Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Swiety z miasteczka Zaklików. Mam przejechane 42734.67 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Swiety.bikestats.pl
free counters
Wpisy archiwalne w kategorii

50-100

Dystans całkowity:8429.26 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:405:35
Średnia prędkość:20.43 km/h
Maksymalna prędkość:67.34 km/h
Liczba aktywności:114
Średnio na aktywność:73.94 km i 3h 37m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
76.62 km 0.00 km teren
03:00 h 25.54 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Po Lipskich Lasach

Wtorek, 7 października 2014 · dodano: 30.04.2015 | Komentarze 0

Kolejny dzień z ładną pogodą, więc jedziemy z Mariuszem w Lasy Lipskie. Umówiliśmy się na Bani, małej leśnej osady. Rano już chłodno, ale słońce dogrzewa, więc z każdą minutą robi się coraz cieplej. Dalej cały czasa asfaltowymi leśnymi drogami jedziemy przez Maliniec, Osówek i Gwizdów, aż do rezerwatu Imielty Ług. Tutaju już same leśne ścieżki, a gdzie niegdzie drewniane pomosty.  Z rezerwatu jedziemy dłuższy czas szutrówką do Janowa Lubelskiego, dopiero w Pikulach wyjeżdżamy na asfalt i tniemy prosto do miasta. Chwiele odpoczeliśmy w Janowie przy źródliskach i w racamy do domu, ja przez Modliborzyce, a Mariusz główną do Stalowej.



Na Bani



Maliniec



Przedzieramy się przez chaszcze


 

 Rezerwat Imielty Ług





















Źródliska w Janowie Lubelskim






Na górze w Łysakowie




Wiata pod Łysakowem




Kamieniołom w Łysakowie


Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
83.73 km 0.00 km teren
05:00 h 16.75 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Jak ognisko to tylko na Łanach

Sobota, 4 października 2014 · dodano: 10.05.2015 | Komentarze 0

Dzisiaj bez szaleństw, rekreacyjnie, odpoczywamy, a więc ognisko na Łanach. Miejsce na ognisko chyba najlepsze w okolicy. Z Sandomierza i Stalowej ruszyli Andrzej i Mariusz. Spotkałem ich dopiero w Borowie, bo jakoś dzisiaj miałem lenia i nie chciało mi się jechać po nich, aż do Radomyśla. Poczekałem chwilę na nich na przystanku, w końcu przyjechali, wysłuchałem, krótkiego kazania o integracji :) i pojechaliśmy dalej. W milczeniu :)

Na Łanach atmosfera już się rozluźniła, nanieśliśmy drewna, rozpaliliśmy i rzuciliśmy kiełbachy na ogień. Przy ognisku można było się ogrzać, bo z rana już coraz chłodniej, ale w dzień jak słońce dogrzeje robi się ciepło. Nie chciało nam się z stamtąd ruszać, ale trzeba było wracać.

Potem odbijamy w boczne drogi i nimi jedziemy nad San, w miejsce gdzie kursuje prom. Dziś weekend więc prom nie kursuje ale my tu przyjechaliśmy, żeby  zobaczyć pomnik upamiętniający tragedię jaka wydarzyła się tu w 1946 roku. Wtedy podczas zimowej przeprawy promowej, utopiło się w Sanie 17 osób. Tu chwila odpoczynku i ruszamy dalej bocznymi drogami do Nowin, gdzie znów jedziemy drogą główną aż do Radomyśla. Tam Andrzej odbija na Sandomierz, a my dalej jedziemy, aż do Dąbrowy gdzie ja odbijam na Zaklików a Mariusz już dalej sam jedzie do Stalowej Woli

Czekam na chłopaków w Borowie


 No i są, miny mają nietęgie :)


Juz na Łanach


Rozpalamy




Źródlisko w Łanach to najlepsza miejscówka na ognisko












Prom we Wrzawach










Pomnik ofiar katastrofy


Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
52.14 km 0.00 km teren
03:00 h 17.38 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Standar z Mariuszem

Środa, 3 września 2014 · dodano: 14.05.2015 | Komentarze 0

Dzisiaj wiało, więc krótka przejażdżka z Mariuszem, który przyjechał po mnie do Zaklikowa. Potem ruszyliszylimy trasą, którą bardzo często jezdżę, czyli przez las na Borów, a następnie do Radomyśla nad Sanem.
Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
92.89 km 0.00 km teren
05:00 h 18.58 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Batorz

Sobota, 23 sierpnia 2014 · dodano: 14.05.2015 | Komentarze 0
Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
76.33 km 0.00 km teren
04:00 h 19.08 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Standard z Tomkiem

Piątek, 22 sierpnia 2014 · dodano: 14.05.2015 | Komentarze 0




Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
100.40 km 0.00 km teren
06:00 h 16.73 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Turniej Rycerski w Garbowie

Niedziela, 17 sierpnia 2014 · dodano: 14.05.2015 | Komentarze 0 Dzisiaj w końcu miałem siąść na rower i spotkać się z chłopakami w Garbowie. A okazja był turniej rycerski właśnie tam rozgrywany. W pod Sandomierskim Garbowie urodził się najsłynniejszy Polski rycerz Zawisza Czarny.
Ja po przejechaniu Polski od Bieszczad po Mazury ponad tydzień odpoczywałem, do tego złapało mnie jakieś choróbsko i forma bardzo spadła, więc 100 km było wyzwaniem. Nie czułem się na siłach na dłuższą trasę, dlatego umówiłem się z chłopakami dopiero w Garbowie i już na Sandomierz nie jechałem.
 W Z rana słonecznie ale chłodno, a najbardziej dokuczał zimny wiatr.  Najpierw pojechałem na Borów, a potem na prom w Zawichoście. Po przekroczeniu Wisły zaczęło się chmurzyć i w końcu po drodze złapała mnie ulewa, ale na szczęście długo nie trwała. Jak już przestało ruszyłem do Garbowa, gdzie już czekali na mnie koledzy.
 Chwilę poczekaliśmy na rozpoczęcie imprezy. Na początek przedstawienie poszczególnych rycerzy biorących udział w turnieju ( Zawisza Czarny, Jan Farurej herbu Sulima-brat Zawiszy Czarnego, Powała z Tarczowa, Dobiesław z Oleśnicy, Mszczuj ze Skrzynna, Krystyn z Ostrowa i krzyżak Arnold von Baden ) przedstawili się też dworzanie i dwórki oraz halabardnicy. Potem już nadszedł czas na pokazy sprawności rycerskiej, a kulminacją turnieju były walki rycerzy na kopie. Po turnieju pokazywali swe umiejętności musztry halabardnicy, a potem dworzanie zaprezentowali rożne tańce dworskie > następnie miał się odbyć pokaz strzelania z armat i turniej łucznicy. My jednak już musieliśmy zbierać się do domu. Ruszyliśmy w stronę Sandomierza znów bocznymi drogami, ale trochę okrężnie. Po dotarciu nad Wisłę przejechaliśmy rzekę mostem kolejowym i tu Andrzej pojechał na Sandomierza, a my bocznymi w przez Skowierzyn w stronę Radomyśla .



Leje, a ja chronię się pod drzewami

























Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
94.95 km 0.00 km teren
07:00 h 13.56 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Mazury dzień V Spychów - J. Dejguny

Poniedziałek, 4 sierpnia 2014 · dodano: 13.06.2015 | Komentarze 0
Byliśmy już na Mazurach, więc nigdzie nam się nie spieszyło, nie musieliśmy nigdzie gonić. Ale dzisiaj i tak wstaliśmy wcześniej. Nad jeziorem już zdążył rozłożyć się poznany wczoraj kolega Mirek ze swoimi wędkami. Czas minął bardzo szybko, bo trochę gadaliśmy, a w międzyczasie składaliśmy cały majdan. Dzisiaj znowu miał być upał, więc nastawiliśmy się na małą ilość km i zwiedzanie.

Ze Spychowa ruszyliśmy przez jakąś mieścine o nazwie Zgon, aż do Mikołajek, tutaj chwila na zwiedzanie. Potem gdzieś za Mikołajkami stanęliśmy nad jakimś jeziorem, żeby się trochę ochłodzić. Kolejnym przystankiem na trasie było już Giżycko, gdzie zeszło nam trochę dłużej, bo zwadziliśmy twierdzę Boyen i samo Giżycko.
Na niebie zaczęły pojawiać się groźne chmury, dlatego musieliśmy już zacząć szukać noclegu. Okazało się, że dzisiaj to nie będzie łatwe, przejechaliśmy sporo km i nie znaleźliśmy odpowiedniego miejsca, w końcu z pomocą miejscowych, trafiliśmy na położone w głuszy jezioro Dejguny. Jeszcze kilka osób się tam kręciło, ale już zbierali się do domów.

Ku naszemu zaskoczeniu samym wieczorem, kiedy rozłożyliśmy już namioty, nad jezioro podjechały dwa czerwone trabanty. Okazało się, że to nasi sąsiedzi - Czesi, jechali wzdłuż wschodniej granicy, aż do Wilna i potem zachodnią ścianą do domu.

















:)


















Kategoria 50-100, Mazury 2014


Dane wyjazdu:
88.31 km 0.00 km teren
05:00 h 17.66 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Mazury dzień III Wyszków - Łaziska

Sobota, 2 sierpnia 2014 · dodano: 14.05.2015 | Komentarze 0

W końcu biorę się za wpisy z Mazur. Wyprawa na początku sierpnia 2014 roku, ale nie mogłem się jakoś do tego zabrać, mam nadzieję, że teraz skończę wpisy z Mazur i tym samym z całego roku.

Narazie udało się zrobić wpisy z dwóch dni, teraz pora na 3....


Do tej pory jedna noc spędzona u przemiłych Państwa w Żelechowie oraz nad brzegiem rzeki Bug pod namiotem w Wyszkowie.

No właśnie ostatni wpis skończyłem tym, że nawet dziki nas nie obudziły. I rzeczywiście kiedy rano wstaliśmy, ziemia koło naszego ogniska był dookoła zryta właśnie przez te zwierzątka, ale do namiotu nie odwarzyły się podejść.

Wstaliśmy o 7:00, nawet wyspani pomimo harcerskich warunków. Dookoła pochmurno, ale w nocy nic nie padało, chociaż w nocy ostro się błyskało.Trzeba było zacząć się zbierać, bo co jak co, ale ze zlożeniem tego całego majdanu trochę schodzi, a jeszcze ściadanie, także 2 godziny wyjęte z życia.

Póżno wyjechalismy z Wyszkowa, ale nigdzie nam sie nie śpieszyło. Ruszyliśmy dalej przed siebie, w kierunku miejscowości Różan. Cały czas trzymalismy się bocznych dróg, a z pomocą tubylców trafilismy na prom, który znacznie skrócił nam drogę. Tak dojechaliśmy do Krasnosielca. Tutaj  zczęliśmy się zastanawiać, czy jechać dalej czy szukać noclegu, bo było jeszcze wcześnie. Ale najpierw chcielismy zjesc jakis dobry obiad. Zapytalismy gosci którzy stawiali reklamy, gdzie można tanio i dobrze zjeść. Polecili nam agroturystyke w której sami sie zatrzymali, oddaloną o jakieś 3 km stąd. Pojechaliśmy.
Obiad był bardzo dobry, więc postanowiliśmy zostać tutaj na noc :)

Rozłożyliśmy się w pokojach i pojechalismy do Krasnosielca na zakupy. Po powrocie spotkani wcześniej panowie już grillowali w ogórdku. Zaprosili nas na karkówke z grilla i coś do picia, także kolacje mieliśmy z głowy. Okazało się, ze chłopaki są z Nowego Sącza. Posiedzieliśmy trochę z nimi, ale trzeba było w kocu się kłaść, bo chłopaki przy niedzieli będą odpoczywać, a my będziemy kręcić. Jak się potem okazało impreza potem była ostra :)





Pobudka

Kawka herbatka z rana musi być


Most w Wyszkowie





Skrótem przez prom, tak nadrobilibyśmy sporo km



Pomnik w Różnie









Ale nie ten roztoczański


W Łaziskach na noclegu




Kategoria 50-100, Mazury 2014


Dane wyjazdu:
100.07 km 0.00 km teren
05:20 h 18.76 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

VII dzień V Pielgrzymka Rowerowa Diecezji Sandomierskiej

Piątek, 25 lipca 2014 · dodano: 24.08.2014 | Komentarze 0


Dzisiaj przedostatni dzień Pielgrzymki. Jutro będziemy już w domu, ale najpierw przed nami jeden z najtrudniejszych odcinków z Dębowca do Chmielnika. Przewyższeń sporo,a po paru dniach jazdy wychodzi też zmęczenie. Na pocieszenie dzisiaj mieliśmy jechać bez towarzystwa deszczu, więc chyba to było najważniejsze.

Porządek dnia, jak prawie zawsze, Msza św., śniadanie i w drogę. Dzisiaj mieliśmy miły akcent przed odjazdem, bo w grupie znalazło się trzech solenizantów, którzy przygotowali coś słodkiego. Na drogę w sam raz :)

Już pierwsze kilometry to spore podjazdy, a końcówka etapu zwieńczona była 20 % podjazdem pod zamek w Odrzykoniu. Tu musieliśmy trochę odpocząć, bo to jeszcze nie był koniec wspinaczki na dzisiaj. Przez remonty mostów nadrobiliśmy też trochę kilometrów, ale pomimo tego mieliśmy bardzo dobry czas, dlatego ponad godzinę odpoczywaliśmy na kolejnym postoju, tym razem w Gwoźnicy Dolnej, obok skansenu.

Potem czekał na nas już tylko jeden większy podjazd i zjazd szutrową drogą do Borka Starego, gdzie zatrzymaliśmy się przy tamtejszym Sanktuarium i źródełku. Stąd do Chmielnika było już tylko z góry i tylko 6 kilometrów, więc dojechaliśmy ekspresowo. Po przyjeździe oczywiście kolacja i sporo czasu wolnego. Dopiero wieczorem spotkaliśmy się, żeby podsumować wspólnie spędzone ostatnie dni.


Dzisiejsi solenizanci, to ci panowie w środku


Do stołu podano




Tak nocowały rowery


Zachmurzone, ale ciepło


Tam jedziemy, przed nami Strzyżowski Park Krajobrazowy i Królewska Góra




Tu już na górze, 20% pokonane, dalej już o wiele łagodniej


Zamek w Odrzykoniu


Postój pod kaplicą MB z Lourdes w Odrzykoniu




Na wzgórze prowadzi także droga krzyżowa, a na samym szczycie znajduje się ostania stacja


Rower się jeszcze trzyma, ale porządny serwis konieczny


Dzisiejszy profil i trasa




Skansen w Gwoźnicy














Ostatni dzisiaj podjazd do Borka Starego


Sanktuarium w Borku






Wieczorne spotkanie w kościele w Chmielniku


Ostatnie wspólne zdjęcie






Kategoria 50-100


Dane wyjazdu:
79.97 km 0.00 km teren
03:57 h 20.25 km/h:
Maks. pr.:52.51 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

VI dzień V Pielgrzymka Rowerowa Diecezji Sandomierskiej

Czwartek, 24 lipca 2014 · dodano: 24.08.2014 | Komentarze 0

Pomału zbliżamy się do Sandomierza, czyli tym samym do końca naszej wyprawy. Dzisiaj już kierujemy się bardziej na południe jadąc z Komańczy praktycznie cały czas wzdłuż granicy, aż do Dębowca. Odcinek bardzo krótki, bo tylko niecałe 77 km, ale podobnie jak wczoraj górzysto i niestety deszczowo.

Po śniadaniu i modlitwach wyjeżdżamy, oczywiście przygotowani na deszczowy dzień, bo z samego rano jedynie kropiło, ale z każdym kilometrem wjeżdżaliśmy w coraz ciemniejsze chmury. Pierwszy etap dosyć długi, ale po nim zatrzymaliśmy się w Jaśliskach na Mszy św. w której uczestniczyliśmy z Oazą, która zatrzymała się w Wisłoku Wielkim, a młodzież podobnie jak my przyjechała z różnych stron Diecezji Sandomierskiej.

Kolejny przystanek to Pustelnie św. Jana z Dukli, niezwykłe miejsce, położone na niezwykle stromym wzniesieniu, które pokonywaliśmy w strugach deszczu, bo już pod samą górą rozpadało się na dobre. Piękna kaplica z, której rozciągają się niesamowite widoki, podobno... bo nam wszystko przesłoniły chmury, ale to też miało swój urok.

Nie przestawało lać, a my musieliśmy jechać. Na zjeździe trzeba było uważać, tym bardziej, że hamulce były w opłakanym stanie, a dopiero w Dębowcu będzie okazja na jakiś mały serwis. Ostatni przystanek mieliśmy w kościele w Nowym Żmigrodzie, tutaj wikary przybliżył nam trochę historię parafii i działalność bł.ks.Władysława Findysza, męczennika czasów komunizmu.

Dalej do Dębowca mieliśmy już z górki, w przenośni i dosłownie. Deszcze przestał padać i nawet można było trochę obeschnąć. W Dębowcu, zwany polskim La Salette, byliśmy już koło 15. Zatrzymaliśmy się w domu pielgrzyma przy tamtejszym Sanktuarium Maryjnym.

Potem dzień minął nam na doprowadzeniu siebie i rowerów do stanu używalności. Mi w Jaśle udało się kupić nowe hamulce, więc byłem już spokojny o jutrzejszy dzień, bo dzisiaj był już tragedia. Wieczorem wszyscy spotkaliśmy się na konferencji, którą prowadził o. salezjanin, a która dotyczyła orędzia Matki Boskiej z La Salette. Dzień zakończyliśmy Apelem Maryjnym odprawianym w takiej formie jak na wzgórzu La Salette.



Bagaże już się szykują do drogi, my też.


Mariusz, to dla Ciebie .... :)


Rano jeszcze tak bardzo nie padało, ale chmury krążyły dookoła.








Jesteśmy w Jaśliskach








No co.. modnie nowo


Jaśliska, integracja z Oazą


Podjazd zdobyty, było ciężko


Kaplica św. Jana z Dukli




Chmury, chmury, chmury...










Chwila odpoczynku i jedziemy dalej.


Sanktuarium Maryjne w Dębowcu


Dom pielgrzyma


Tam dopiero muszą być widoki


Wieczorna konferencja






Apel Maryjny










Kategoria 50-100