Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Swiety z miasteczka Zaklików. Mam przejechane 42734.67 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Swiety.bikestats.pl
free counters
Dane wyjazdu:
83.93 km 0.00 km teren
04:53 h 17.19 km/h:
Maks. pr.:67.34 km/h
Temperatura:35.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Pieniny - dzień III

Poniedziałek, 7 lipca 2014 · dodano: 18.07.2014 | Komentarze 4

Dzisiaj ostatni rowerowy dzień w Pieninach. Wczoraj okrążyliśmy Jezioro Rożnowskie, a dzisiaj ambitnie w planach mieliśmy objechanie Jeziora Czorsztyńskiego.

Najpierw z Łącka pojechaliśmy główną drogą do Krościenka n/D, tu zatrzymaliśmy się chwilę i ruszyliśmy do oddalonej tylko o parę km Szczawnicy. Trochę pokręciliśmy się po tej urokliwej miejscowości, przejechaliśmy fajnie położoną ścieżką rowerową wzdłuż rzeczki Grajcarek, żeby potem już szlakiem wzdłuż Dunajca dojechać do Czerwonego Klasztoru. Szlak przepięknie położony, dookoła zbocza Trzech Koron, a dołem płynie Dunajec. Warto tutaj choć raz przyjechać i zobaczyć to wszystko na własne oczy.

Trasa do klasztoru nie jest bardzo wymagająca, a większe góry dopiero przed nami.

Pod Czerwonym Klasztorem spędziliśmy ponad godzinę, podziwiając przy kawie i herbacie, piękny krajobraz Trzech Koron.

Potem pojechaliśmy w stronę Sromowców Wyżnych, ale nie główną drogą, tylko znacznie mniej ruchliwą i już po stronie polskiej. Tutaj już zaczęły się małe podjazdy. Tak dojechaliśmy pod samą zaporę i Zamek w Niedzicy.

Dalej mieliśmy objechać całe Jezioro Czorsztyn, ale stwierdziliśmy, że w taki upał jak był dzisiaj to byłoby samobójstwo, dlatego udaliśmy się na prom. Skróciliśmy drogę o dobre kilkanaście km i kilka sporych podjazdów, a i tak dojeżdżając na nocleg byliśmy wypompowani.

Ale po kolei, rejs promem okazał się nie lada atrakcją, bo zobaczyć z tej perspektywy oba zamki to faktycznie genialna sprawa. No i trochę chłodu od wody zażyć też było przyjemnie. Po przeprawieniu się na drugą stronę, tylko ja udałem się na zwiedzanie ruin bo chłopaki już tutaj byli. Potem już czekał nas tylko jeden spory podjazd i super zjazd, aż do samego Krościenka. W Krościenku zatrzymaliśmy się na lody, na które czekaliśmy w mega kolejce, ale było warto :) Dalej już tą samą trasą co rano wróciliśmy do Łącka.

Trzy dni udane w 200%, pogoda super, nie ma co narzekać, było momentami upalnie, ale dało się to znieść. Zaplanowane trasy zaliczyliśmy, więc czego chcieć więcej. Mam nadzieję, że przynajmniej raz w roku te okolice będziemy odwiedzać.


Jedziemy do Krościenka, cały czas boczną ścieżką wzdłuż Dunajca






Przy Grajcarku można się ochłodzić


Wjeżdżamy na szlak prowadzący do Czerwonego Klasztoru, widoki super.







W końcu piękny widok na Trzy Korony






Czerwony Klasztor






Kładką do Stromowców i na polską stronę.




Andrzej wybrał bardzo fajną ścieżkę.... co nie Mariusz ? :)




Zamek w Nidzicy











A teraz promem do Czorsztyna




Można jeszcze tak...


Albo tak


Zamek w Czorsztynie





Halny na przyniósł na brzeg


Zwiedzam zamek










Widoki z góry przednie




Gdzieś tam daleko Przechyba, a my zjeżdżamy zaraz do Krościenka



Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
117.73 km 0.00 km teren
05:46 h 20.42 km/h:
Maks. pr.:62.54 km/h
Temperatura:32.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Pieniny - dzień II

Niedziela, 6 lipca 2014 · dodano: 12.07.2014 | Komentarze 2
Dzisiaj w planach objechanie Jeziora Rożnowskiego. Andrzej świetnie zna okoliczne ścieżki, więc GPSa można schować :)

Wyjeżdżamy podobnie jak wczoraj po 8:00, najpierw na Nowy Sącz, a potem dalej wzdłuż Dunajca. Jechało się całkiem fajnie bo z wiatrem i dlatego nie robiliśmy często przystanków. Zatrzymaliśmy się jedynie w Nowym Sączu przy ruinach Zamku Królewskiego budowla wzniesiona przez króla Kazimierza Wielkiego w latach 1350–1360. Jeszcze w latach 30 - 40 -tych zamek był w idealnym stanie, cały czas prowadzono parce konserwatorskie. Jednak w 1945 został w wyniku wybuchu praktycznie doszczętnie zniszczony. Pozostał tylko niewielki fragment muru.

Zaraz za miastem zjechaliśmy z głównej drogi, gdzie zaczął się całkiem długi podjazd i jeden z większych dzisiaj. Ale wiadomo widoki na samej górze rekompensują każdy podjazd. Do Rożnowa mieliśmy już prawie cały czas z górki. Chwilę odpoczęliśmy nad wodą, podziwiając pięknie położone jezioro, bo upał dzisiaj też dawał się ostro we znaki.

Przed Rożnowem kolejna górka i zjazd do miejsca w którym znajdują się ruiny zamku Zawiszy Czarnego z XIII w. Następnie w Rożnowie zatrzymaliśmy się przy kolejnych ruinach, tym razem zamku Tarnowskich z XVI w. oraz przy odrestaurowanym dworze Stadnickich. Potem pojechaliśmy do miejscowości Tropie, gdzie znajduję się kaplica z przełomu XI/XII w. Dalej przez Jezioro Czchowskie przeprawiliśmy się promem, który ku naszemu zaskoczeniu był darmowy. (przewoźnicy w naszych stronach przyzwyczaili nas do czego innego :)

Po drugiej stronie jeziora czekała nas kolejna i chyba ostatnia atrakcja dzisiejszego dnia - Zamek Tropsztyn z XIV w., który kilkanaście lat temu został odbudowany. Po kilku minutach zwiedzania ruszyliśmy już główną droga w kierunku Nowego Sącza. Po drodze musieliśmy pokonać tylko jeden podjazd w Łososinie Dolnej. Przy takiej temperaturze jak była dzisiaj męczyliśmy się niemiłosiernie, ale się udało. 

W międzyczasie dookoła zaczęło się już porządnie chmurzyć, ale padać zaczęło dopiero przed samy Łąckiem, więc zmoknąć niestety się nie udało :)



Dunajec




Ruiny Zamku Królewskiego w Nowym Sączu





Na skróty


Fontanna !?


Pierwszy popas i od razu konkretny :)


Pierwszy duży podjazd na trasie







Przed nami Jezioro Rożnowskie








Ruiny zamku Zawiszy Czarnego przed Rożnowem






Dawny zamek Tarnowskich w Rożnowie










Rożnów. Dwór Stadnickich


Kaplica św. Andrzeja z XI w.,







Jezioro Czchowskie


W oddali zamek Tropsztyn


Promem na drugą stronę




Na zamku Tropsztyn


Czerwoną linią zaznaczono dawne ruiny, wszystko co powyżej zostało odbudowane w XX w.




Ostatnia góra zdobyta




Tak też można zwiedzać :)


Na górze łapaliśmy oddech i podziwialiśmy widoki


Znajomy skrót


Na Przehybie chyba leje


W Łącku dopiero będzie lało




Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
97.70 km 0.00 km teren
05:24 h 18.09 km/h:
Maks. pr.:64.54 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Pieniny - dzień I

Sobota, 5 lipca 2014 · dodano: 10.07.2014 | Komentarze 6

Do Łącka dojechaliśmy przed 23:00.  Szybko się rozpakowaliśmy i spać, bo jutro przed nami Przehyba

Wyruszyliśmy z samego rana, żeby uniknąć upałów. Do Gałkowic, gdzie rozpoczynał się już podjazd mieliśmy niecałe 14 km. 


Początek był łagodny, bo cały czas ok. 6%, dopiero koło 7-8 km zaczęło robić się coraz bardziej stromo. Od tego miejsca droga zrobiła się już bardzo wąska, a samochody nie mogły już wjeżdżać dalej. Dużym plusem były drzewa, które osłaniały od słońca. Mariusz pognał do przodu, a ja pomału jechałem z tyłu z Andrzejem. Po paru km i my się rozdzieliliśmy. 

Przed pierwszą serpentyną dopadł mnie kryzys i musiałem stanąć, żeby coś przegryź. Ale to były chyba te 20% odcinki, potem stawałem na kolejnych zakrętach, żeby zrobić jakieś foto i trochę odpocząć, może następnym razem uda się pokonać górę bez przystanków. 

Przed samym szczytem dogoniłem Mariusza i razem wjechaliśmy na górę. Zrobiliśmy kilka fotek i przy schronisku czekaliśmy na Andrzeja, który po chwili też dojechał.

Na samym szycie było chłodno i do tego bardzo wiało, dlatego wypiliśmy po kawce i herbatce, z aparatury Andrzeja, który wszystko w swoich sakwach wytargał na górę.

Dalej już nie kombinowaliśmy i nie zjeżdżaliśmy szlakiem, tylko zjechaliśmy sobie z góry, tą samą drogą.  Z tym, że po paru km odbiliśmy w Skrudzinie w prawo na Rytro. Sam zjazd był super i warto było się tyle męczyć, prawie cały czas 50 km\h, więcej to już było bardzo ryzykowne.

Droga do Rytra łatwa też nie była, bo musieliśmy pokonać podjazdy krótsze niż Przehyba, ale równie strome. Dopiero po paru km i pokonaniu kilku wzniesień, długim zjazdem dojechaliśmy do drogi głównej i do samego Rytra, gdzie zatrzymaliśmy się na obiad. W tym samym czasie trochę się rozpadało, ale długo nie musieliśmy czekać.

Z Rytra pojechaliśmy do Piwnicznej, tu chwila odpoczynku i ruszyliśmy w drogę powrotną, również wzdłuż Popradu, ale tym razem drugą stroną. Szlak prowadzi niemal cały czas asfaltem, ale momentami trzeba zsiąść z roweru bo zdarzają się trudniejsze odcinki.

Wymęczeni przez góry dojechaliśmy do Starego Sącza, do naszej bazy było już niecałe 20 km, więc jakoś dowlekliśmy się na miejsce.

Dzień bardzo męczący, góry dały mocno w kość.




Wyjeżdżamy z Łącka, zapowiada się pikna pogoda


To dzisiaj priorytet, zdobędziemy, albo polegniemy ... :)



... a jest na czym


Można powiedzie, że jeszcze płasko :)


Góra, górą, ale momentami nie dało się nie zatrzymać.






Tu już było ciężko


Na szczyt jeszcze kawałek










Prawie na szczycie























Kawa się parzy :)


Już prawie na dole


Czekamy na trenera :)




Przehyba daleko za nami, ale to nie koniec górek


W drodze na Rytro






Szlak z Piwnicznej, wzdłuż Popradu







Stary Sącz















Ostaniu rzut oka na Przehybe








Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
240.35 km 0.00 km teren
09:56 h 24.20 km/h:
Maks. pr.:63.34 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Spotkanie w Rytwianach, potem już tylko Bieszczady

Piątek, 4 lipca 2014 · dodano: 09.07.2014 | Komentarze 2

Dzisiaj dzień zapowiadał się pracowicie. Najpierw miałem pojechać na spotkanie przed pielgrzymką do Rytwian, a potem z kolegami mieliśmy ruszyć w Pieniny, a konkretnie do Łącka.

Wyjechałem przed 7:00. Po drodze w Sandomierzu zostawiłem u znajomego, z którym ruszałem w Pieniny sakwy, żeby jechało się trochę lżej.

Z Sandomierza wyjechałem dopiero koło 10:00, bo jeszcze czekałem na kolegę. Potem musieliśmy trochę doginać, żeby zdążyć na 12:00. Niestety przez wiatr w mordę jechało się ciężko i trochę się spóźniliśmy i cała grupa już odjechała. Ruszyliśmy w pogoń i po kilku km dognaliśmy zamykających, którzy czekali, żeby nas podciągnąć. Tak dogoniliśmy całą grupę.  

Dzisiaj lekko nie było pagórkowaty teren i temperatura dawały w kość.

Pierwszy, krótki postój mieliśmy w Szydłowie. Mi był już bardzo potrzebny bo jechałem bez odpoczynku już 100 km i trochę odczuwałem zmęczenie, ale po 5 minutach w cieniu mogłem jechać już dalej.

Potem ruszyliśmy na Raków omijając Chańczę i na Łagów, trochę okrężnie, żeby zaliczyć całkiem spory podjazd.

Z Łagowa pojechaliśmy prosto na Iwaniska, tu cała grupa została na mszy św. a ja z kolegą musiałem już ruszać, żeby na 18:00 zdążyć do Rytwian, skąd ruszaliśmy samochodem w Pieniny.

Do Rytwian było ok 40 km, pojechaliśmy główną na Staszów. Po drodze do pokonania był jeszcze jeden spory podjazd, potem już było z górki. Do Rytwian dojechałem przed czasem, chłopaków jeszcze nie było, więc ogarnąłem się i czekałem. Przyjechali za parę minut, spakowaliśmy mój rower i ruszyliśmy w dalszą trasę. 

Dzisiaj tylu km nie planowałem, ale zawsze tak jest , największe wyniki pojawiają się spontanicznie.


Prace w kopalni piasku w Skowierzynie. Panika musi być... kilka km dalej umacniają wał, którym mają być przewiezione ponad 500 tonowe elementy nowej elektrowni w Stalowej Woli

 
Może kiedyś... Sakwy już pasują, może jakoś da się zamontować


Gonimy peleton


Postój w Łagowie


Wyczerpani podjazdem


Pikna pogoda była


Już w Pustelni Złotego Lasu w Rytwianach






W drodze do Łącka na kolacji



Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
154.74 km 0.00 km teren
07:40 h 20.18 km/h:
Maks. pr.:73.96 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Na karwowskie źródło

Niedziela, 29 czerwca 2014 · dodano: 02.07.2014 | Komentarze 0

Dzisiaj miało być ambitnie bo ponad 200 km, ale jeden kolega zmiękł i odpuścił, ale bez nazwisk :) ( pozdro Mariusz) :) Dlatego wybraliśmy się na trochę krótszą, ale też interesującą wycieczkę. Na 9:00 do Sandomierza dojechali ze Stalowej Mariusz i Daniel, ja parę minut po nich, potem pojechaliśmy pod loda, gdzie przywitaliśmy się z Bajkami. Oni dzisiaj po płaskim, a my trenujemy na Pieniny. W międzyczasie dojechał Andrzej. Standardowe foto i Equipa rusza okrężnie na Zawichost, a my we czterech w drugą stronę, bocznymi ścieżkami na Karwów.

Trasa bardzo fajna bo cały czas jedzie się pośród sadów, których w okolicy jest całe mnóstwo, a owoce już zaczynają dojrzewać, więc jazda niedługo stanie się jeszcze przyjemniejsza :) Pojechalismy przez Radoszki, Dacharzów, Pęczyny aż do Międzygórza. Tu trochę się zamotaliśmy i zrobilismy małe kółko, ale przynajmniej fajny podjazd zaliczyliśmy :)

Później już bez krążenia pojechaliśmy na Karwów, gdzie rozbiliśmy się z całym Majdanem przy źródle bł. Kadłubka. A że jechał z nami Andrzej, to kawa i herbata były :) Potem tylko chwila przy zalanym kamieniołomie i do Sandomierza wróciliśmy już główną.

Na sandomierskim rynku jak zwykle tłumy ludzi, wszyscy korzystali z pięknej pogody. Pożegnaliśmy się z Andrzejem i z chłopakami pojechałem jeszcze parę km, żeby potem odbić w Zaleszanach, na Zaklików.

Od tego momentu jechało się super, bo wiatr już nie przeszkadzał.




Caroten jest :)


Super zjazd przez wąwozik


Kradziej w akcji, ale tylko 8t może na ładować :(






Ostre hamowanie na dole



Zalany kamieniołom w Karwowie



Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
132.22 km 0.00 km teren
06:57 h 19.02 km/h:
Maks. pr.:52.71 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Zwiedzanie latarni

Sobota, 28 czerwca 2014 · dodano: 02.07.2014 | Komentarze 0

Dzisiaj ruszyłem na Sandomierz. Tam umówiłem się z Mariuszem i Andrzejem i ruszyliśmy dalej za Sandomierz. Dzisiaj celem Mariusza było odwiedzenie wszystkich latarni chocimskich, które znajdują się w okolicy. Prowadził nas Andrzej, który te tereny doskonale zna. Szlak prowadził po bardzo malowniczych terenach, w większości po asfalcie, ale i polne odcinki też się zdarzały.

Odwiedziliśmy min. Nowe Kichary, Góry Wysokie i Garbów. Potem pojechaliśmy na mały wodospad, żeby trochę odetchnąć po górkach i dalej na Dwikozy i bocznymi drogami na Pieprzówki.

Na sam koniec przeszliśmy kawałek szlakiem wzdłuż Wisły, ale po kilkunastu metrach, ścieżka była tak zarośnięta, że trudno było przejść. Wróciliśmy, więc do asfaltu i przez most kolejowy dotarliśmy na powiśle. Tu Andrzej pojechał na Sandomierz, a my w przeciwnym kierunku do domu.

 
Pierwsza latarnia w Mokoszynie


Szlaki bardzo malownicze




Latarnia Nr 2 koło Kichar


Kaplica św. Rocha w Kicharach


Latarnia koło Garbowa




Pomnik Zawiszy Czarnego w Garbowie


Kościół w Górach Wysokich


Nie ma to jak zwiedzanie rowerem



Odpoczynek przy wodospadzie






Nowa torba




Bieżnik opony CrossMark :)


Stary młyn




Miśki na Pieprzówkach i wszystko wiadomo, kto tu się bawił :)


Widok na Sandomierz z Pieprzówek






Szlakiem wzdłuż Wisły


Ścieżka tam gdzieś w Krzakach

Ale idziemy :)


Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
78.15 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:51.71 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Lajcik przed weekendem

Piątek, 27 czerwca 2014 · dodano: 02.07.2014 | Komentarze 0

Po powrocie z Roztocza odpoczywałem, potem nie było czasu, a na koniec zepsuła się pogoda. No, ale w końcu w piątek ruszyłem. 

Standardowo, żeby jak najbardziej wykorzystać okoliczne wzniesienia. Dziwne wrażenie jakby wiało cały czas w mordę, ale pomimo tego nawet się kręciło. 





Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
126.31 km 0.00 km teren
06:44 h 18.76 km/h:
Maks. pr.:51.91 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Roztocze 2 - dzień V

Niedziela, 22 czerwca 2014 · dodano: 02.07.2014 | Komentarze 0
Dzisiaj powrót z Roztocza. Nie patrząc już na dzisiejszy dzień można powiedzieć, że wypad udał się w 200 procentach. Przy takiej pogodzie jeszcze po Roztoczu chyba nie śmigaliśmy, zawsze jak nie zimno, to lało.

Dzisiaj wracała też Bike Equipa, ale mieli wyjechać dopiero koło 9:00, a my chcieliśmy dotrzeć do domu wcześniej, więc już na 7:00 byliśmy gotowi. 

Jeszcze przed wyjazdem zaczęło coś kropić, ale już nie czekaliśmy tylko ruszyliśmy. Rano było bardzo chłodno, a do tego ciągle coś pokrapywało, ale na szczęście po paru km wyszło słońce. 

Zapowiadało się na to, że dzisiaj pogoda będzie w kratkę, no i tak było czasem słońce, czasem deszcz :) Po drodze spotkaliśmy jeszcze grupę młodzieży z Tarnobrzega, która z opiekunami także wracała z rowerowej wyprawy.

Pierwszy raz mocniej zmoczyło nas za Aleksandrowem, potem dopiero przed samą Stalową, ale zawsze się te parę minut przeczekało i jechało dalej.  No i największa ulewa 7 km przed Zaklikowem. Było już tak blisko, że już nawet się nie zatrzymywałem.

Pięć dni zleciało nie wiadomo kiedy, zobaczyliśmy sporo fajnych miejsc, ale sporo jeszcze nie odkryliśmy, dlatego w przyszłości jeszcze tutaj wrócimy.


Chyba nas dzisiaj zmoczy ? :)


Najdłuższa wieś w Polsce :)


Cmentarz wojenny w Sigłach






Sakwiarze, wersja Pro i ... :)








 
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
111.22 km 0.00 km teren
06:14 h 17.84 km/h:
Maks. pr.:51.91 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Roztocze 2 - dzień IV

Sobota, 21 czerwca 2014 · dodano: 27.06.2014 | Komentarze 0

Na Roztoczu jesteśmy już czwarty dzień. Do tej pory pogoda była super. Dopiero dzisiaj się zachmurzyło i czuć było, że może nas na trasie zmoczyć, ale przecież nie będziemy siedzieć na tyłkach. Dzisiaj jedziemy tylko we trzech, bo Equipa rusza w tereny, które zjeździliśmy przedwczoraj. 

Najpierw jedziemy do Narola, gdzie zatrzymaliśmy się w dawnym pałacu Łosiów. Cały czas jest on remontowany i odzyskuje dawny blask. Dalej jedziemy na poszukiwanie odlewni armat w Pizunach. Wczoraj przy ognisku dowiedzieliśmy się, że jest jeszcze takie miejsce gdzie na zamówienie robią prawdziwe armaty, wiec musieliśmy to sprawdzić.  W Pizunach faktycznie stała armata, ale odlewnie znaleźliśmy parę km dalej we wsi Łukawica.

Dalej pojechaliśmy na Bełżec. Widać było, że parę minut przed nami porządnie tu padało.  W Bełżcu odwiedziliśmy starą cerkiew, potem musieliśmy chwilę poczekać bo rozpadało się i następnie pojechaliśmy na pomnik upamiętniający pomordowanych, którzy zginęli w obozie zagłady. Tutaj też spotkaliśmy znajomych z Rzeszowa i Jarosławia, których wczoraj spotkaliśmy na trasie. Z wdzięczności, że powiedziałem im o Siedliskach - bardzo ciekawej miejscowości koło Hrebennego, dostałem od nich kawałek skamieniałego drzewa, które można spotkać właśnie w tamtych stronach.    

Z Bełżca pojechaliśmy prosto do Tomaszowa Lubelskiego, tutaj obiad i skusiło nas jeszcze jechać na Rachanie gdzie miały być ruiny zamku. Okazało się, że po ruinach niewiele zostało, został tylko jakiś pałacyk i stare budynki po PGRu, ale sama trasa była super :) to nic, że nadrobiliśmy 30 km. Okrężnie wróciliśmy do Tomaszowa po drodze złapał nas jeszcze mały deszczyk, ale potem już do Suśca mieliśmy słońce.

Zanim dojechaliśmy do Suśca po drodze wstąpiliśmy do Łosińca i starej cerkwi, gdzie obecnie znajduj się kościół katolicki. Obok kościoła płynie źródełko, ale najciekawsza jest metlowa konstrukcja nad nim, która pochodzi z samolotu transportowego Messerschmitt 323.

To już była ostatnia atrakcja, miał być lajcik, a wyszło znowu ponad 100 km, dlatego dzisiaj już nie imprezowaliśmy tylko po kolacji poszliśmy spać, bo jutro 6:00 pobudka i powrót do domu.


Jedziemy, chłodno jest na razie


Pałac Łosiów, z przodu idzie hrabia Łoś








Narol


Szukaliśmy odlewni armat, a tu takie cudo w lesie





Może ktoś chce aramtę ...


Pikna ścieżka, a powietrze po deszczu, a....





Cerkiew w Bełżcu


Znowu znajomi z Jarosławia i Rzeszowa


Ogromny pomnik w Bełżcu









Pada :(


No i skrzydełko, a raczej to co z niego zostało




Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
112.31 km 0.00 km teren
06:04 h 18.51 km/h:
Maks. pr.:46.70 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Roztocze 2 - dzień III

Piątek, 20 czerwca 2014 · dodano: 27.06.2014 | Komentarze 0

Na Roztoczu dzień trzeci. Dzisiaj ruszamy razem z sandomierską Bike Equipą śladem roztoczańskich cerkwi. Pogoda nie rozpieszcza, jest zachmurzone i trochę chłodno, ale nie pada. Do kręcenia to właściwie w sam raz. 

Już po kilku km czekał nas spory podjazd, ale widoki z samej góry na Roztocze Południowe są super. Już na dole zatrzymaliśmy się jeszcze przy ruinach cerkwi w Hucie Różanieckiej.

Kolejnym przystankiem był Gorajec i  dawna cerkiew greckokatolicka p.w. Narodzenia NMP z 1586r. Jest to jedna z najstarszych cerkwi drewnianych w Polsce i wg mnie jedna z piękniejszych. Udało się nam nawet wejść do środka, a Pani która nam to umożliwiła opowiedziała prawie całą historię Gorajca i cerkwi w telegraficznym skrócie.

Kolejna cerkiew, która odwiedziliśmy znajdowała się w Łówczy, trochę na uboczu, więc trzeba było się trochę jej oszukać. Potem przejechaliśmy fajnymi leśnymi ścieżkami, do Nowego Brusna i tu też oczywiście cerkwie, ta już bardzo zniszczona i zaniedbana. Obok znajduje się również stary cmentarz.

Kolejnym przystankiem był już Horyniec - Zdrój tu mieliśmy zatrzymać się na obiad, ale żeby towarzystwo się nie rozleniwiło to pierwsze pojechaliśmy do oddalonej o jakieś 3 km Radruży, gdzie czekały na nas kolejne dwie cerkwie. 

Po zwiedzaniu wróciliśmy do Horyńca obiecany na obiad, a potem niestety pod wiatr na camping. Ale to nie był jeszcze koniec atrakcji. Próbując dotrzeć do Prusiów i kolejnej cerkwi pokonaliśmy bardzo interesujący odcinek leśnej i wymagającej trasy.

W Prusiach spotkaliśmy inną grupę z Rzeszowa, Mielca i Jarosławia, którzy podobnie jak my na rowerach zwiedzali Roztocze.

Potem już tylko cerkiew w Werchracie i Woli Wielkiej i koniec lekcji historii :)

Zleciało nie wiadomo kiedy, na camping dojechaliśmy już po 20:00. Dzień zakończyliśmy przy wspólnym ognisku. 

  
Podjazd w Hucie Różanieckiej, a na górze punkt widokowy


Żeby nie było gdzie jesteśmy




Ruiny cerkwi w Hucie Różanieckiej


Gęsiego!!!


Całą ławą, a przed nami bociek


Gorajec
Dawna cerkiew greckokatolicka p.w. Narodzenia NMP z 1586r. Jest to jedna z najstarszych cerkwi drewnianych w Polsce.








Nie wiem o co poszło, ale to ten mały :)


Prelekcja o historii cerkwi trwa




Ikonostas i Pani prelegentka






Wspólne foto na które nie zdążyłem się załapać



Mural obok cerkwii


Jedziemy do cerkwi w Łówczy






Jest dobrze


Czekamy na flagowych :)


Cerkiew greckokatolicka p.w. Św. Paraskewii z 1713 roku w Nowym Bruśnie, a według niektórych źródeł nawet z 1676 roku. Jest nieużytkowana, podobno w trakcie odbudowy, jednak ostatnie prace wykonano w latach w 2000 roku, a potem je przerwano.


Cmentarz obok cerkwi






Kierunek Horyniec


Czy z tej chmury pier...


Kucyki


No i capnęły rękę


Radruż
Prawdopodobnie najstarsza cerkiew drewniana na terenie Polski. Pochodzi z ok. 1580r. Oprócz cerkwi za kamiennym murem stoi drewniana dzwonnica i kamienna wikarówka.




Kolejna cerkiew w Radruży, ale trochę na uboczu.
Dawna cerkiew greckokatolicka p.w. Św.Mikołaja Cudotwórcy pochodzi z 1931r. Została zbudowana na miejscu starszej drewnianej cerkwi z wykorzystaniem części dawnego wyposażenia.





Byłem prawie na Ukrainie :)


Lekko nie było






Ale se radziliśmy :)


Cerkiew w Prusiach


Konkurencyjna grupa z Rzeszowa i Mielca :)


Integracja :)







Kategoria 100-150