze ok 40 km. Na camping dotarliśmy przed 21:00, na miejscu już rozkładała się sandomierska Equipa, która dojechała kilkanaście minut przed nami. Jutro ruszamy już całą grupą śladem roztoczańskich cerkwi.



Pierwszy podjazd zaraz za Suścem


A na samym szczycie wieża widokowa







Leśna ścieżka do kaplicy


Kaplica św. Rocha








Nad zalewem w Krasnobrodzie




Teraz jedziemy na wieżę widokową nr 2











Tylko 5 % :)




Postój gdzieś koło Adamowa

Niebieskim szlakiem do źródła św. Romana


Kapliczka i źródło św. Romana

Jedziemy na Susły


Mariusz szuka susłów




Zamojska Rotunda














Pomnik Jan Zamoyskiego


Ratusz z wieży kościelnej







U Klemensa






Postaw się, ale zastaw się ... :)


W Szczebrzeszynie chrząszcz


A w Zwierzyńcu browar


Powrót o zachodzie słońca








Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
147.00 km 0.00 km teren
07:34 h 19.43 km/h:
Maks. pr.:36.48 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Roztocze 2 - dzień I

Środa, 18 czerwca 2014 · dodano: 26.06.2014 | Komentarze 0


Pamiętam jak w maju narzekałem, że jeździmy tylko na jednodniowe wycieczki, a teraz nie ma prawie tygodnia bez przynajmniej dwu dniowej eskapady.

Teraz nadszedł kolejny długi weekend, więc wybraliśmy się na 5 dni na Roztocze razem z Mariuszem ze Stalowej i Andrzejem z Sandomierza, a w czwartek miała dojechać jeszcze do nas BikeEquipa z Sandomierza.

Wyruszyliśmy już w środę, żeby wykorzystać piękną pogodę jaka się właśnie zrobiła. Wszyscy spotkaliśmy się w Stalowej (sorry Andrzej, że tyle czekałeś :)) stamtąd, wyruszyliśmy przed 9:00. Rano jeszcze chłodno, ale zapowiadał się ciepły dzień. 

Ruszyliśmy głównymi drogami, żeby do Suśca dotrzeć w miarę wcześnie i jeszcze może coś po zwiedzać. Droga prowadziła niemal cały czas przez las, a ruch był na niej bardzo mały. Po przejechaniu ponad 40 km, zatrzymaliśmy się przy jakiejś wiacie na kawę i herbatę, bo nasz kolega Andrzej miał przy sobie cały niezbędny sprzęt (z Tobą Andrzej nie zginiemy :)) Już jak się napiliśmy i najedliśmy ruszyliśmy dalej w kierunku Biłgoraju. Kawałek przejechaliśmy DW i znowu wróciliśmy na mniej ruchliwe ścieżki.

Żeby ominąć najdłuższą wieś w Polsce, czyli Aleksandrów. Pojechaliśmy w nieznane nam tereny, na zamkniętą dla ruchu samochodowego ścieżkę, która prowadziła przez Puszczę Solską. Przez ponad 10 km jechało się super, asfaltem, cały czas przez las, po prostu bajka.
Ale wraz z tym jak skończyła się puszcza i rezerwat, to i skończył się asfalt i z 2-3 km musieliśmy tłuc się po kamienistej drodze.

Tak dojechaliśmy do Górecka Kościelnego, gdzie zatrzymaliśmy się na obiad w Karczmie nad Szumem. W Górecku obowiązkowym punktem dla turystów jest kapliczka na wodzie, do której prowadzi dębowa aleja. 

Z Górecka pojechaliśmy do Józefowa, chwilę spędziliśmy na rynku, a potem odwiedziliśmy, chyba najciekawsze miejsce tego miasteczka, czyli kamieniołom. 

Z Józefowa do Suśca mieliśmy już tylko 15 km. Planowaliśmy dojechać wcześniej, ale właściwie to nigdzie się nam nie spieszyło. Na Campingu u Zbyszka, byliśmy już późnym popołudniem. Prysznic, zakupy, kolacja i zrobił się już wieczór.

Andrzej został w domku, a ja z Mariuszem ruszyłem jeszcze na miasto szukać wrażeń :), a dokładniej to jakiegoś TV, żeby obejrzeć sobie mundialowy mecz. Udało się w Roztoczance - podobnym ośrodku co camping Zbyszka, ale może jedną gwiazdkę lepszym :)

Jutro ruszamy w kierunku Zamościa, po drodze oczywiście zwiedzamy :)


 

Postój na kawę


W tym roku pierwszy raz jeżdżę z sakwami i żałuję tylko, że nie miałem ich wcześniej.


W Puszczy Solskiej


Karczma nad Szumem w Górecku





Kapliczka w Górecku








Bardzo stare dęby




Kamieniołom w Józefowie








Już na campigu, a dokładniej w Italii :)


Spaghetti a La Andrzej, palce lizać


Miłe zakończenie wieczoru :)



  
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
118.36 km 0.00 km teren
05:23 h 21.99 km/h:
Maks. pr.:38.68 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Lajcik do Maca na (kurcza..) na lody

Wtorek, 10 czerwca 2014 · dodano: 16.06.2014 | Komentarze 0 Wczorajszy dzień był bardzo męczący przez lejący się z nieba żar, ale dzisiaj zmęczenia aż takiego nie było czuć. 

Chciałem się przejechać, gdzieś blisko, po południu kiedy już zrobi się chłodniej.

Okazało się, że dzisiaj Bike Equipa organizuje lajcik rowerowy do Tarnobrzegu na lody. Także, na 17:00 byłem już w Sandomierzu.  

Potem już ze znajomymi ruszyliśmy bocznymi drogami wzdłuż Wisły, aż do promu. W Tarnobrzegu obiecane lody i potem powrót.

Lajcik bardzo udany.








Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
123.93 km 0.00 km teren
06:27 h 19.21 km/h:
Maks. pr.:48.51 km/h
Temperatura:33.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Roztocze - II dzień

Niedziela, 8 czerwca 2014 · dodano: 13.06.2014 | Komentarze 0

Rano opuszczam kolegów i koleżanki z Rajdu, którzy inną, ale równie ciekawą trasą wrócą do Janowa Lubelskiego.

Z Leśnego Zajazdu pojechałem do kolegów z campingu. Mariusz i Daniel byli już prawie gotowi, ja zostawiłem tylko sakwy i mogliśmy ruszać. Dzisiaj jechało się trochę, ciężko, ale to chyba przez wiatr :) Ruszyliśmy na Narol, potem kilka kilometrów asfaltem i skręciliśmy na niebieski leśny szlak, który prowadził na Wielki Dział - wzgórze, które dosłownie usiane jest bunkrami.

Już po kilkuset metrach natrafiliśmy na jeden z nich, a potem na kolejne. Trzeba poświęć naprawdę sporo czasu, żeby wszystko to zobaczy. Przed nami była jeszcze długa droga, więc wróciliśmy na asfalt i nim pojechaliśmy prawie pod samą granicą z Ukrainą, do Siedlisk, gdzie znajdują się źródła i kapliczka oraz kawałek w stronę Hrebennego. 

Tereny wcale nie są tu takie płaskie i można się trochę zmęczyć, po drodze odwiedziliśmy wiele ciekawych miejsc min. Horyniec Zdrój i Lubaczów, ale to tylko rekonesans przed kolejnym wypadem.

Po kolacji poszliśmy jeszcze na mały spacer na wieżę widokową, która niedawno została wybudowana w Suścu. Mieliśmy zostać na Roztoczu dłużej, ale Daniel musiał wracać do pracy, a Mariusz mówił, że już nie może więcej pić :P, dlatego jutro mieliśmy już wracać do domu.




Narol - rynek


Pomnik Jana III Sobieskiego


Ratusz


Kapliczka nad źródłami rzeki Tanew





Cerkiew w Woli Wielkiej






Piece do wypalania węgla drzewnego


Bunkry na Wielkim Dziale




Gdybym tylko miał karabin... :) (ale panzerfaust był :))


Cały dzień latali








Kościół w Siedliskach


Źródła i kapliczka w Siedliskach






Na zielonej Ukrainie




Chopaki zwiedzają










Całkiem stroma górka pod koniec






Wieża widokowa w Suścu


Ognisko na zakończenie







Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
139.42 km 0.00 km teren
06:49 h 20.45 km/h:
Maks. pr.:40.49 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

II Rajd Rowerowy Szlakiem Czarnej Perły - I dzień

Sobota, 7 czerwca 2014 · dodano: 13.06.2014 | Komentarze 0
Zapowiadał się kolejny weekend poza domem. Tym razem Roztocze, piękna kraina na południu Polski, a konkretnie Susiec. Na Roztocze nie jechałem sam, ale razem z ekipą z Janowa Lubelskiego i okolic, którzy wybierali się już na II Rajd Rowerowy Szlakiem Czarnej Perły
Start z Janowa o 9:00, więc musiałem wyjechać trochę wcześniej. Pogoda zapowiadała się super, a niebo po wczorajszych burzach całkiem się rozpogodziło. Nad zalew  w Janowie, gdzie była zbiórka dotarłem przed czasem, ale i tak pojawiło się już sporo kolarzy.

Załatwianie spraw organizacyjnych, pakowanie bagaży, krótka odprawa i w drogę. 

Ponad 40 osób ruszyło najpierw ulicami miasta, żeby dumnie się zaprezentować, a potem już prawie cały czas bocznymi drogami w stronę Frampola. Pierwszy krótki postój mieliśmy w na źródłach w Dzwoli, kolejny nad zalewem we Frampolu. 

Upał dawał się we znaki, a do tego dochodził jeszcze lekki wiaterek w mordę, co przyjemne nie było, ale jechaliśmy. Organizacja i zabezpieczenie trasy było super, za co trzeba podziękować dwóm Panom w pomarańczowym :), którzy musieli całość grupy ogarnąć sami.

W dobrym towarzystwie km uciekają nie wiadomo kiedy. Tak dotarliśmy do Górecka Kościelnego, gdzie zaplanowany był dłuższy postój na obiad w karczmie "Nad Szumem". Nigdzie się nam nie spieszyło bo do Suśca był już rzut beretem. 

Po takim posiłku i przerwie ciężko było wsiąść na rower, ale nie ma zmiłuj, jedziemy dalej.

Kolejną atrakcją na trasie był kamieniołom w Józefowie i wieża widokowa. Potem już tylko kilka km i byliśmy już w Suścu. 

Tutaj rozlokowaliśmy się w Leśnym Zajeździe, po czym chętni mogli jeszcze przejechać się do Gargamela na lody i zobaczyć okoliczną atrakcję, czyli słynne szumy. 

Dzień zakończyliśmy przy wspólnym ognisku i grillu. Ja w międzyczasie odwiedziłem jeszcze kolegów, którzy do Suśca przybyli dzień wcześniej i rozbili się na campingu oddalonym od naszego noclegu jakieś 200 m. Właśnie z nimi miałem jutro ruszyć na dalsze zwiedzanie Roztocza, a cała grupa z Janowa Lubelskiego planowała już powrót do domu. 

Oby więcej takich pomysłów na aktywne spędzanie wolnego czasu.



Zbiórka na zalewem Janowie Lubelskim





W kupie siła :)


Coraz więcej nas się robi


Obstawę też mamy




Nawet reprezentacja Warszawy przyjechała


Nasz Komandor Rajdu


Słit focie obowiązkowe




Może pojedzie ....?


Rundka dookoła zalewu



Źródła w Dzwoli



Zalew we Frampolu










Oj bujało bujało


Zaraz Cię zjem :)


Nie wszędzie mogliśmy wejść :)


Bajki z lotu ptaka


Kamieniołom w Józefowie















Susiec




Na szumy










Samochód Gargamela








To co tygrysy lubią najbardziej

FIN





Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
103.50 km 0.00 km teren
04:58 h 20.84 km/h:
Maks. pr.:62.74 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Do źródeł Bystrzycy

Czwartek, 5 czerwca 2014 · dodano: 06.06.2014 | Komentarze 0

Dzisiaj umówiłem się z Mariuszem na trochę dłuższą wycieczkę. Chcieliśmy pojechać na źródła rzeki Bystrzyca, które znajdują się w Sulowie, parę km od Kraśnika. 

Mariusz przyjechał po mnie do Zaklikowa i razem ruszyliśmy. Pogoda idealna, bezchmurne niebo i nie za gorąco. Pojechaliśmy trochę główną, żeby potem odbić na Łychów już bocznymi prawie do samego Kraśnika. Droga minęła szybko i dojechaliśmy do Sulowa, wcześniej pokonując nie małe hopki. 

Polegając na GPS-ie staraliśmy się znaleźć źródła, nawet się rozdzieliliśmy, ale nic z tego. Dopiero miejscowi powiedzieli nam, że źródła zaznaczone na mapach już dawno wyschły i trzeba szukać gdzie indziej. I faktycznie parę metrów wzdłuż głównej drogi i znalazłem (Mariusz:)!) źródełka. Źródła były całkiem spore, a woda krystalicznie czysta.  Zrobiliśmy kilka zdjęć i ruszyliśmy na Batorz.

Tu droga cały czas prowadzi raz w górę, a raz w dół. Na jednym ze zajazdów, można śmigać grubo ponad 60 km/h, ale dzisiaj trochę hamował nas wiatr.

Za Batorzem czekał na nas tylko jeden większy podjazd i potem już prawie cały czas z góry prosto do Janowa. Mariusz główną ruszył na Stalową, a ja na Zaklików.   



Przypadkowe foto z ręki podczas jazdy, nawet wyszło


Zjazd do Kraśnika i Stróży


Dzisiaj Góry były :)


Sarny w okolicach Blinowa


Źródła Bystrzycy









Jedziemy na Batorz





60 na liczniku było


Kościół w Batorzu


Janów przed nami


A Roztocze za nami.





Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
106.51 km 0.00 km teren
05:09 h 20.68 km/h:
Maks. pr.:44.10 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Góry Świętokrzyskie - III dzień

Niedziela, 1 czerwca 2014 · dodano: 06.06.2014 | Komentarze 2

W sobotę wszyscy rozjechali się do domów, zostałem tylko ja z Piotrkiem.  Po kolacji skoczyliśmy jeszcze do sklepu, posiedzieliśmy chwilę, a że dzień był bardzo męczący to już o 21:00 uderzyliśmy w kimono. 

Wstaliśmy rano, niebo bardzo zachmurzone i nie za ciepło, ale na deszcz się nie zapowiadało. Wyszykowaliśmy się wcześniej, ale na 8:00 mieliśmy zamówione śniadanie, poczekaliśmy więc chwilę i zaraz po nim ruszyliśmy w drogę.

Początek trasy bardzo pagórkowaty, dlatego szybko się rozgrzaliśmy. Nogi pamiętały jeszcze wczorajsze górki, więc lekko nie było. Mieliśmy wrócić inną trasą, ale w końcu zdecydowaliśmy się, że pojedziemy na Opatów, bo tak będzie najszybciej. 

I faktycznie główną drogą szybko dojechaliśmy do Sandomierza, z małą przygodą po drodze. Z 3 km przed miastem złapałem gumę, niby nic szczególnego, ale nie mogłem nadziwić się, co przebiło oponę. I w jaki sposób taki spory pręt wbił się w oponę. Szybki pit stop i ruszyliśmy w drogę.

Piotrkowi się już spieszyło do domu więc pojechał prosto na Stalową, a ja wstąpiłem jeszcze do znajomych z pielgrzymki, którzy wczoraj na zgrupowaniu zaprosili mnie do siebie. Trafiłem akurat na obiad, więc nie mogłem odmówić :) Dzięki za gościnę :)

Potem powrót do domu już z wiatrem w mordę, ale źle nie było. Kolejny udany wyjazd nawet pomimo gumy, deszczu i takiej sobie
temperatury.





Nasza chałupa, uwielbiam tu wracać



Majdan spakowany i zaraz w drogę


Opuszczamy Góry Świętokrzyskie




To mnie wlazło w oponę


Kolegiata w Opatowie


Tankujemy nasze fury, jeden zapasowy :)


Sandomierz





Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
140.94 km 0.00 km teren
07:07 h 19.80 km/h:
Maks. pr.:63.94 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Lubelskie dzień III

Poniedziałek, 26 maja 2014 · dodano: 29.05.2014 | Komentarze 2

Dzisiaj niestety już wracamy, ale wypad choć krótki to już teraz można powiedzieć, że udany.
Po burzach zrobiło się chłodniej i trochę się zachmurzyło, więc trzeba było ubrać się cieplej.


Najpierw pojechaliśmy do Kazimierza Dolnego, bocznymi mało ruchliwymi drogami, jakieś 20 km. Dzisiaj poniedziałek, więc Kazimierz oblężenie przeżył wczoraj, dlatego właśnie zrezygnowaliśmy ze zwiedzania tego miasteczka w niedzielę. Teraz spokojnie objechaliśmy rynek, tutaj kilka zdjęć i pojechaliśmy nad Wisłę.

Na ulicach pełno ekip sprzątających piach z ulic naniesiony przez wczorajsze nawałnice.

Z Kazimierz pojechaliśmy wałem wzdłuż Wisły na Męćmierz, żeby ominąć spory podjazd. Ale do końca nie uniknęliśmy wspinaczki, czekała na nas bardzo stroma, ale o wiele krótsza górka. Momentami czułem jakby podnosiło rower do góry. Daliśmy rade.

Potem już cały czas asfaltem. Andrzej obrał taką trasę, żeby było do domu już z górki. Zdarzały się małe podjazdy, ale faktycznie więcej było jazdy w dół. Pojechaliśmy wzdłuż Wisły do Wilkowa potem na Zakrzów, gdzie zrobiliśmy postój na kawę. Dalej Józefów nad Wisłą i suprise. Przed nami robi się ciemno i to nie efekt wczorajszego grilla J tylko nadchodzącej burzy. Ale jedziemy jej naprzeciw.
Intuicja Andrzeja mówiła, że w Bliskowicach zacznie padać, no i parę metrów przed tablicą zaczyna kropić J. Pojechaliśmy jeszcze kawałek i zatrzymaliśmy się na przystanku, zaczęło porządnie padać.

Siedzieliśmy tam prawie godzinę, aż się trochę przejaśniło. W końcu ruszyliśmy po zalanym asfalcie do Annopola. Tam już było prawie sucho i można było zdjąć przeciwdeszczowe ciuchy.

Wyszło słońce i znowu jechało się super. Po kilku minutach temperatura znowu zaczęła rosnąć i zrobiło się parno, a na horyzoncie widać było kolejne chmury.

Jechało się całkiem całkiem bo nawet z wiatrem momentami. Tak dojechaliśmy do Radomyśla, czyli miejsca gdzie spotkaliśmy się w sobotę. Jeszcze coś zjedliśmy i potem Mariusz pojechał na Stalową, Andrzej na Sandomierz, a ja od Zaklikowa.


Wypad spontaniczny, ale przez to chyba udany. Trzeba wykorzystywać każdą chwilę kiedy zrobi się tylko ładniej. Prognozy były nie ciekawe, ale teraz wiem, że nie ma co na nie patrzeć ( co nie Andrzej), bo czy deszcz, czy burza, czy upał liczy się tylko dobre towarzystwo. Dzięki


Piesy nas żegnają




Kazimierz




















Zakrzów - kawa :)






Szama w Józefowie






Burza przed nami






 I drań Medzie oblał, ale Mariusz się zemścił :)


Ostatni wspólny postój w Radomyślu


Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
139.47 km 0.00 km teren
07:14 h 19.28 km/h:
Maks. pr.:51.51 km/h
Temperatura:33.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Lubelskie dzień I

Sobota, 24 maja 2014 · dodano: 28.05.2014 | Komentarze 2


Dzisiaj ruszamy na Lubelskie. Wyjazd na spontana zaplanowany w tym tygodniu. W prognozach straszą coś burzami, ale ma być ciepło, więc nie ma się co martwić. Burza przyjdzie i przejdzie.
Na wyprawę jadę z Mariuszem i Andrzejem. Spotkaliśmy się w Radomyślu nad Sanem w sobotę koło 8:00. Mariusz przyjechał pierwszy, a ja zaraz za nim. Za kilka minut dojechał też Andrzej, którego odprowadzał kawałek kolega z Sandomierza.
Pojechaliśmy główną drogą w stronę Borowa, a potem w Kosinie odbiliśmy na Łany, gdzie rozbiliśmy się z całym majdanem na tamtejszym źródlisku, żeby zjeść śniadanie. Kolega Andrzeja odbiło trochę wcześniej na Annopol.
Tutaj posiedzieliśmy dłuższą chwilę, ale nigdzie nam się nie śpieszyło, bo na nocleg w Wąwolnicy mogliśmy dojechać nawet w nocy.
Dalej pojechaliśmy przez Gościeradów, Księżomierz , aż do Urzędowa, po drodze zatrzymując się przy źródłach św. Otylii.
Z Urzędowa ruszyliśmy na Chodel. Staraliśmy się jechać bocznymi drogami i udało się nawet ani na moment nie zjechać z dobrego asfaltu, ale czasami korciło, żeby zjechać gdzieś w polne drogi.
W Chodlu niespodzianka. W żadnym sklepie nie można nic kupić, bo nie ma prądu, tylko w jednym się udało, ale też wyboru nie było bo lodówki nie działały.
Daliśmy więc spokój i po dopytaniu tubylców, ruszyliśmy szukać ruin starego kościoła, który obecnie leży na małej wysepce pośród stawów. Kilkaset metrów groblą przez stawy i znaleźliśmy. Warto było trochę poszukać i się potrudzić, bo ruiny robiły wspaniałe wrażenie.
Zrobiliśmy kilka zdjęć i dalej jazda na Poniatową. Tutaj zrobiliśmy się już głodni , więc zatrzymaliśmy się na obiad. Potem trochę pomyliliśmy trasę i pojechaliśmy od razu na Wąwolnicę. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Pojechaliśmy do Wąwolnicy na nocleg „ U Bogusi”, zostawiliśmy cały majdan i już na lejcie ruszyliśmy na zwiedzanie Nałęczowa.
Po powrocie zrobiliśmy zakupy, wykąpaliśmy się, zjedliśmy kolację i obejrzeliśmy końcówkę finału LM. Jutro przed nami kolejny dzień na Lubelszczyźnie, nudzić się na pewno nie będziemy.



Spotkanie w Radomyślu, wszyscy mieliśmy dokładnie po 20 km






Śniadanie na Łanach




Się dobrały :)






Dzisiaj sam asfalt ale nowe trasy zanotowane



Upał na słońcu grubo ponad 33


Dosłownie asfalt przed nami rozkładali




Źródło św. Otylii




Ni ma czym koni napoić, w Chodlu brak światła



Chodel


Kościół na wyspie















Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
162.99 km 0.00 km teren
07:43 h 21.12 km/h:
Maks. pr.:59.13 km/h
Temperatura:33.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Do Radecznicy i do Sąsiadki

Czwartek, 22 maja 2014 · dodano: 28.05.2014 | Komentarze 0


Upał, upał i jeszcze raz upał, ale jedziemy. Tym razem już nie pamiętam, które podejście do Radecznicy. Tyle razy już się tam wybieraliśmy, czasami byliśmy już nawet blisko, ale jak nie burza, to deszcz to jeszcze coś innego. Ale dzisiaj miał być tylko upał, więc byliśmy optymistami.

O 9:00 spotkałem się z Mariuszem w Janowie Lubelskim pod fontanną. Już wtedy było bardzo gorąco. Dalej ruszyliśmy na Frampol, główną drogą. Tutaj zrobiliśmy mały postój i dalej w drogę.
Na obwodnicy odbiliśmy na boczne drogi i od razu zrobiło się pod górkę, których dzisiaj na trasie nie brakowało, ale przynajmniej nie było nudno.

Jechaliśmy super trasą, już tutaj zaczyna się Roztocze, więc krajobrazy są naprawdę świetne.

W końcu dojechaliśmy do Radecznicy, gdzie pierwsze pojechaliśmy do Sanktuarium św. Antoniego. Po chwili odpoczynku ruszyliśmy do Sąsiadki, która jest najstarszą osadą Roztocza i to tutaj znajdują się pozostałości po grodzisku z XII w.

Potem wróciliśmy znowu w okolice Radecznicy tym razem do kaplicy św. Antoniego i na źródło. Dalej mieliśmy jechać szlakiem przez polne drogi, ale było już późno, więc pojechaliśmy asfaltem, trochę dookoła.

Do samej Dzwoli teren był bardzo pagórkowaty, ale jechało się super. W Dzwoli zatrzymaliśmy się dłużej, żeby coś się napić i zjeść. Wracaliśmy przez Porytowe Wzgórze i Szklarnie, a więc lasami, ale nawet w cieniu było upalnie.

Na krajówce Mariusz odbił na Stalową, a ja dalej szutrowymi ścieżkami przez Łażek, Maliniec do domu.
A już w weekend spontaniczna wyprawa w Lubelskie



Fontanna w Janowie






Super krajobrazy w okolicach Chłopkowa









Dzisiaj pełno takich podjazdów


Ale za to widoki super




Zjazdy też były ostre



Sanktuarium w Radecznicy






Źródła pod Radecznicą





Sąsiadka










Źródła św. Antoniego w Radecznicy









Przez te górki był skrót :)


Szachy w Dzwoli








Kategoria 100-150