Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Swiety z miasteczka Zaklików. Mam przejechane 42734.67 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Swiety.bikestats.pl
free counters
Wpisy archiwalne w kategorii

150<

Dystans całkowity:9414.54 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:469:43
Średnia prędkość:20.04 km/h
Maksymalna prędkość:73.96 km/h
Liczba aktywności:49
Średnio na aktywność:192.13 km i 9h 35m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
154.74 km 0.00 km teren
07:40 h 20.18 km/h:
Maks. pr.:73.96 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Na karwowskie źródło

Niedziela, 29 czerwca 2014 · dodano: 02.07.2014 | Komentarze 0

Dzisiaj miało być ambitnie bo ponad 200 km, ale jeden kolega zmiękł i odpuścił, ale bez nazwisk :) ( pozdro Mariusz) :) Dlatego wybraliśmy się na trochę krótszą, ale też interesującą wycieczkę. Na 9:00 do Sandomierza dojechali ze Stalowej Mariusz i Daniel, ja parę minut po nich, potem pojechaliśmy pod loda, gdzie przywitaliśmy się z Bajkami. Oni dzisiaj po płaskim, a my trenujemy na Pieniny. W międzyczasie dojechał Andrzej. Standardowe foto i Equipa rusza okrężnie na Zawichost, a my we czterech w drugą stronę, bocznymi ścieżkami na Karwów.

Trasa bardzo fajna bo cały czas jedzie się pośród sadów, których w okolicy jest całe mnóstwo, a owoce już zaczynają dojrzewać, więc jazda niedługo stanie się jeszcze przyjemniejsza :) Pojechalismy przez Radoszki, Dacharzów, Pęczyny aż do Międzygórza. Tu trochę się zamotaliśmy i zrobilismy małe kółko, ale przynajmniej fajny podjazd zaliczyliśmy :)

Później już bez krążenia pojechaliśmy na Karwów, gdzie rozbiliśmy się z całym Majdanem przy źródle bł. Kadłubka. A że jechał z nami Andrzej, to kawa i herbata były :) Potem tylko chwila przy zalanym kamieniołomie i do Sandomierza wróciliśmy już główną.

Na sandomierskim rynku jak zwykle tłumy ludzi, wszyscy korzystali z pięknej pogody. Pożegnaliśmy się z Andrzejem i z chłopakami pojechałem jeszcze parę km, żeby potem odbić w Zaleszanach, na Zaklików.

Od tego momentu jechało się super, bo wiatr już nie przeszkadzał.




Caroten jest :)


Super zjazd przez wąwozik


Kradziej w akcji, ale tylko 8t może na ładować :(






Ostre hamowanie na dole



Zalany kamieniołom w Karwowie



Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
220.50 km 0.00 km teren
10:34 h 20.87 km/h:
Maks. pr.:62.14 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

V Rajd Rodzinny „Rowerem z Ojcem Świętym” Sandomierz - Karwów

Sobota, 14 czerwca 2014 · dodano: 16.06.2014 | Komentarze 0

Dzisiaj w Sandomierzu już  V Rajd Rodzinny „Rowerem z Ojcem Świętym” Sandomierz - Karwów.

Pogoda bardzo niepewna, ale na starcie stanęło blisko 800 osób. Do pokonania było około 30 km po małych wzniesieniach, więc trasa wymagająca.

Start Rajdu zaplanowany był na 9:00, więc ja wyjechałem koło 7:00, żeby spokojnie dojechać do Sandomierza na czas. Na miejscu już cała masa rowerzystów i pełno znajomych min. z Bike Equipy Sandomierz, Stalowej Woli, Tarnobrzega, no i oczywiście całkiem spora reprezentcja Rowerowej Pielgrzymki.

W peletonie jechał również biskup Nitkiewicz oraz były kolarz Kazimierz Stafiej wielokrotny Mistrz Polski. W tym roku wszyscy zmierzali do Karwowa, miejsce urodzenia bł. Wincentego Kadłubka, patrona diecezji. Trasa Rajdu wiodła poprzez: Lenarczyce, Radoszki, Jankowice, Dacharzów, Pielaszów, Malice Kościelne do Karwowa.

Przed samym startem trochę pokropiło, ale nie rozpadało się bardziej. Momentami peleton rozciągał się nawet na kilometr. Pierwszy postój zaplanowany był w Jankowicach i tutaj na postoju zaczęło mocno padać, ale na szczęście tylko przez kilkanaście minut, potem już do wieczora nic nas nie zmoczyło. 

Zanim dojechaliśmy do Karwowa, zatrzymaliśmy się jeszcze w Malicach na poczęstunku. Stąd już tylko 6 km do kaplicy i źródła bł. Wincentego Kadłubka.  Tutaj przywitała nas miejscowa schola, a mieszkańcy przygotowali pyszny bigos i ciasto.

Na zakończenie podziękowano organizatorom i służbom dbającym o bezpieczeństwo całej imprezy oraz sponsorom. Wręczono także  nagrody i upominki dla najbardziej wytrwałych, najmłodszych i najstarszych uczestników Rajdu.

Potem już wszyscy mogli rozjeżdżać się do domów. Niektórzy wybrali zapewniony przez organizatorów transport autobusem, a niektórzy ambitnie wracali rowerami.

Ja pojechałem z ks. Janem, który doskonale zna okoliczne ścieżki. Do Sandomierza pojechaliśmy trochę okrężnie, ale za to widoki były super. Jechało się z wiatrem, więc w niecałą godzinę byliśmy już na miejscu. Ja posiedziałem jeszcze chwilę na rynku i ruszyłem do domu.

Po drodze czasami coś kropiło, ale dosłownie przez chwilę. W domu byłem na 18:00, ale to nie był koniec kręcenia na dzisiaj. Z Karwowa, inną trasą trochę okrężnie min. przez Zawichost wracały dwie koleżanki z Janowa Lubelskiego. Obiecałem, że po nie wyjadę, więc ruszyłem w stronę Borowa. Niestety przejechałem 15 km i ani widu, ani słychu. Okazało się, że jedna z nich złapała kapcia. Dojechałem, więc do Kosina, gdzie niewiasty próbowały już same dłubać przy rowerze.

Okazało się, że szkło zrobiło, aż trzy dziury na raz. Nie było więc sensu łatać i założyliśmy (wspólnie, choć moja pomoc była minimalna) nową dętkę :)  

Po południu wyszło nawet słońce i o deszczu nie mogło być mowy, więc jechało się super.

W Zaklikowie pojechaliśmy jeszcze do mnie, żeby trochę dopompować koło. Jedna z koleżanek miała już na dzisiaj dość w wrażeń, więc wezwała transport z Janowa i już samochodem wróciła do domu. 

Druga natomiast nie dała za wygraną i ruszyła rowerem do domu, choć było już bardzo późno. Ja dałem 10 km gwarancji na koło, więc razem ruszyliśmy w kierunku Janowa, rozstaliśmy się dopiero w Modliborzycach. Dzięki dziewczyny za dodatkowe wrażenia :)

Dni są teraz najdłuższe, ale wracałem już po ciemku. 10 km przed Zaklikowem droga była całkowicie zlana, a jeszcze pół godziny temu było sucho. Udało się więc uniknąć, deszczu. Dzień spędzony fantastycznie, oby więcej takich. 




Kazimierz Stafiej i pan Czesław - serwisman










Pierwszy postój w Jankowicach





























Kościół w Malicach


Bike Equipa Sandomierz




Bike Equipa od tyłu w nowych koszulkach :)







Kolejka po bigos























Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
155.84 km 0.00 km teren
08:09 h 19.12 km/h:
Maks. pr.:49.31 km/h
Temperatura:37.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Roztocze - III dzień

Poniedziałek, 9 czerwca 2014 · dodano: 13.06.2014 | Komentarze 0

Upał od samego rana, ale trzeba wracać. Choć jedziemy z całym majdanem i jest ciężej, to wybraliśmy trochę dłuższą trasę, przez Krasnobród i Zwierzyniec. 


Od razu za Suścem spory podjazdy i potem prawie do samego Krasnobrodu raz z góry, a raz pod.

W lesie trochę pobłądziliśmy i trafiliśmy na piaszczysty kawałek, ale okazało się, ze to nawet skrót był, więc się nie przejęliśmy :)

W upale km strasznie się dłużyły. W Zwierzyńcu zrobiliśmy dłuższy postój na obiad, żeby potem już pomknąć prosto do domu.  W Zwierzyńcu standardowo podjechaliśmy pod kościół na wodzie i browar, jakkolwiek to brzmi :), ale w Polsce to doskonale znany schemat. Potem obiad i bardzo długa droga do domu.

Było na prawdę upalnie, że nawet nie chciało nam się gadać, tylko po prostu jechaliśmy. Dopiero bliżej domu zrobiło się trochę chłodniej i wróciły nam siły. Kolejny udany weekend.


Kaplica na wodzie w Krasnobrodzie













W Zwierzyńcu


Udomowione kaczki




Dwóch na jednego


Kino w zwierzynieckim browarze Perła


W kinie :)







 




Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
180.57 km 0.00 km teren
09:00 h 20.06 km/h:
Maks. pr.:46.90 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Góry Świętokrzyskie - I dzień

Piątek, 30 maja 2014 · dodano: 02.06.2014 | Komentarze 2

Na dzisiaj w Nowym Skoszynie zaplanowane było już drugie w tym roku spotkanie przedpielgrzymkowe, tym razem dwudniowe. Nowy Skoszyn, dlatego ponieważ, leży w samym centrum województwa świętokrzyskiego oraz jest tu świetne miejsce noclegowe, a górzyste tereny pozwolą sprawdzić formę.

Prognozy nie są niestety najlepsze, a do Skoszyna chciałem dojechać z kolegą Piotrkiem rowerami. Ale rano nie pada, więc ruszam. Najpierw do Stalowej po Piotrka, a potem już razem do Grębowa na Sokolniki i Sandomierz. Cały czas jest zachmurzone i coś kropi, ale nie jest jeszcze źle, jeszcze... bo w Sandomierzu zaczyna już mocniej padać. Zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, żeby założyć jakieś przeciwdzeszczowe ciuchy i coś zjeść. 

Ciągle pada, ale jedziemy dalej, główną drogą do Opatowa, co parę km robiąc przystanki, bo w deszczu już tak łatwo się nie jedzie. Momentami leje tak, że trzeba dłużej poczekać, a na 15:00 chcieliśmy być na miejscu.

30 km w deszczu i w Opatowie nagle przestaje padać. Zrobiliśmy tu małe zakupy i ruszyliśmy na Sarnią Zwolę. Parę km za Opatowem mijają nas znajomi, którzy też jada na spotkanie, a że mili busa, zapakowali nasze bagaże i sakwy, teraz jechało się trochę lżej. 

Tu już w ogóle nie padało i przez drogę już trochę wyschliśmy.

Dojechaliśmy 15:15, więc idealnie na czas. Większość już przyjechała i szykowała się na wspólną, krótką przejażdżkę dookoła Pasma Jeleniowskiego. My choć mieliśmy już w nogach ponad 100 km przebraliśmy się w suche rzeczy i ruszyliśmy w dalszą trasę, tym razem już w towarzystwie znajomych. 

Trasa bardzo pagórkowata, ale trening się przyda. Po drodze odwiedziliśmy dawną kwaterę mjr Ponurego - Jana Pawika porucznika WP i aspiranta PP, pośmiertnie awansowanego do stopnia majora, a następnie do stopni pułkownika. Był dowódcą partyzancki AK Górach Świętokrzyskich i na Nowogródczyźnie.

Potem zatrzymaliśmy się w Modliborzycach, ale nie tych lubelskich :) na poczęstunku.

Zrobiliśmy trochę ponad 60 km dookoła pasma. Po powrocie od razu poszliśmy na kolacje, a potem zajęliśmy miejsca w domkach.
O 21 pojechaliśmy wszyscy do kościoła na apel.

Później czas zleciał na rozmowach, oglądaniu zdjęć i tak zrobiła się 1, więc trzeba było się kłaść, bo jutro przed nami spore przewyższenia. 




Dzisiaj bardzo pochmurno, ale przez okulary trochę inny świat


Pod kolor


Zapasy na drogę :)


W Sandomierzu już leje


Do samego Opatowa w deszczu


Za pasmem ciężkie chmury, ale tu nie pada







Zbierają się


Zachmurzone, ale nie pada
















Droga do Modliborzyc




Łaciate...


...od dupy strony :)


Zabawy z piłką






Moherowy ochraniacz na kask :) fajna sprawa


Nocna wyżerka








Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
152.51 km 0.00 km teren
07:36 h 20.07 km/h:
Maks. pr.:35.88 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Po rezerwatach

Wtorek, 6 maja 2014 · dodano: 06.05.2014 | Komentarze 0

Na dziś prognozy były super, miało się znacznie ocieplić i miało przestać wiać. Z Mariuszem umówiłem się na Momotach przy kościele. 
Rano jeszcze chłodno ok. 7 stopni, więc trzeba się cieplej ubrać.

Na Momoty jadę cały czas lasami janowskimi, asfaltem przez Maliniec, Gwizdów i potem szutrem na Łążek Garncarski. Po drodze zatrzymałem się jeszcze chwile przy rezerwacie Imielty Ług, żeby chwile odpocząć. 

Żeby zdążyć na czas już nie jechałem na Szklarnie i kolejne szutrówki, tylko pojechałem asfaltem do Jarocina. Mariusz już na mnie czekał.

Dzisiaj naszym celem był rezerwat Obary pod Biłgorajem. Ruszyliśmy więc przez Momoty, dalej na Bukową. Żeby urozmaicić trasę, chwilę pojechaliśmy szlakiem leśnej kolejki wąskotorowej, na drodze której spotkaliśmy ciekawy most, który nie bez wysiłku trzeba było pokonać. Dojechaliśmy znowu do asfaltu po kilkunastu km skręciliśmy  w leśną drogę i nią dojechaliśmy do Rezerwatu Obary. Obszar ten to tzw. oczko polodowcowe, cały teren przypomina bardzo nasiąknięta gąbkę. Rezerwat nie jest duży, dlatego szybko dojeżdżamy do ścieżki/kaładki, która z kolei prowadzi do wieży widokowej. Na wieży robimy sobie przerwę obiadową. Potem chcemy jechać za mapą dalej, ale droga robi się tak podmokła, że wracamy. Zaciekawiło nas jeszcze to, że w oddali było widać jakąś kobietę, która na tych bagnach coś zbierała, chcieliśmy podjeść i zapytać o drogę, ale w  butach miałem już trochę wody i nie chciałem i całkiem przemoczyć.

Wróciliśmy więc do asfaltu. Stwierdziliśmy, że na dzisiaj jeszcze mało na wrażeń i ruszyliśmy na kolejny rezerwat tym razem na Rezerwat Kacze Błota. Najpierw leśnymi duktami wyłożonymi kamieniami dostaliśmy się do wsi Bukowa i potem  znaleźliśmy po małych problemach drogę do rezerwatu.

Nazwa nie jest przypadkowa, faktycznie na drodze sporo błota, nie chciałbym znaleźć się tutaj po deszczu. Kluczymy po lesie to w lewo to w prawo, czasami siadając z rowerów, bo inaczej się nie da, trochę błądzimy, ale w końcu znajdujemy dobrą drogę, nią znowu dojeżdżamy do leśnego szlaku ułożonego z kamieni.

Tak wróciliśmy z powrotem do Szewców. Powrót trochę inną drogą, cały czas wąskim asfaltem przez las, chyba z 15 km. Jechało się w miarę dobrze, czasami porywy wiatru trochę hamowały, ale gdy tylko skreciliśmy na północ zaczęło wiać w plecy. 

W Pysznicy Mariusz skręcił ma most i Stalową, a ja prosto pojechałem na Zaklików.

Wycieczka bardzo ciekawa, zróżnicowany teren, no i praktycznie cały dzień spędzony w lesie, super.


Stawy na Malińcu


Przy rezerwacie Imielty Ług


Tu szosą nie pojeździ




Momoty




Mariusz się czai w krzakach


Most na Rakowej




Kolejny most na szlaku leśnej kolejki wąskotorowej


Przechodzić? Trochę strach :)








Dalej nasypem kolejki












Kładka w rezerwacie


Krok w bok i znikasz


Obumarłe drzewa






Wieża widokowa








Obiad, skromny bo resztę gofrów Mariusz po drodze zeżarł














Super ta zieleń wygląda na żywo




   

Na Bukową jedziemy




Kacze Błota :)

Kacze Błota cd.




Mariusz podziwia moją maszynę :)


Odpoczynek w Goliszowcu


Trop, sarny też tu przychodzą



Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
251.26 km 0.00 km teren
12:31 h 20.07 km/h:
Maks. pr.:42.89 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

I Spotkanie pielgrzymkowe w Komorowie i PB

Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 01.05.2014 | Komentarze 0
Dzisiaj pierwsze w tym roku rowerowe spotkanie przed pielgrzymką w Bieszczady.  

Mieliśmy spotkać się w Komorowie koło Nowej Dęby, większość dojechała tam samochodami, ale znalazło się paru śmiałków, którzy dotarli na spotkanie  rowerami. Je też wolałem wybrać ten drugi środek lokomocji, tym bardziej, że zapowiadał się fajna pogoda. 

Wstałem przed 5 rano, ogarnąłem się, spakowałem jedną sakwę i w drogę na Stalową. Rano było bardzo chłodno, około 4 stopni. Gdy wyjeżdżałem termometr pokazywał nawet 10 stopni, więc nie ubrałem się zbyt ciepło i przez pierwsze 30 km trochę zmarzłem.

Po 35 km dojechałem do Przyszowa, gdzie czekał na mnie już Piotrek, z którym miałem jechać na Komorów. Zrobiło się już cieplej i z każdą minutą temperatura rosła. Do Komorowa było ok. 30 km, więc dojechaliśmy w nieco ponad godzinę.

Tu już pielgrzymi rozpakowywali swoje maszyny i szykowali się do drogi. Niestety pogoda zaczęła się trochę psuć, zachmurzyło się i zapowiadało się na deszcz. No ale żadna pogoda nam nie straszna.

W oczekiwaniu na start znajomi powiedzieli mi, że mijali na trasie Mariusza, który jechał na Komorów. Nie chciało mi się w to wierzyć, bo dzień wcześniej nie zdecydował się jechać. No ale po chwili dociera razem z Danielem do Komorowa. Niestety przyjechali tylko się przywitać i ruszyli w swoją trasę, widząc, że pogoda może być nie za ciekawa.

Nasza grupa ruszyła zgodnie z planem o 9:30. Pierwszy postój już po kilku km w Ostrowach Tuszowskich w tamtejszym kościele. Dalej ruszamy na południe. Jedzie się super bocznymi ścieżkami, z dobrym asfaltem i przepięknymi krajobrazami. Jedyne czego brakowało to słońca i odrobiny wyższej temperatury, ale w końcu doczekaliśmy się. Dopiero w Sędziszowie Małopolskim zaczęło mocno dogrzewać. I tak już praktycznie zostało do końca.

W Sędziszowie posiedzieliśmy chwilę na rynku i w drogę. Kolejny postój tym razem na obiad w Raniżowie, czyli za kilkadziesiąt km. Niestety na tym odcinku jeden z naszych kolegów ma okropnego pecha i łamie cały wózek przerzutki i wodzik przedniej, co najgorsze został wtedy z tyłu. Dwóch z naszych wróciło się więc po telefonie alarmowym i jakoś doholowali pechowca do Raniżowa. Z rowerem nic  się nie dało zrobić, ale na szczęście znalazł się zastępczy :)

W Raniżowie zatrzymaliśmy się w tamtejszej parafii na obiad, po posiłku koło 16:00 ruszyliśmy z powrotem na Komorów odalono już o niecałe 30 km. 

Po drodze zatrzymaliśmy się już tylko w Porębach Dymarskich, gdzie znajduję się kościół  z XVII w, przeniesiony w to miejsce z pobliskiego Cmolasu. Potem już cały czas lasem dotarliśmy do Komorowa. Tu jeszcze wspólne spotkanie i dzielenie się wrażeniami. Pomału pielgrzymi zaczynają się rozjeżdżać, ruszam i ja bo do domu mam jeszcze 65 km, a na liczniku już grubo ponad 150 km.

Znowu zakładam sakwę, żegnam się ze wszystkimi i ruszam. O dziwo teraz jedzie mi się znacznie lepiej niż rano, a jest niby pod wiatr, wiec 30 km/h nie schodzi z licznika. Zwolniłem dopiero gdy na drodze spotkałem starego znajomego z Niska, 76-letniego kolarza, który wracał właśnie do domu, mając już prawie 100 km w nogach. Razem jedzie się raźniej, ale Miron odbija w Bojanowie na mniej ruchliwe drogi, a ja już spokojnie jadę na Stalową.

Dopiero ok 20:30 zrobiło się ciemno, do domu wróciłem ok. 21:30 , ale ostanie km to już był spacer i podziwianie ciszy jaka panował w nocy w lesie. 

Rekordu dziennego dzisiaj miało nie być, ale jakoś tak wyszło :) 250 km, jestem trochę padnięty, ale chcę więcej :)

Wpis dopracuje jutro, bo dzisiaj już padam


Zimno, słońce dopiero wschodzi


Pomału pielgrzymi się schodzą



Tu już tłumy


Kołcz gotowy


Inni też :)


Słów kilka naszego kierownika...


...do wszystkich zgromadzonych, sztuk ok. 30


Kościół w Ostrowach Tuszowskich





Ostrowy - wyjeżdżamy





Rynek w Sędziszowie Małopolskim











Kościół w Sędziszowie Małopolskim


Dojeżdżamy do Raniżowa







Bajki odpoczywają w Raniżowie







Kościół w  Porębach Dymarskich


















Wspólne zdjęcie przed kościołem w Porębach Dymarskich


Ostatnie wspólne chwile w Komorowie





Odpoczynek na przystanku w Przyszowie do domu już tylko 35 km






Route 2,582,050 - powered by www.bikemap.net
   


Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
157.10 km 0.00 km teren
07:11 h 21.87 km/h:
Maks. pr.:47.90 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Spotkanie popielgrzymkowe w Klimontowie II dzień

Sobota, 21 września 2013 · dodano: 20.04.2014 | Komentarze 0

Dziś zdecydowanie raźniej, bo pielgrzymi dopisali. Na początku łatwo nie było, bo małe podjazdy i wiatr dawał o sobie znać. Wszystkie trudności jakie pokonywaliśmy na trasie dzisiejszego dnia były jednak rekompensowane przez przepiękne krajobrazy, szczególnie panorama Gór Świętokrzyskich pojawiająca się na widnokręgu co jakiś czas. A jazda po idealnie gładkich drogach była samą przyjemnością.
Pierwszy dłuższy postój i chwile na odpoczynek, posiłek i ... pieczątki mieliśmy w Rakowie. Dalej jadąc praktycznie cały czas wzdłuż zbiornika wodnego Chańcza dojechaliśmy do Kotuszowa i kościoła św. Jakuba. Tu bardzo serdecznie przyjął nas ksiądz proboszcz Jerzy Sobczyk. Po wspólnej modlitwie Anioł Pański, ks. proboszcz pokrótce przybliżył nam historię kościoła oraz historię Jakubowego szlaku.
Następnie zwiedziliśmy Szydłów z pięknie zachowanym zespołem murów miejskich z okresu średniowiecza. Ostatnim przystankiem na trasie były Rytwiany i Pustelnia Złotego Lasu. Tutaj nabraliśmy sił na dalszą jazdę. Pielgrzymi się najedli, co niektórzy rozgrzali i po krótkiej modlitwie wyruszyliśmy z powrotem do Klimontowa. W Pustelni można było zauważyć jak rozpędu nabierają prace przed benefisem serialu „Czarne Chmury", który w ten weekend odbędzie się właśnie tutaj.
Do klasztoru w Klimontowie wróciliśmy zgodnie z planem, szybkie pakowanie rowerów i pożegnanie, aby do następnego...



Pogórze Szydłowskie


Dzisiaj było nas o całkiem sporo


Kościół w Rakowie


Cały czas wiatr w oczy


Przejeżdżamy przez tamę na jeziorze Chańcza


Na szlaku św. Jakuba w kościele właśnie św Jakuba w Kotuszowie






Zachmurzone i chłodno, ale ścieżki super

ZWIEDZAMY SZYDŁÓW






Góry były ale Niziny też


Pustelnia Złotego Lasu w Rytwianach


Przygotowania do wielkiego benefisu serialu Czarne Chmury, który miał się odbyć właśnie w Pustelni.
W klasztorze kręcono dwa odcinki Czarny Chmur. Od niedawana przypominać o tym będzie muzeum z pamiątkami z serialu.





Posiłek w restauracji kamedulskiej


Studnia w restauracji


Zdjęcie z braciszkami


Rozstajemy się ks. Jan wraca do Rytwian, a my jedziemy na Klimontów


Tu już Sandomierz za plecami





Pierwsza część trasy



II część

Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
154.47 km 0.00 km teren
07:20 h 21.06 km/h:
Maks. pr.:49.31 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Rajd Jastrzębiej Zdebrzy

Niedziela, 15 września 2013 · dodano: 19.04.2014 | Komentarze 0


VI edycja rajdu rowerowego Jastrzębiej Zdebrzy, tym razem celem była Sąsiadka - najstarsza udokumentowana osada ludzka nowożytnej ery na terenie Roztocza Zachodniego, nad którą górują  wały jedenastowiecznego grodziska.

Ale po kolei. O imprezie powiedzieli mi przyjaciele z Janowa Lubelskiego, którzy całą grupą wybierali się na rajd. Inaczej pewnie bym się nie dowiedział. Zebrała się nas nawet spora grupa. Do Janowa mam 25 km, więc żeby zdążyć na miejsce spotkania, czyli janowski zalew wyruszam przed 8:00. Pogoda jakoś nie napawa optymizmem, nie jest chłodno, ale na niebie pełno groźnie wyglądających chmur, ale co tam, trzeba spróbować, żeby potem nie żałować.

Na miejscu jestem pierwszy, po chwili dojeżdżają pozostali. Każdy dostaje koszulki, gadżety, robimy listę i ruszamy w drogę. Na początku jest nawet płasko, ale już za Frampolem pojawiają się spore, nawet 11% podjazdy.

Gdzieś za Chłopkowem mamy postój przy wiacie, gdzie rozdawane są od organizatorów napoje i słodycze. Do punktu dojeżdżają kolejne grupy. My już najedzeni ruszamy dalej. Przed nami Radecznica, gdzie zatrzymujemy się w Sanktuarium św. Antoniego z Padwy. To miejsce  to ważny obiekt pielgrzymkowy, zwany Lubelską Częstochową. Składają się na niego barokowy kościół, z charakterystyczną, widoczną z daleka fasadą, oraz przylegający klasztor OO Bernardynów. Po mszy św. ruszamy dalej w drogę. Do Sąsiadki jest już bardzo blisko.

Dojeżdżamy na miejsce. Cała impreza odbywa się u stóp grodziska. Robi się coraz tłoczniej po dojeżdżają grupy m. in. z Zamościa, Turobina, Tomaszowa Lubelskiego, Goraja, Frampola, Lublina, Biłgoraja, Radecznicy, Sułowa i licznych miejscowości Roztocza. Razem ponad 500 osób. Jak na zamówienie robię się też pogoda, bo choć dookoła sporo chmur to w Sąsiadce świeci słońce :).

I zaczęło się - masowa konsumpcja, grochówka, kiełbaski, ciasta, napoje (oczywiście bezalkoholowe:), a wiadomo jak jazda na rowerze działa na apetyt. Całą imprezę prowadził redaktor lubelskiego radia, pana Piotr Wróblewski.

Najodważniejsi i najsprawniejsi  kolarze sprawdzili się na trasie wyścigu rowerowego  - było pod ostro górę - a potem ostro z góry prawie do samej Sąsiadki.

Wszystko co dobre szybko się kończy. Trzeba było ruszać bo do domu daleka droga i wcale nie taka płaska. Wracaliśmy już główną \, zatrzymując się jeszcze na pysznym poczęstunku we Frampolu u naszej koleżanki.

Zachmurzyło już się na maksa, a nawet zaczęło coś pokrapywać, ale jakoś dotarliśmy do Janowa. Pożegnałem się z grupą i szybko ruszyłem na Zaklików. Dotarłem na szczęście z suchym kołem :)  

Co można napisać innego, wycieczka super, ale nawet jakby nas zmoczyło to liczy się przede wszystkim dobre towarzystwo :)


Poranne chmury, tam gdzieś pada


Zalew w Janowie już bez wody


Sprawy organizacyjne


Postój w Dzwoli na źródełkach


Zestaw survivalowy


Źródełka w Dzwoli


Nasz kierownik grupy




Ciężko, ciężko, ale...


...11 % :)


Gdzieś za Chłopkowem




Fajny ten sprzęt :)





Nasza ekipa


Podjazd pod Sanktuarium


Sanktuarium św. Antoniego z Padwy w Radecznicy






grochówka mmm..



U stóp grodziska




Piękne widoki z wałów grodziska




Dominował kolor niebieski, niektórzy wzięli sobie to bardzo do serca :)






Wszyscy uczestnicy


Grupa Janowska w środku


Zwycięzcy


Warunki do latania doskonałe


Odpoczywamy


Gęsiego


 I znowu pod górę


Poczęstunek we Frampolu



Route 2,562,127 - powered by www.bikemap.net


Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
165.42 km 0.00 km teren
08:28 h 19.54 km/h:
Maks. pr.:57.53 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Ptkanów z Bike Equipą Sanomierz

Niedziela, 8 września 2013 · dodano: 18.04.2014 | Komentarze 0 Dzisiaj wycieczka z Bajkami. Pogoda super, ale jak na wrzesień przystało rano było bardzo chłodno ok. 4 stopni. Żeby spokojnie dojechać na miejsce spotkania muszę wyjechać przed 7:00.  Dzisiaj pagórkowata trasa odstraszyła co niektórych, ale 11 sztuk to jeszcze nie tak źle. No i zastanawia mnie gdzie się podział Mariusz :)

Trasa oczywiście bocznymi szlakami. Do Opatowa jedziemy bardzo malowniczymi drogami przez Międzygórz, Malice czy Karwów. Gdy dojeżdżamy do Opatowa to w słońcu jest już grubo ponad 20 stopni. Zatrzymujemy się na rynku, żeby nabrać trochę sił, bo do Ptkanowa już niedaleko, a tam czeka na nas spory podjazd pod kościół pw. św Idziego Opata z przełomu XIV i XV w. Został wzniesiony w miejsce dawnego kościoła z XII w. Po pożarze z 1880 r., kościół został odbudowany i rozbudowany w latach 1906-1910

Cel wycieczki osiągnięty, więc można wracać. Powrót już inną, ale również bardzo ciekawą drogą. W Sandomierzu rozstaje się z ekipą, oni już w domu, a przede mną jeszcze 40 km, trochę zmęczony, ale jak zwykle zadowolony :)


Ekipa na Ptkanów


Przystanek w sadach


Napełniamy sakwy :)


Krajobrazy świetne


Czekamy na maruderów


Popas na rynku w Opatowie


Pokonanie podjazdu w Ptkanowie - bezcenne 


Cel podróży - kościół w Ptkanowie


Gdzie my kurde jesteśmy...


Tyle nas dojechało, nie wiem gdzie reszta :)


Na moście w Sandomierzu - do domu tylko 40 km :)





Route 2,562,035 - powered by www.bikemap.net

Kategoria 150<


Dane wyjazdu:
165.42 km 0.00 km teren
08:28 h 19.54 km/h:
Maks. pr.:57.53 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Bitwa pod Panasówką - Rekonstrukcja

Sobota, 7 września 2013 · dodano: 06.04.2014 | Komentarze 0

Kiedy kilkanaście dni temu wracałem z Mariuszem ze Zwierzyńca, zauważyliśmy informacje o rekonstrukcji bitwy z okresu Powstania Styczniowego, która miała odbyć się na wzgórzu Polak koło Pansówki. Gdyby tylko była ładna pogoda to oczywiście mieliśmy się wybrać.

No i szczęście dopisało od samego rana czyste niebo, trochę chłodno, ale tylko z rana. Z Mariuszem umówiliśmy się w Janowie Lubelskim na 9:00. Główną pojechaliśmy w kierunku Smorynia, tu odbiliśmy w prawo prosto na Panasówkę. Na miejsce rekonstrukcji, czyli wzgórze Polak, dotarliśmy na długo przed całym widowiskiem. Zwiedziliśmy miejsca pamięci na wzgórzu i obserwowaliśmy przygotowania do rekonstrukcji. 

Widowisko rozpoczęło się z lekkim poślizgiem, ale warto było czekać. Oryginalne stroje, broń, działa i liczba biorących w niej udział osób robiła ogromne wrażenie. Do tego dramatyczna oprawa muzyczna i komentarz. Licznie zgromadzona publiczność była zachwycona. Widowisko trwało blisko 3 godziny. Do końca nie mogliśmy zostać bo trzeba było jeszcze wrócić do domu, ale ponad przez ponad 2 godziny naprawdę zobaczyliśmy sporo.

Wracaliśmy przez Hedwiżyn i Biłgoraj, tu rozstałem się z Mariuszem i ruszyłem na Frampol i Janów Lubelski. Fajnie, że udało się przyjechać i zobaczyć rekonstrukcje, bo już podobna okazja chyba szybko się nie trafi.


Fontanna we Frampolu


To nasz skrót na Roztocze. Trochę trzeba się namęczyć, ale zawsze bliżej :)


Jeszcze tylko 9,5 km


Zaparkowaliśmy tam gdzie nasze miejsce :)


Pole bitwy


Działa gotowe




W obozie Polaków i Mariusz szykujący się do bitwy ( za kosami :)


 
              
Pomnik na wzgórzu Polak upamiętniający bitwę






Tłumy czekają na wielkie widowisko


Rekonstrukcja ..wojska Węgierskie pomagają Polakom


Kosynierzy











Kozacy


Polska jazda












Otoczeni kosynierzy


Polegli zabierani z pola bitwy


Atak na wioskę










Kobiety też dzielnie walczyły


Droga powrotna




     
Kategoria 150<