Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Swiety z miasteczka Zaklików. Mam przejechane 42734.67 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.88 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Swiety.bikestats.pl
free counters
Wpisy archiwalne w kategorii

100-150

Dystans całkowity:12223.19 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:606:36
Średnia prędkość:19.94 km/h
Maksymalna prędkość:68.75 km/h
Liczba aktywności:100
Średnio na aktywność:122.23 km i 6h 07m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
141.08 km 0.00 km teren
07:52 h 17.93 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:35.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Mazury 2014 Dzień II

Piątek, 1 sierpnia 2014 · dodano: 01.10.2014 | Komentarze 1

Pobyt u Państwa Duda, będziemy wspominać jeszcze chyba przez długie lata. Z taką gościnnością się jeszcze nie spotkałem :) Aż żal było odjeżdżać, ale przed nami jeszcze kawał drogi na Mazury, więc ruszamy z samego rana. Wcześniej zjedliśmy z całą rodziną śniadanie. Potem pożegnali nas równie serdecznie jak przyjęli, nawet dzieci sąsiadów przybiegły, żeby zobaczyć dwóch dziwaków na rowerach :)

Z Żelechowa pojechaliśmy na Stoczek Łukawski, a stamtąd  bocznymi drogami dotarliśmy do małej miejscowości Jeruzal, znanej bardziej jako Wilkowyje. Trochę odpoczęliśmy na słynnej ławeczce, a potem zwiedziliśmy miasteczko. Spotkaliśmy też ekipę filmową, która kręciła zdjęcia w tamtejszej szkole.

Dalej przejechaliśmy przez Kałuszyn i cały czas na północ w stronę Łochowa. Jechało się super bo choć trochę duszno to nie było takiego upału jak wczoraj. Do tego jechaliśmy bocznymi drogami, praktycznie z dala od większych miejscowości. Jedyny minus to taki, że ciężko było znaleźć jakiś sklep, nie mówiąc już o zajeździe, a w brzuchach burczało :) Dopiero pod Łochowem udało się trafić na jakiś przydrożny bar.

Robiło się już dosyć późno, ale postanowiliśmy, że dojedziemy dzisiaj do Wyszkowa na Bugiem. Parę kilometrów przed miastem skręciliśmy w leśną ścieżkę, która prowadzić miała do gajówki, niestety nic tam nie znaleźliśmy i wróciliśmy się z powrotem na główną drogę. W mieście Andrzej zasięgną trochę języka i dzięki temu trafiliśmy nad sam brzeg rzeki Bug w sam środek jakiejś głuszy.
Andrzej zajął się rozbijaniem namiotów,  a ja pojechałem po zakupy.

Udało się rozbić namioty przed zmierzchem i mogliśmy zająć się kolacją. Nocleg nad rzeką w namiotach, więc nie mogło obyć się bez ogniska. Suche drewno udało się dostać od faceta, który mieszkał kilkaset metrów od naszego obozowiska. Komary gryzły strasznie i żadne środki nie pomagały, ale po kliku minutach człowiek już przywykł do ukąszeń, dopiero jak rozpaliliśmy ognisko to  zniknęły.  

Po kolacji trzeba było się kłaść, bo rano pobudka.  W namiocie była straszna wilgoć, więc odsłoniliśmy wszystkie wejścia. Po drugiej stronie rzeki było widać, że się błyska, ale byliśmy tak zmęczeni, że ani burza, ani nawet dziki by nas nie obudziły ...





Kościół w Wilkowyjach, tzn. w Jeruzalu






Plebania


W kościele już byliśmy, to teraz .....


Serialowe miasteczko przyciąga sporo turystów





Samochody ekipy filmowej




Aaa ... dalej wąskotorówka :), co będziemy się męczyć




Rynek w Kałuszynie




Nocleg na rzeką


Oczywiście ognicho (Mariusz... bezalkoholowe odziwo :))


Kategoria 100-150, Mazury 2014


Dane wyjazdu:
131.04 km 0.00 km teren
06:30 h 20.16 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

VIII dzień V Pielgrzymka Rowerowa Diecezji Sandomierskiej

Sobota, 26 lipca 2014 · dodano: 24.08.2014 | Komentarze 2

Zleciało nie wiadomo kiedy. Dzisiaj ruszamy już z Chmielnika do Sandomierza. Trasa o wiele dłuższa niż zwykle, ale już wyjeżdżamy z gór, więc do samego domu będzie płasko.

Ruszamy zaraz po śniadaniu. Dzisiaj mamy napięty grafik, na 17:00 mieliśmy zaplanowaną Mszę w sandomierskiej katedrze, a o 19 byliśmy umówieni na rejs po Wiśle, podczas, którego już ostatecznie mieliśmy podsumować tegoroczną pielgrzymkę. 

Pogoda dzisiaj dopisywała, lepszej zamówić się nie dało. Kilometry uciekały bardzo szybko, nawet za szybko, bo chyba każdy pomimo zmęczenie chciałby, żeby ta przygoda się jeszcze nie kończyła. Ale kiedyś wrócić trzeba było, za rok pewnie będzie kolejna edycja, no i oczywiście spotkanie pomiędzy.

Po przejechaniu blisko 90 km byliśmy już w Przyszowie, gdzie zatrzymaliśmy się w tamtejszym zajeździe na obiad. Tu też odpoczęliśmy dłuższą chwilę nad Łęgiem. Do Sandomierza pozostało już tylko 35 km. W każdego wstąpiły chyba nowe siły, bo średnia na ostatnich kilometrach wyszła konkretna. W Sandomierzu byliśmy punktualnie.  O 17:30 rozpoczęła się Msza św., którą celebrował biskup sandomierski Krzysztof Nitkiewicz. Po Eucharystii wszyscy przenieśliśmy się na bulwar marszałka Piłsudskiego, gdzie dokładnie osiem dni temu rozpoczynaliśmy naszą podróż. Można powiedzieć, że zatoczyliśmy koło, koło po niezwykłych miejscach, przepięknych terenach. Spotykając po drodze ciekawych ludzi ciągle uczyliśmy się czegoś nowego.

Zakończyliśmy efektownie, bo rejsem po Wiśle promem noszącym imię, które było z nami przez całą naszą drogę, jeśli nie na ustach, to na pewno w sercu - "Maria". Ostatnie słowa podsumowania i oczywiście pamiątkowe dyplomy, z którymi jak to powiedział nasz kierownik, możemy jechać na każdą pielgrzymkę, nawet w Alpy :)

Pozostało się tylko pożegnać i do następnego :)

Trzeba jeszcze na koniec podkreślić, że dwie osoby z Janowa Lubelskiego, postanowiły wrócić rowerami, także wielki szacunek dla Was :) 



Żegnamy Chmielnik i ruszamy na Sandomierz




Gospodarz już na swoich włościach


Obiad w Przyszowie na Łęgiem








Fotograf kaskader


Czekamy na pociąg


Już pod Katedrą








Nasze księdze














Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
120.11 km 0.00 km teren
05:08 h 23.40 km/h:
Maks. pr.:66.55 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

II dzień V Pielgrzymka Rowerowa Diecezji Sandomierskiej

Niedziela, 20 lipca 2014 · dodano: 20.08.2014 | Komentarze 0



Dzień drugi rozpoczęliśmy od Eucharystii w Bazylice. W dalszą drogę udało się wyruszyć idealnie z planem. Ponieważ, każdy kilometr, przystanek mieliśmy dokładnie rozpisany, każda minuta była cenna. Komuś nie bardzo może to się podobać, ale nie ma innego wyjścia, żeby dojechać i być w umówionych miejscach o czasie, trzeba było trzymać się rozpiski. Później im większe były górki, okazało się, że wcale nie potrzebujemy, aż tyle czasu na podjazdy, dlatego zaoszczędzony czas można było przeznaczyć na dłuższy odpoczynek.

Pierwsze km spokojne, jeszcze cały czas płasko, ale dzisiaj przed nami zaczynały się już poważniejsze wzniesienia, które przyszło nam pokonywać w upale. Drugi etap do Pruchnika również zaczął się nie pozornie, ale już po kilku kilometrach doskonale było widać, że w niziny nie jedziemy. Kolejne wzniesienia, czasami nawet 10% pokonywaliśmy jednak bardzo sprawnie i na drugim postoju byliśmy nawet przed czasem, ale to bardzo dobrze, bo przed nami był do pokonania pierwszy z trzech dzisiejszych poważnych podjazdów.

Na górę każdy wjeżdżał indywidualnie, za Pruchnikiem zaczął rozpościerać się piękny krajobraz Pogórza Przemysko-Dynowskiego i tym samy coraz piękniejsze widoki. Momentami było bardzo ciężko, ale nikt się nie poddawał.

Dalej po zjechaniu z góry jechaliśmy wzdłuż Sanu, niemal samym brzegiem. Teren tu jest niezwykle pofałdowany, ale jeżeli się dobrze rozpędzi to można pokonać ten odcinek bez wysiłku. Na samym końcu tego pagórkowatego odcinka czeka na nas przeprawa przez San kładką. Tak dojeżdżamy do ostatniego postoju i do drugiego już dzisiaj poważnego wzniesienia za Birczą. Parę kilometrów trzeba było się pomęczyć, ale potem czekał nas już prawie tylko 15 kilometrowy zjazd, aż do samych Huwnik, a konkretnie miejscowego DPS, gdzie nocowaliśmy.

Na dzisiaj nie był to jeszcze koniec wrażeń. Po rozlokowaniu się w domkach i obiadokolacji koło 20:00 wszyscy mieliśmy się spotkać przy Sanktuarium w Kalwarii Pacławskiej. Sposób w jaki tam się dostaniemy był dowolny, ale zdecydowana większość wybrała rower, niż pieszą wędrówkę, bo choć podjazd jest niezwykle stromy to ma tylko 2 km.

Po dotarciu na górę poczekaliśmy na zakończenie Mszy św. która rozpoczynała Franciszkańskie Spotkanie Młodych. Zaraz po Eucharystii rozpoczął się koncert, w którym też chwile uczestniczyliśmy.


Koło 22:00, w zupełnych ciemnościach zjechaliśmy z góry, to też było ciekawe wrażenie, trzeba było naprawdę uważać, niebezpiecznie jest w dzień, a co dopiero w nocy. Poszliśmy spać późno, ale nocleg w wygodnych łóżkach, więc każdy pewnie świetnie się wyspał.

Na samej górze żywot zakończył mój aparat, ale po 10 latach miał już prawo. Samsung NV11, był prawie nie do zdarcia, najlepsza cyfrówka jaką miałem do tej pory, miejmy nadzieję, że nowy też trochę posłuży. Najgorsze było to, że zostałem bez aparatu, a tu dopiero początek wyprawy, zostały mi zdjęcia telefonem no i życzliwość kolegów :)




Idziemy na poranną Mszę




Pierwszy podjazd dzisiaj


Fotoreporterzy jak na profesjonalnym wyścigu


Postój w Heluszu po pokonaniu sporego podjazdu










Peleton się trochę rozciągnął


My już Kończugę żegnamy




Widoki były takie, no że, aż nie wypadała nie robić zdjęć, a Ty Marcin się odwróć :)
















To nie San Fransisco :(


to tylko kładka na rz. San, ale podobna :)























Nie było asfalta cały czas




Cały czas z góry do Huwnik


Najstarsza cerkiew obronna w Polsce - Posada Rybotycka


Super tereny, a do tego świetna pogoda








Kolacja




Nasze chałupy


Przed nami ostatni dzisiaj podjazd, prawie 2 km, max 20%



Już na samej górze, totalnie wyczerpani








Wieczorny koncert



Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
144.27 km 0.00 km teren
07:14 h 19.95 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

I dzień V Pielgrzymka Rowerowa Diecezji Sandomierskiej

Sobota, 19 lipca 2014 · dodano: 19.08.2014 | Komentarze 0


Zaczynamy...

W tym roku wszystkie wyjazdy, przejażdżki były poświęcone jednemu - przygotowaniu się na pielgrzymkę w Bieszczady. Już po zakończeniu ubiegłorocznej pielgrzymki z niecierpliwością zaczęliśmy myśleć o kolejnej. Dla mnie pielgrzymka do Wilna była pierwszą i gdy udało się pokonać trasę do Wilna, wiedziałem, że jeżeli tylko siły będą, to w kolejnej na pewno będę uczestniczył. 

W tym roku startowaliśmy jak zwykle z Sandomierza i do Sandomierza mieliśmy wrócić, ale po raz pierwszy rowerami. Trasa miała prowadzić szlakiem "Madonn Podkarpacia" po malowniczych Bieszczadach.

Zbiórka jak zwykle na bulwarze nad Wisłą. Ja do Sandomierza dojechałem rowerem, dzień wcześniej, przywiozłem tylko do znajomych bagaże, bo z ponad 10 kg plecakiem daleko bym nie zajechał. Kilka metrów okazało się ciężkie z takim ładunkiem, a co dopiero 40 km.

Na początku sprawy organizacyjne, numery, koszulki i bagaże. Po tym wszystkim udaliśmy się do Bazyliki Katedralnej, na modlitwę, której przewodniczył biskup Krzysztof Nitkiewicz.  Po błogosławieństwie całą grupą przejechaliśmy na rynek Starego Miasta, gdzie pod Ratuszem pożegnała nas pani burmistrz. Zarówno biskup jak i p. burmistrz otrzymali pamiątkową maskotkę "Czesia", który od tego roku towarzyszy nam w podróży. Dalej w eskorcie policji przejechaliśmy przez Rynek, ul. Zamkową, aż do mostu na Wiśle. Potem bocznymi ścieżkami dojechaliśmy do miejsca pierwszego postoju, czyli Radomyśla nad Sanem.

Pogody lepszej wymarzyć sobie nie mogliśmy. Cały czas towarzyszyło nam słońce, czasami nawet, aż za bardzo :) W Radomyślu chwilę odpoczęliśmy i ruszyliśmy dalej. Przed 13:00 byliśmy już w Zarzeczu, gdzie udaliśmy się na Eucharystie w kościele MB Śnieżnej. Po Mszy św. przygotowano dla nas pyszny poczęstunek, po którym w ogóle nie chciało nam się stamtąd odjeżdżać.

Kolejne kilometry i postój w Krzeszowie przy kapliczce i źródełku. To był dzisiaj już ostatni przystanek. Trochę ponad godzina jazdy i byliśmy już pod leżajskim sanktuarium. Tu zatrzymaliśmy się na nocleg w Domu Pielgrzyma. Zaraz po przyjeździe udaliśmy się na wspólną kolację. Po zakwaterowaniu mieliśmy jeszcze sporo wolnego czasu. Dzień zakończyliśmy apelem Maryjnym w Sanktuarium.

Dzisiejszy etap był rozgrzewką, jutro już zacznie robić się coraz bardziej stromo :)



Foto musi być


Mnie też paparazzo dopadł


Zbiórka na bulwarze


W drodze do Katedry




Pod eskortą jedziemy na Rynek






Stalowa, Gorzyce, Harasiuki, Sandomierz... z różnych stron się zjechali


Czesio na pamiątkę dla Pani burmistrz





W Radomyślu




U św. Jana w Dukli też będziemy


Pierwsza krew


Msza w kościele MB Śnieżnej w Zarzeczu


Poczęstunek






Przystanek w Krzeszowie przy źródle




I na miejscu


Oczami Marcina :) kolacyja


Rowery spały dzisiaj w palarni










Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
147.71 km 0.00 km teren
06:39 h 22.21 km/h:
Maks. pr.:49.51 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Piknik rycerski w Ossolinie

Niedziela, 13 lipca 2014 · dodano: 29.07.2014 | Komentarze 1 Pogoda w ostanie dni nie nastrajała do jazdy, padało i zrobiło się chłodno, ale w niedziele zwrot o 180 stopni. Upał i bezchmurne niebo, więc umówiłem się z Danielem i Mariuszem  na wypad za Sandomierz, a konkretnie do Ossolina na Piknik Rycerski.  Nie mogłem wyjechać z samego rana, więc z chłopakami spotkałem się już na miejscu.

Jak się okazało dotarli tylko parę minut przede mną. Zeszło im trochę dłużej, bo teraz nie sposób jechać po ziemi sandomierskiej bez zatrzymywani co kilka set metrów. Przyczyną tego są wszechobecne sady, z których zawsze się coś odrobinę skubnie :)

  Chłopaki skubnęli trochę więcej niż odrobinę i rozłożyli się po ruinami zamku. Czekając na mnie opychali się owocami. Pod ruinami posiedzieliśmy chwilę i udaliśmy się na piknik. Najbardziej interesowały nas walki rycerskie w pełnym rynsztunku, ale przemówienia, pokazy dawnych tańców przeciągały się i w końcu się nie doczekaliśmy, bo do domu tez kawałek był, a dzisiaj finał MŚ więc pasowałoby zdążyć.

Okrężnie pojechaliśmy do Klimontowa, a potem do Koprzywnicy i dalej na prom w Tarnobrzegu. Ale tutaj niespodzianka, Wisła podniosłą się na tyle, że prom nie kursuję, więc musieliśmy pojechać wałem na Sandomierz i dalej już prosto do domu.



Uwaga jadę


Szabry chłopaków, ale skąd dorwali banana to nie chcieli powiedzieć 


Leżą byki aby rogi wystają.


Ruiny zamku w Ossolinie


Byliśmy trochę przed czasem


Coś tu nie pasuje...


Cel...


.. pal


Była i orkiestra


Byli i szlachcice


i goście ze wschodu


a ja to w du.. mam na to sra....


Małe to to, ale daje








Tańce był, walki też, ale nas już nie




Promem nie popłyniemy


 

Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
117.73 km 0.00 km teren
05:46 h 20.42 km/h:
Maks. pr.:62.54 km/h
Temperatura:32.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Pieniny - dzień II

Niedziela, 6 lipca 2014 · dodano: 12.07.2014 | Komentarze 2
Dzisiaj w planach objechanie Jeziora Rożnowskiego. Andrzej świetnie zna okoliczne ścieżki, więc GPSa można schować :)

Wyjeżdżamy podobnie jak wczoraj po 8:00, najpierw na Nowy Sącz, a potem dalej wzdłuż Dunajca. Jechało się całkiem fajnie bo z wiatrem i dlatego nie robiliśmy często przystanków. Zatrzymaliśmy się jedynie w Nowym Sączu przy ruinach Zamku Królewskiego budowla wzniesiona przez króla Kazimierza Wielkiego w latach 1350–1360. Jeszcze w latach 30 - 40 -tych zamek był w idealnym stanie, cały czas prowadzono parce konserwatorskie. Jednak w 1945 został w wyniku wybuchu praktycznie doszczętnie zniszczony. Pozostał tylko niewielki fragment muru.

Zaraz za miastem zjechaliśmy z głównej drogi, gdzie zaczął się całkiem długi podjazd i jeden z większych dzisiaj. Ale wiadomo widoki na samej górze rekompensują każdy podjazd. Do Rożnowa mieliśmy już prawie cały czas z górki. Chwilę odpoczęliśmy nad wodą, podziwiając pięknie położone jezioro, bo upał dzisiaj też dawał się ostro we znaki.

Przed Rożnowem kolejna górka i zjazd do miejsca w którym znajdują się ruiny zamku Zawiszy Czarnego z XIII w. Następnie w Rożnowie zatrzymaliśmy się przy kolejnych ruinach, tym razem zamku Tarnowskich z XVI w. oraz przy odrestaurowanym dworze Stadnickich. Potem pojechaliśmy do miejscowości Tropie, gdzie znajduję się kaplica z przełomu XI/XII w. Dalej przez Jezioro Czchowskie przeprawiliśmy się promem, który ku naszemu zaskoczeniu był darmowy. (przewoźnicy w naszych stronach przyzwyczaili nas do czego innego :)

Po drugiej stronie jeziora czekała nas kolejna i chyba ostatnia atrakcja dzisiejszego dnia - Zamek Tropsztyn z XIV w., który kilkanaście lat temu został odbudowany. Po kilku minutach zwiedzania ruszyliśmy już główną droga w kierunku Nowego Sącza. Po drodze musieliśmy pokonać tylko jeden podjazd w Łososinie Dolnej. Przy takiej temperaturze jak była dzisiaj męczyliśmy się niemiłosiernie, ale się udało. 

W międzyczasie dookoła zaczęło się już porządnie chmurzyć, ale padać zaczęło dopiero przed samy Łąckiem, więc zmoknąć niestety się nie udało :)



Dunajec




Ruiny Zamku Królewskiego w Nowym Sączu





Na skróty


Fontanna !?


Pierwszy popas i od razu konkretny :)


Pierwszy duży podjazd na trasie







Przed nami Jezioro Rożnowskie








Ruiny zamku Zawiszy Czarnego przed Rożnowem






Dawny zamek Tarnowskich w Rożnowie










Rożnów. Dwór Stadnickich


Kaplica św. Andrzeja z XI w.,







Jezioro Czchowskie


W oddali zamek Tropsztyn


Promem na drugą stronę




Na zamku Tropsztyn


Czerwoną linią zaznaczono dawne ruiny, wszystko co powyżej zostało odbudowane w XX w.




Ostatnia góra zdobyta




Tak też można zwiedzać :)


Na górze łapaliśmy oddech i podziwialiśmy widoki


Znajomy skrót


Na Przehybie chyba leje


W Łącku dopiero będzie lało




Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
132.22 km 0.00 km teren
06:57 h 19.02 km/h:
Maks. pr.:52.71 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Zwiedzanie latarni

Sobota, 28 czerwca 2014 · dodano: 02.07.2014 | Komentarze 0

Dzisiaj ruszyłem na Sandomierz. Tam umówiłem się z Mariuszem i Andrzejem i ruszyliśmy dalej za Sandomierz. Dzisiaj celem Mariusza było odwiedzenie wszystkich latarni chocimskich, które znajdują się w okolicy. Prowadził nas Andrzej, który te tereny doskonale zna. Szlak prowadził po bardzo malowniczych terenach, w większości po asfalcie, ale i polne odcinki też się zdarzały.

Odwiedziliśmy min. Nowe Kichary, Góry Wysokie i Garbów. Potem pojechaliśmy na mały wodospad, żeby trochę odetchnąć po górkach i dalej na Dwikozy i bocznymi drogami na Pieprzówki.

Na sam koniec przeszliśmy kawałek szlakiem wzdłuż Wisły, ale po kilkunastu metrach, ścieżka była tak zarośnięta, że trudno było przejść. Wróciliśmy, więc do asfaltu i przez most kolejowy dotarliśmy na powiśle. Tu Andrzej pojechał na Sandomierz, a my w przeciwnym kierunku do domu.

 
Pierwsza latarnia w Mokoszynie


Szlaki bardzo malownicze




Latarnia Nr 2 koło Kichar


Kaplica św. Rocha w Kicharach


Latarnia koło Garbowa




Pomnik Zawiszy Czarnego w Garbowie


Kościół w Górach Wysokich


Nie ma to jak zwiedzanie rowerem



Odpoczynek przy wodospadzie






Nowa torba




Bieżnik opony CrossMark :)


Stary młyn




Miśki na Pieprzówkach i wszystko wiadomo, kto tu się bawił :)


Widok na Sandomierz z Pieprzówek






Szlakiem wzdłuż Wisły


Ścieżka tam gdzieś w Krzakach

Ale idziemy :)


Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
126.31 km 0.00 km teren
06:44 h 18.76 km/h:
Maks. pr.:51.91 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Roztocze 2 - dzień V

Niedziela, 22 czerwca 2014 · dodano: 02.07.2014 | Komentarze 0
Dzisiaj powrót z Roztocza. Nie patrząc już na dzisiejszy dzień można powiedzieć, że wypad udał się w 200 procentach. Przy takiej pogodzie jeszcze po Roztoczu chyba nie śmigaliśmy, zawsze jak nie zimno, to lało.

Dzisiaj wracała też Bike Equipa, ale mieli wyjechać dopiero koło 9:00, a my chcieliśmy dotrzeć do domu wcześniej, więc już na 7:00 byliśmy gotowi. 

Jeszcze przed wyjazdem zaczęło coś kropić, ale już nie czekaliśmy tylko ruszyliśmy. Rano było bardzo chłodno, a do tego ciągle coś pokrapywało, ale na szczęście po paru km wyszło słońce. 

Zapowiadało się na to, że dzisiaj pogoda będzie w kratkę, no i tak było czasem słońce, czasem deszcz :) Po drodze spotkaliśmy jeszcze grupę młodzieży z Tarnobrzega, która z opiekunami także wracała z rowerowej wyprawy.

Pierwszy raz mocniej zmoczyło nas za Aleksandrowem, potem dopiero przed samą Stalową, ale zawsze się te parę minut przeczekało i jechało dalej.  No i największa ulewa 7 km przed Zaklikowem. Było już tak blisko, że już nawet się nie zatrzymywałem.

Pięć dni zleciało nie wiadomo kiedy, zobaczyliśmy sporo fajnych miejsc, ale sporo jeszcze nie odkryliśmy, dlatego w przyszłości jeszcze tutaj wrócimy.


Chyba nas dzisiaj zmoczy ? :)


Najdłuższa wieś w Polsce :)


Cmentarz wojenny w Sigłach






Sakwiarze, wersja Pro i ... :)








 
Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
111.22 km 0.00 km teren
06:14 h 17.84 km/h:
Maks. pr.:51.91 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Roztocze 2 - dzień IV

Sobota, 21 czerwca 2014 · dodano: 27.06.2014 | Komentarze 0

Na Roztoczu jesteśmy już czwarty dzień. Do tej pory pogoda była super. Dopiero dzisiaj się zachmurzyło i czuć było, że może nas na trasie zmoczyć, ale przecież nie będziemy siedzieć na tyłkach. Dzisiaj jedziemy tylko we trzech, bo Equipa rusza w tereny, które zjeździliśmy przedwczoraj. 

Najpierw jedziemy do Narola, gdzie zatrzymaliśmy się w dawnym pałacu Łosiów. Cały czas jest on remontowany i odzyskuje dawny blask. Dalej jedziemy na poszukiwanie odlewni armat w Pizunach. Wczoraj przy ognisku dowiedzieliśmy się, że jest jeszcze takie miejsce gdzie na zamówienie robią prawdziwe armaty, wiec musieliśmy to sprawdzić.  W Pizunach faktycznie stała armata, ale odlewnie znaleźliśmy parę km dalej we wsi Łukawica.

Dalej pojechaliśmy na Bełżec. Widać było, że parę minut przed nami porządnie tu padało.  W Bełżcu odwiedziliśmy starą cerkiew, potem musieliśmy chwilę poczekać bo rozpadało się i następnie pojechaliśmy na pomnik upamiętniający pomordowanych, którzy zginęli w obozie zagłady. Tutaj też spotkaliśmy znajomych z Rzeszowa i Jarosławia, których wczoraj spotkaliśmy na trasie. Z wdzięczności, że powiedziałem im o Siedliskach - bardzo ciekawej miejscowości koło Hrebennego, dostałem od nich kawałek skamieniałego drzewa, które można spotkać właśnie w tamtych stronach.    

Z Bełżca pojechaliśmy prosto do Tomaszowa Lubelskiego, tutaj obiad i skusiło nas jeszcze jechać na Rachanie gdzie miały być ruiny zamku. Okazało się, że po ruinach niewiele zostało, został tylko jakiś pałacyk i stare budynki po PGRu, ale sama trasa była super :) to nic, że nadrobiliśmy 30 km. Okrężnie wróciliśmy do Tomaszowa po drodze złapał nas jeszcze mały deszczyk, ale potem już do Suśca mieliśmy słońce.

Zanim dojechaliśmy do Suśca po drodze wstąpiliśmy do Łosińca i starej cerkwi, gdzie obecnie znajduj się kościół katolicki. Obok kościoła płynie źródełko, ale najciekawsza jest metlowa konstrukcja nad nim, która pochodzi z samolotu transportowego Messerschmitt 323.

To już była ostatnia atrakcja, miał być lajcik, a wyszło znowu ponad 100 km, dlatego dzisiaj już nie imprezowaliśmy tylko po kolacji poszliśmy spać, bo jutro 6:00 pobudka i powrót do domu.


Jedziemy, chłodno jest na razie


Pałac Łosiów, z przodu idzie hrabia Łoś








Narol


Szukaliśmy odlewni armat, a tu takie cudo w lesie





Może ktoś chce aramtę ...


Pikna ścieżka, a powietrze po deszczu, a....





Cerkiew w Bełżcu


Znowu znajomi z Jarosławia i Rzeszowa


Ogromny pomnik w Bełżcu









Pada :(


No i skrzydełko, a raczej to co z niego zostało




Kategoria 100-150


Dane wyjazdu:
112.31 km 0.00 km teren
06:04 h 18.51 km/h:
Maks. pr.:46.70 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Coach

Roztocze 2 - dzień III

Piątek, 20 czerwca 2014 · dodano: 27.06.2014 | Komentarze 0

Na Roztoczu dzień trzeci. Dzisiaj ruszamy razem z sandomierską Bike Equipą śladem roztoczańskich cerkwi. Pogoda nie rozpieszcza, jest zachmurzone i trochę chłodno, ale nie pada. Do kręcenia to właściwie w sam raz. 

Już po kilku km czekał nas spory podjazd, ale widoki z samej góry na Roztocze Południowe są super. Już na dole zatrzymaliśmy się jeszcze przy ruinach cerkwi w Hucie Różanieckiej.

Kolejnym przystankiem był Gorajec i  dawna cerkiew greckokatolicka p.w. Narodzenia NMP z 1586r. Jest to jedna z najstarszych cerkwi drewnianych w Polsce i wg mnie jedna z piękniejszych. Udało się nam nawet wejść do środka, a Pani która nam to umożliwiła opowiedziała prawie całą historię Gorajca i cerkwi w telegraficznym skrócie.

Kolejna cerkiew, która odwiedziliśmy znajdowała się w Łówczy, trochę na uboczu, więc trzeba było się trochę jej oszukać. Potem przejechaliśmy fajnymi leśnymi ścieżkami, do Nowego Brusna i tu też oczywiście cerkwie, ta już bardzo zniszczona i zaniedbana. Obok znajduje się również stary cmentarz.

Kolejnym przystankiem był już Horyniec - Zdrój tu mieliśmy zatrzymać się na obiad, ale żeby towarzystwo się nie rozleniwiło to pierwsze pojechaliśmy do oddalonej o jakieś 3 km Radruży, gdzie czekały na nas kolejne dwie cerkwie. 

Po zwiedzaniu wróciliśmy do Horyńca obiecany na obiad, a potem niestety pod wiatr na camping. Ale to nie był jeszcze koniec atrakcji. Próbując dotrzeć do Prusiów i kolejnej cerkwi pokonaliśmy bardzo interesujący odcinek leśnej i wymagającej trasy.

W Prusiach spotkaliśmy inną grupę z Rzeszowa, Mielca i Jarosławia, którzy podobnie jak my na rowerach zwiedzali Roztocze.

Potem już tylko cerkiew w Werchracie i Woli Wielkiej i koniec lekcji historii :)

Zleciało nie wiadomo kiedy, na camping dojechaliśmy już po 20:00. Dzień zakończyliśmy przy wspólnym ognisku. 

  
Podjazd w Hucie Różanieckiej, a na górze punkt widokowy


Żeby nie było gdzie jesteśmy




Ruiny cerkwi w Hucie Różanieckiej


Gęsiego!!!


Całą ławą, a przed nami bociek


Gorajec
Dawna cerkiew greckokatolicka p.w. Narodzenia NMP z 1586r. Jest to jedna z najstarszych cerkwi drewnianych w Polsce.








Nie wiem o co poszło, ale to ten mały :)


Prelekcja o historii cerkwi trwa




Ikonostas i Pani prelegentka






Wspólne foto na które nie zdążyłem się załapać



Mural obok cerkwii


Jedziemy do cerkwi w Łówczy






Jest dobrze


Czekamy na flagowych :)


Cerkiew greckokatolicka p.w. Św. Paraskewii z 1713 roku w Nowym Bruśnie, a według niektórych źródeł nawet z 1676 roku. Jest nieużytkowana, podobno w trakcie odbudowy, jednak ostatnie prace wykonano w latach w 2000 roku, a potem je przerwano.


Cmentarz obok cerkwi






Kierunek Horyniec


Czy z tej chmury pier...


Kucyki


No i capnęły rękę


Radruż
Prawdopodobnie najstarsza cerkiew drewniana na terenie Polski. Pochodzi z ok. 1580r. Oprócz cerkwi za kamiennym murem stoi drewniana dzwonnica i kamienna wikarówka.




Kolejna cerkiew w Radruży, ale trochę na uboczu.
Dawna cerkiew greckokatolicka p.w. Św.Mikołaja Cudotwórcy pochodzi z 1931r. Została zbudowana na miejscu starszej drewnianej cerkwi z wykorzystaniem części dawnego wyposażenia.





Byłem prawie na Ukrainie :)


Lekko nie było






Ale se radziliśmy :)


Cerkiew w Prusiach


Konkurencyjna grupa z Rzeszowa i Mielca :)


Integracja :)







Kategoria 100-150